Sunday, November 30, 2014

Jedenasta w nocy

Melisy brak, sen nie przychodzi. Poplakalam sie dzisiaj rano, poniewaz dostalam maila od Mungi w sprawie rozwodu. Przedstawil mi swoje warunki, w odpowiedzi na prosbe zeby ten rozwod jakos szybko doprowadzic do konca. Munga napisal, ze planuje przeprowadzke do Pittsburga za pare miesiecy. Napial, ze ze wzgledu na to, ze nie bedzie z dziecmi mieszkal chce je na dwa miesiace wakacji (kazde) i w kazde ferie wiosenne. Jezeli bede planowac jakies wakacje z dziecmi bede musiala na wlasny koszt sobie dzieci od niego odebrac a potem dzieci mu przywiezc z powrotem. W swieta laskawie powiedzial, ze mozemy sie wymieniac. Wazny szczegol, dzieciaki maja przyjechac do kochajacego tatusia w sezonie na polowanie, zeby nauczyl je polowac. Kij tam, ze wtedy jest szkola, nauczycielki maja przygotowac zadanie na wynos. Munga zamierza placic child support, ale zastanawia mnie jak tam na tym zadupiu tyle zarobi. Oczywiscie do podatkow ma byc wszystko cacy tak jak jemu pasuje. I co roku mamy robic rewizje zarobkow, zeby bron Boze nie musial za duzo placic.
Mail mnie rozkrochmalil i pojechalam do kosciola w stanie ciezkim. Coby sie jeszcze do konca pograzyc jeszcze do niego zadzwonilam zeby mu przedstawic swoj punkt widzenia. Tak, jakby go to co najmniej obchodzilo. Czyli, ze w moim mniemaniu popelnia blad i zostawia dzieci wtedy, kiedy to beda go najbardziej potrzebowac. Zrobi, co bedzie uwazal. Dobrze, ze do kosciola poszlam, bo pomimo tego, ze zrobilam z siebie cyrk to otrzymalam wsparcie, ktorego potrzebowalam.
Jak sobie zaczynam wyobrazac kochajaca rodzinke Mungi wychowujaca moje dzieci przez dwa miesiace wakacji to slabo mi sie robi. Jakby malo bylo uzerac sie z jednym nieodpowiedzialnym, klamiacym, czlowiekiem doroslym z nalogami, to tam jest ich cala kupa.
O malzenstwo nie walczylam, nie kiwnelam malym palcem u nogi, poniewaz Munga zaczal pic. Ale w tym przypadku przedstawilam mu wlasne zdanie, poniewaz uwazam, ze popelnia blad.
W srode sad, juz sie doczekac nie moge, ciekawe czy jak zwykle nic sie nie stanie. We wtorek bede jednak musiala pojsc po melise, zeby znowu nie zrobic z siebie wyjacego przedstawienia. Naszprycuje sie po dziurki w nosie.

