Wednesday, April 15, 2015

Podwojne Zycie

Moja Ania ma slabosc do plotek i sensacji (strach przyznac, ale zupelnie jak matka Mungi), 
w zwiazku z tym jak tylko ma okazje regularnie szpieguje swojego tatusia.
W poniedzialek siedzialysmy same w domu to zebralo jej sie na zwierzenia z pobytu w Pittsburghu. Przyznala, ze nie rozumie dlaczego tatus w dalszym ciagu ma zdjecie swoje i bimbo przy kluczykach do samochodu (??!?!?!). Opowiedziala, jak to Munga sobie zazartowal czy chcialyby sie spotkac z bimbo i jej corka. Stwierdzila, ze wcale to smieszne nie bylo.
Ja sobie bezstresowo mylam garki i przelatywalo mi to wszystko przez glowe co mowila, ale poszla sobie to tak mi cos piknelo w glowie. No rzeczywicie, dlaczego ma cholerne zdjecie przy cholernych kluczykach ;-). Przeciez mnie kocha i sratata i wracac chce, usiluje sie dostac z powrotem do mojego zycia/mieszkania drzwiami i oknami. To o co chodzi?
Wzielam zech komorkie i pisze sms'a do bimbo: "Czesc, przepraszam, ze Ci przeszkadzam, ale czy przypadkiem Munga nie chce zebys do niego wrocila?"
Odpowiedz byla natychmiastowa, ze ona wlasnie zastanawiala sie czy by tez do mnie nie napisac, poniewaz ma Munge na glowie non stop.
Zdzwonilysmy sie i obrabialysmy mu dupe przez dwie godziny.
On wcale nie zartowal z umawianiem ich wszystkich, w czasie ferii, jej tez proponowal.
Ja tez kocha. Mnie tlumaczy, ze przyjezdza trzydziestego wycofywac rozwod, a jej obiecuje jak  najszybciej ten rozwod przeprowadzic. Dla mnie przeprowadza sie z powrotem do Nowego Jorku a z nia wyjezdzac chce na Floryde, bo ona tam ma piekny dom.
To jest po prostu jakies nienormalne wszystko.
Bimbo nie moze sie go na razie pozbyc (oczywiscie pod warunkiem, ze prawde mowi), poniewaz wpisala go sobie na kontrakt telefoniczny ;-). A on sobie zalatwil dwa telefony, swoj wypasiony iPhone 6+ oraz Natalki. Jezeli ona go wykopie to bedzie finansowo odpowiedzialna za te dwa telefony, ponad tysiac dolcow? hehehe
No coz nie po raz pierwszy zadziwila mnie laska swoim intelektem ;-).
Munga mi zaproponowal pelna kontrole finansowa, jezeli do siebie wrocimy. Ja tylko zapytalam niewinnie za pomoca sms'a czy zdjecie bimbo trzyma pod reka tylko na wypadek, jezeli ona zmieni zdanie i zechce do niego wrocic? Od tej pory sms'y sie urwaly. Coz za niepowetowana strata ;-))).
Tylko tych dzieci mi szkoda, ktorym kochajacy tatus w glowach miesza.


Tuesday, April 14, 2015

What Just Happened?

