Tuesday, July 29, 2008

Krok do przodu, krok do tylu.

Niektorym ludziom w zyciu sie wiedzie: egzaminy zdaja w pierwszym terminie, koncza dobre studia, znajduja sobie dobra prace, ktora lubia, dzieci im zdrowe sie rodza, wszystko maja poukladane i normalne. Jak sobie cos zaplanuja to wszystko im idzie jak po sznurku, bezproblemowo. Jest rowniez druga kategoria, ci, ktorym wiatr wieje w oczy, nie wychodzi im, chocby chcieli, natykaja sie na powalone klody pod nogi, rozbite butelki i skorki od banana. Tacy ludzie maja na imie na przyklad Iza i Robert. Za cokolwiek by sie nie chwycili to idzie jak pod gore, z problemami i powoli. Nieraz jest tak, ze idzie a nastepnie stanie i sie cofnie.
Czasami az wierzyc mi sie nie chce, ze udalo mi sie dostac zielona karte. Ale i to bylo rozwleczone w czasie jak guma od majtek.
Zapisywanie Ani do szkoly byla batalia trwajaca nieprzerwanie od lutego. Interesowac sie tym zaczelam juz duzo, duzo wczesniej. W ktora strone sie nie obrocilam - problem.
Widocznie musialam przetrawic swoja dzialke nerwow, poniewaz sprawa miala nieoczekiwany final. Udalo mi sie Anie umiescic w szkole, ktora byla na pierwszym miejscu mojej listy. Bylysmy tam dzisiaj poogladac i zeby i nas sobie poogladali. Wyglada sympatycznie.
Oczywiscie w mym szczesciu tkwi haczyk, mianowicie Natalia i Ania beda wychodzic ze szkoly o tej samej porze a szkoly sa od siebie oddalone o 25 minut drogi pieszej...

Saturday, July 26, 2008

Nerven

Moglby ktos zapytac czym to ja sie ostatnio zajmuje, ze mnie nie ma? Otoz glownie dziecmi: dostarczam im rozrywki i pozywienia, sporadycznie obmywam je z brudu. Niestety nie jest to wszystko do szczescia im potrzebne. Musze rozwiazywac dziesiatki codziennych konfliktow, kiedy to dzieci wyladowuja na sobie szereg (dla nich kluczowych) frustracji. Najwieksze boje tocza Ania i Dominika. Efekty spiec to glownie rzewne placze, rozdzierajace wrzaski, rekoczyny i niekontrolowane rzuty cialem w kierunku przeciwnika. Natalka rowniez potrafi sie zdenerwowac, chociaz w sumie jest najbardziej pogodnym z moich dzieci. U niej sprawa jest prosta: kiedy nie podejmuje akcji w kierunku realizacji jej widzimisie - nastepuje drastyczna reakcja. Poziom emocji w naszym gospodarstwie domowym jest niezmiennie wysoki. Chociaz przy problemach mych dzieci moje wlasne zapewne jawia sie bzdura to ja takze sie denerwuje i zzeraja mnie nerwy. Przeszlam juz kazde mozliwe stadium i objawy takowych. Poczawszy od mrowienia pod skora, trzesiawki, lomotania serca, poprzez brak apetytu, snu, checi i ochoty do wszystkiego a skonczywszy na miotaniu sie, wrzaskach i probie rekoczynow. Skromnie nie wspomne o tonie wylanych lez. Ostatnio natomiast pojawilo sie cos nowego: wszystkie emocje wewnetrzne, ktore do tej pory warzyly sie jak zupa w garnku, parujac i bulgoczac stwardnialy i przeksztalcily sie w jeden zimny, twardy kamien wscieklosci. Po tak zaistnialej metamorfozie juz jestem spokojna. Juz sie nie miotam, nie denerwuje. Jestem tylko na zimno wsciekla i ten wsciek rosnie we mnie i rosnie. Zamierzam pielegnowac go w sobie, chuchac na niego i dmuchac az znajde dla niego praktyczne zastosowanie. A wtedy niech zadrzy osoba, na ktora skieruje sie oko mego gniewu.
A co tam u Was ;-)))?

Thursday, July 24, 2008

Krociutko

Siedze sobie w kuchni wykonujac jakies nieskomplikowane czynnosci typu gotowanie obiadu i dla dodania animuszu spiewam glosno i falszujac "Pszczolke Maje". Przychodzi moja pierworodna i mowi: "Are you missing some music MAMA???". Po czym zalacza odbiornik radiowy i pokretlem zgrabnie zglasnia.
Kurtyna...