Friday, November 28, 2014

Swieta

Przezylismy Halloween, przezylismy Swieto Dziekczynienia. Jestesmy w polowie drogi, zostalo jeszcze Boze Narodzenie i Nowy Rok. Jak dobrne do pierwszego stycznia to bede najszczesliwszym czlowiekiem pod sloncem.
W tym roku odwolalam Christmas. Nie mam pieniedzy na choinke, nie mam na prezenty, nie mam na wymyslne zarcie. Uszczesliwilam kochajacego tatusia, niech on sie tym zajmie. Niech zabierze dzieci do swojej kochajacej rodziny, przez caly rok nie kwineli palcem zeby mi pomoc. Niech dzieciaki nakarmia, zabawia i niech kupia prezenty. Wszyscy beda sie cieszyc, oprocz mnie rzecz jasna ale niezabijemnieto. Nie bede musiala sie szarpac, wyklocac, nastepnie martwic oraz rujnowac karty kredytowe, a dzieciaki beda zadowolone.
Poza tym w Swieto Dziekczynienia byly ze mna,  Munga sie spakowal i pojechal do Pittsburgha.
My natomiast dostalysmy zaproszenie do domu mojej przyjaciolki i spedzilysmy czas z nia, jej mezem, dziecmi i rodzicami.
Dzisiaj ugotowalam w domu obiad swiateczny numer dwa, poniewaz dostalysmy indyka od pastora. W mojej pracy natomiast co roku w czasie swiat robia koszyki z jedzeniem dla rodzin w potrzebie i w tym roku tak wykombinowaly kolezanki z biura, ze z koszykiem wyladowalam ja. Usilowaly mi wyltumaczyc, ze ktos z potrzebujacych zrezygnowal, ale jak przycisnelam do muru kogo trzeba to dowiedzialam sie jaka byla prawda. No ladnie, ze mi pomagaja. Jakbym wiedziala od razu, ze to dla mnie bylo, to zapewne bym sie poryczala. A tak nie bylo mnie w pracy w srode, poniewaz pojechalam na Manhattan na kurs pierwszej pomocy, koszyk przywiozla mi kolezanka do domu i obylo sie bez histerii.
Jutro jedziemy do Connecticut na urodziny kolezanki Ani, mam nadzieje, ze bedziemy sie swietnie bawic. Musze zaczac na nowo jakies zdjecia zaczac robic, bo dzieciaki rosna jak na drozdzach i powinnam to utrwalac dla potomnych, krewnych i znajomych krolika.

Monday, November 17, 2014

Panie Dziejku

Zle sie dzieje. Pogoda brzydka, humor paskudny, cialo obolale. I tak wlasnie jeczec sobie bede na blogu, bo po to go mam.
Pracowalam caly weekend. W piatek posprzatalam dwusypialniowe mieszkanie, w sobote dwusypialniowe, w niedziele dwusypialniowe. Wszyscy jakos zaplacili wiecej niz trzeba bylo, chyba widza jak sie zaharowuje na smierc bez sensu (sprzataczka jestem swietna zaprawde), i chcialabym wiedziec: CO SIE Z TYMI PIENIEDZMI STALO? Poszlam dwa razy do sklepu, ot co sie stalo i zarcie kupilam. Wersja okrojona, oszczednosciowa, zadne cuda - same potrzeby, a lodowka dalej pusta. Trzy geby dalej rozwarte, jesc wolaja z czestotliwoscia co dwie godziny hehh.
Z Munga zle mi sie uklada. Najpierw poszlo o to, ze sobie wymyslil, ze po Dniu Dziekczynienia chce na tydzien zabrac dzieci do Pittsburgha. Ja na to, ze przeciez nie moga opuscic szkoly. Zwlaszcza Natalia, ktora codziennie ledwo z zadaniem wyrabia. Nie wiem, jakby sobie poradzila gdyby jej sie caly tydzien skumulowal. Poza tym za co ty chcesz jechac czlowieku? Kase na bezyne, jedzenie, licencje na polowanie posiadasz? Nie, ale oczywiscie kochajacy mama i tata zaplaca. Hahaha.
Tak juz to przerabialismy ostatnim razem, mieli zapalcic a potem czek na alimenty, ktory mial juz byc tuz, tuz, nie dotarl.
Powiedzialam nie ma mowy. Kochajacy tatus oczywiscie powiedzial dzieciom jak to je chce wziac na polowanie a mamusia ble i kuku. Wytlumaczylam dzieciom, ze szkoly opuscic nie moga.
W piatek Munga nagle pojawil sie w mojej pracy, bo gdzie sa dzieci jak im rano powiedzial, ze je odbierze ze szkoly. Nie ma dzieci mocium panie, poniewaz zalatwilam im playdate a o tym, ze miales je odbierac mnie nie wspomniales ani mru mru. Poza tym co za tupet pojawiac sie w mojej pracy? Co to telefonu nie mozemy uzyc? Od razu mi jakas "zyczliwa" kolezanka powiedziala, ze od Mungi czuc bylo alkoholem. No alez sie spienil. Powiedzial, ze umyl zeby i wyplukal. Tylko niestety jak sie pochlalo dzien wczesniej to alkohol i tak bedzie przez wszystkie pory wylazil i czlowieku bedziesz cuchnal jak stary menel i bedzie ci z japy walilo ;-).
Munga oskarzyl mnie o harassing i przestal sie do mnie odzywac, nie odpowiada na texty ani na telefony.
Ja sobie w glowie spiewam "Let it Go".
Powiedzialam mu, ze jezeli mnie nie bedzie informowal o swoich planach nie ma prawa dzieci ruszac. Natalka nie bedzie sluzyla za posrednika pomiedzy mama i tata, poniewaz ten ostatni nie moze zadzwonic albo wyslac teksta jak normalny czlowiek. Albo sie zacznie umawiac jak ktos normalny albo do widzenia. Ja nie bede dzieci po wsi szukac, bo tatus im rano po drodze do szkoly powie, ze je odbierze a ja nic o tym nie wiem. Dzisiaj bylo to samo, mialam na policje dzwonic, ale je akurat odebral i zawiozl do domu jak bylo oberwanie chmury. Napisalam mu teksta, ze moge go wpisac na czarna liste w szkole I w ogole nie bedzie mogl dzieci odbierac.
Mam dosyc uzerania sie z imbecylem, ktory sie zachowuje jak rozpuszczony pieciolatek.
Nie wiem jak przezyje Swieto Dziekczynienia, Boze Narodzenie, cholerne wlasne urodziny i Nowy Rok!!!
 
***
 
A poza tym stara bieda, w sadzie kupa, po food stamps sluch zaginal a ja sobie ogladam film pt.: "Revenge" (w Polsce "Zemsta") zamiast Biblie czytac!

Thursday, November 6, 2014

Wladza

Rodzica nad malym dzieckiem jest nieograniczona. Dzieckiem mozna dyrygowac, dziecku mozna naklamac, dzieckiem mozna manipulowac. Dziecko wierzy we wszystko, co mu rodzice powiedza. Dziecko kopiuje zachowania, slowa i reakcje rodzicow. Mozna dziecku najwieksza ciemnote wcisnac, zrujnowac przyszlosc, nauczyc nienawisci.
Czasami pokusa jest bardzo silna, bo nie jest to wszystko trudne do osiagniecia.
Owszem moglabym zaprogramowac swoje dzieci jak maja postepowac ze swoim ojcem. Moglabym zrobic im pranie mozgow i nastawic je przeciwko niemu. Moglabym ze szczegolami kazdego dnia im przypominac jak to skrzywdzil mamusie (moim zdaniem) i jakich czynow niegodnych sie dopuscil.
Cala wscieklosc, krzywde i zal moglabym z siebie wyrzucic i uzyc do tego, ze zwiazek pomiedzy dziecmi i ojcem zostalby zniszczony.  Nie napracowalabym sie.
Nie zamierzam, nie planuje tego zrobic, chocby nie wiadomo jak wielka by byla moja wlasna nienawisc. Dzieci patrza na wszystko inaczej, do pewnych rzeczy musza same dojrzec i dorosnac, a wlasne rozczarowania musza same przezyc.
Moje corki bezwarunkowo kochaja swojego ojca, wierza w kazde jego slowo. Czasami az ciezko mi w to uwierzyc, bo jak slucham tych wszystkich farmazonow, ktore Munga im wsciska to az mi glowa rosnie. Musze nieraz wyjsc do innego pokoju, zeby im nie wyrzeszczesc prosto w twarz co tak naprawde mysle.
Juz troche czasu w Wisle/Hudsonie uplynelo i dlatego mam mniej wiecej sposob radzenia sobie ze zwiazkiem dzieci - Munga wypracowany.
Przede wszystkim staram sie zamknac gebe na klodke. Zachowanie moich dzieci mi uswiadomilo, ze one same maja prawo okazywac niezadowolenie zachowaniem swojego ojca, moze je to denerwowac (Natalie wrecz wkurwiac), ale ja nie powinnam sie odzywac. Bo je bardziej boli moja reakcja niz jego przewina. Moje wrzaski, oskarzenia i wscieklosc je tylko jeszcze bardziej wyprowadza z rownowagi a nie zmieniaja niczego. Jezeli chce zeby dzieci mnie szanowaly to musze zachowywac sie kulturalnie ;-). W momentach kryzysowych przypominam sobie slowa kolezanki: "Unikaj go jak Eboli".
Mam inteligentne corki i one widza co sie dzieje. Moze teraz jeszcze nie zadaja sobie sprawy ze wszystkich szczegolow skladajacych sie na zdrade/rozwod, ale kiedys wszystko zrozumieja same, bez mojego udzialu.
Zwiazek moich dzieci z Munga to jest ich sprawa, Mundze albo sie uda  zachowac to, na co pracowal jedenascie lat, albo wszystko spierdoli. A jak doskonale juz wiemy w spierdalaniu sobie zycia Munga pomocy nie potrzebuje. Spierdoli zwiazek z dziecmi na wlasna reke, bez mojego w tym udzialu.
Na mnie spoczywa obowiazek zeby moje corki wiedzialy jaka jest roznica pomiedzy tym co zle a tym co dobre. Staram sie je uczyc prawidlowego postepowania i wpajac im zasady moralne. Dlatego tez zaciskam zeby i probuje  nie krytykowac Mungi jako czlowieka (np.: "oooo ten was ojciec to idiota (prosze wsadzic dowolny epitet) jest!", "wasz ojciec nie ma pojecia o czym mowi", "wasz ojciec tylko wszystko potrafi spierdolic" itd. itp.), probuje krytykowac wylacznie to, co on robi.
Na przyklad jezeli sie spoznia (ZAWSZE!!!), to tlumacze corkom, ze bycie na czas jest bardzo istotne, w ten sposob okazujemy szacunek dla innych ludzi.
Jezeli lapia go na klamstwie i pytaja mnie jaka jest prawda, to im mowie prawde.
Nie mam zamiaru wykorzystywac moich dzieci do wyciagania od tatusia pieniedzy. Po pierwsze wiem, ze jakby mial to by im dal ;-). Jakby mial to mnie by tez dal. Ostatnio zadzwonilam z placzem  i zgrzytaniem zebow i akurat mial, to dal. Ale zazwyczaj nie ma, bo wszystko wydaje na: swoje wielkie mieszkanie, samochod, telefon, pralnie chemiczna, kablowke, jedzenie poza domem, papierosy, alkohol i inne wlasne, bardzo istotne potrzeby ;-). Najpierw wydaje na siebie a poniewaz jego potrzeby sa wielkie nie starcza juz biedakowi na nic wiecej. Corki mi powiedzialy, ze o cokolwiek go prosza to wysyla je do mamusi. Trudno, tatus - egoista nic na to nie poradzimy.
Uff rozgadalam sie, ale to jest bardzo trudny temat. Moje corki zachowuja autonomie w kontaktach z ojcem i nie wtracam sie do ich wzajemynch relacji. Jednak ze wzgledu na to, ze nie mam do niego zaufania staram sie  dyskretnie wszystko kontrolowac. W momencie kiedy Munga robi cos nie tak, jak trzeba - odkladam kulture na bok i nastepuje koniec swiata.

Tuesday, November 4, 2014

I co mam napisac?

Ze bardzo zly dzien mam dzisiaj? Siedze i placze a dzieci kraza wokol mnie zmartwione? Bo mamusia ma totalna zalamke? Bo mamusia ma wielki problem ostatnio z radzeniem sobie w zyciu?
Mamusia nie wie, co ma za genialny plan wystrugac zeby jakos wyjsc na prosta?
 Nie wiem jak mam zaplacic za czynsz, rachunki, jedzenie, potrzeby dzieci. Nie wiem. Chocbym sie zajechala na smierc, pracowala od rana do wieczora to i tak mi sie to na dlugi dystans nie uda. Prawdopodobnie kopyta wyciagne. Juz tak mialam, dwa tygodnie temu, ze po jednym tygodniu harowania nie wstalam z lozka, bo mi blednik nawalil.
Nie mam pomyslu na zycie, nie mam sily miec pomysl na zycie. Jedyny pomysl jaki mam to isc sprzatac. A sprzatanie mnie wykancza!
Wlasnie przez caly weekend mialysmy grype zoladkowa, najgorsza w historii naszej rodziny. Trzy dni zdychalysmy wszystkie po kolei. Jeszcze mi sie nigdy nie zdarzylo zebym miala problemy gora, dolem i jeszcze zemdlala nad toaleta, Wczoraj musialam wziac dzien wolny, bo ostatnia byla Ania.
Kochajacy tatus planuje podobno przeprowadzke do Pittsburga do mamusi i tatusia. No fajnie bedzie mial, czynsz, rachunki bedzie mial zaplacone, zarcie podstawione pod nos a sam zarobi sobie kase na lewo i nie bedzie musial placic alimentow. Jak mu sie uda to moze i bimbo do niego wroci.
Bedzie zyl dlugo i szczesliwie, tylko i wylacznie zajmujac sie soba.
W sadzie bylam podpisac papiery, Munga do tej pory nie wycofal sprawy rozwodowej. No i fajnie, cos tam robia w tym sadzie, jakies papierki przerzucaja, za cos tam kase dostaja, rachunek mi wystawia na tysiace dolarow a co ja z tego mam? Gowno!
Miasto do tej pory milczy w sprawie food stamps, musza widocznie ciezka decyzje podjac.
Cud prawie, ze jeszcze sie nie zdecydowalam zeby pojsc do jadlodajni dla bezdomnych, ale slowo daje nie moge sie do tego zmusic!!!!
Zle sie czuje, serce mnie boli, albo mnie w piersi sciska, przytyka mnie. Tutaj tak ladnie slownik polski tlumaczy, ze anxiety attacks, to sa ataki niepokoju. Ataki strachu przed tym, jak byc doroslym? No chyba, ze jedynie w prosty sposob trace rozum. Powinnam moze zalamac sie nerwowo, wtedy wsadziliby mnie od razu na jakies przyjacielskie pastyleczki i mialabym wszystko w dupie. Dziwi mnie tak na marginesie, ze jeszcze sie nie zalamalam nerwowo, ale to chyba tylko i wylacznie dzieki melisie.
Co jest najbardziej zabawne w tym wszystkim? Kochajacy tatus ma zasadzone placic 650 dolarow na tydzien! Jest to bardzo duzo, ale wyliczyli mu to z jego pensji. Munga zarabia w tydzien tyle, co ja przez caly miesiac. Teraz zabawna czesc: gdyby mi placil dwiescie dolarow na tydzien to bylabym ustawiona. Mialabym pieniadze na wszystkie wydatki. Moze nie na buty dla dzieci, prezenty na Boze Narodzenie, jedzenie w restauracji, ale na podstawowe rzeczy owszem, wliczajac ten cholerny czynsz. Tik tak, kolejne odliczanie do pierwszego rozpoczete. Zamartwiam sie tym - codzien!!!
 
***
I zeby zakonczyc optymistycznie: za listopad czynsz zaplacilam ;-) (tylko dlatego, ze odcieli mi tydzien, za to, ze wprowadzilysmy sie pozniej i kochajacy tatus doplacil piecset dolarow po tym, jak zadzwonilam do niego i dostalam histerii przez telefon).
To tyle na dobranoc.