No wlasnie nie wiem, za szybko sie wydarzenia potoczyly. Ale od poczatku...
Od dwoch dni siedze w domu z chora Ania i ukladamy klocki Lego. Ja sie nie moglam na niczym skupic, ze wzgledu na dzisiejszy Fair Hearing. W zwiazku z tym relaksowalam sie za pomoca klockow. Ania miala temperature, wirusa i przeziebienie. Za malo na antybiotyk a za duzo na pojscie do szkoly.
Zostawilam chora Anie z obledem w oku sama w domu i pojechalam na ten cholerny Brooklyn.
Dwa razy poszlam w zla strone zanim doszlam w dobra, gapiac sie niewolniczo w telefon z zalaczona opcja "maps".
Zasada jest taka: jezeli szuka sie miejsc, w ktorych oferuja jakas pomoc dla ludzi w potrzebie, to zazwyczaj nalezy sie rozgladac wokol i znalezc najbrzydszy, najbardziej ponury i depresyjny budynek. To wlasnie tam. Jak czlowiek na to popatrzy z zewnatrz to zazwyczaj juz mu sie od razu zyc odniechciewa a co dopiero isc i o cos prosic.
W srodku ogrodzenia, bramki i podwojne security. Przesylaja czlowieka od przystanku do przystanku jak bagaz.
W miejscu przeznaczenia wielka, pusta poczekalnia, gdzie po zerejestrowaniu sie nalezy czekac dodatkowe dwadziescia minut pomimo tego, ze czlowiek tlukl sie metrem 50 minut tak, zeby byc na czas. Podwojna security oraz panie z recepcji zachowuja sie jak na przyjacielskim pikniku, zartuja sobie i przekomarzaja sie, a czlowiek umiera z nerwow.
Wcale nie narzekam, pamietam przesiadywanie w urzedach po piec godzin, wiec dwadziescia minut to jest pestka.
Wyszla pani sedzina wziela mnie do pokoju i zaczela sie jazda. Ona u gory stolu, ja z jednej strony, z drugiej przedstawiciel urzedu, na ktory sie skarzylam. Wygladal jak skrzyzowanie osoby bezdomnej z weteranem wojennym w przeciwslonecznych okularach.
Wszystko bylo nagrywane.
Sedzina sprawdzila wszystkie dane i potem nastapila szybka wymiana kilku zdan 
z pseudobedomnym, za ktora ciezko bylo nadazyc. Cala operacja od wejscia do pokoju do wyjscia zajela maksymalnie dziesiec minut.
No i zajebiscie, hip hip hura (??!!!?!?!?!)  moja sprawa o food stamps zostala na nowo otworzona hahaha. Nie zostalam pozbawiona tej watpliwej rozrywki, bede dalej miala co robic. Jedyna roznica to taka, ze teraz sprawa bedzie rozpatrywana w innym departamencie, od complaints.
 Sedzina mi poradzila, zeby ladnie wyslac wszystkie dokumenty, o ktore mnie poprosza
i wtedy nie bedzie problemow. Jak juz wstalam to jej powiedzialam, ze staram sie o pomoc od wrzesnia zeszlego roku. Pokiwala glowa a bezdomny mi powiedzial bezczelnie:
 "When you'll finally get it you'll appreciate it more".
Najchetniej dalabym mu po mordzie, dowcipny sie znalazl... Wyszlam stamtad i blagam cie Boze nigdy wiecej!
 

Monday, April 13, 2015

Praktyczny Poniedzialek

Przekazanie dzieci odbylo sie bez wiekszych zgrzytow. Munga z marszu pojechal z powrotem, poniewaz nikt go nie chcial tutaj przenocowac. W sumie dziwne. Ci wszyscy ludzie, ktorzy zawsze byli wazniejsi ode mnie, z ktorymi godzinami wisial na telefonie, gdzie oni sie podziali?
Zadzwonil do mnie z drogi I tlumaczyl mi, po raz enty, ze do Nowego Jorku wroci jedynie wtedy, jezeli sie zgodze na to, zebysmy do siebie wrocili. Wraz z uciazliwym obowiazkiem placenia alimentow nie bedzie go stac na zycie w tym jakze drogim miescie. Jezeli sie zgodze na jego propozycje to ponoc kupujemy dom. Nie wiem z czego jak posiada wylacznie dlugi. Trzydziestego ponoc przyjezdza zeby wycofywac sprawe rozwodowa z sadu. Pozyjemy - zobaczymy.
Dzieci wrocily i w domu zrobilo sie od razu pelno i glosno. Do lazienki ciezko sie dopchac i caly czas ktos sie pod nogami placze. Musialam pojsc do sklepu, zakupy zrobic i obiad ugotowac. Wyrzucilam z lodowki wszystko to, co gnilo przez ostatnie dziewiec dni. Rozpakowalam dobytek przywieziony przez dzieci i wypralam wszystkie brudy. Po calodniowej akcji wieczorem bylam naprawde zmeczona. Nie bylam taka zmeczona ostatnio, bylam wypasiona na kanapie i wymoczona w wannie.
Ania goraczkowala wczoraj caly dzien, dzisiaj rano rowniez, w zwiazku z tym siedzimy w domu. Na jutro musi byc w formie, bo czterodniowe egzaminy w szkole sie zaczynaja. Matematyka i angielski.
 Pojedziemy zlozyc panu doktorowi kurtuazyjna wizyte kolo jedenastej jak otworzy gabinet.
Dominika denerwuje sie, poniewaz to jej pierwsze egzaminy, wczoraj miala placzliwy, jeczacy, klotliwy dzien. To i poza tym pewnie teskni za tatusiem. Z nich wszystkich chyba Dominika sie z nim najlepiej dogaduje. Bylam w takim amoku szczesliwosci, ze mi to absolutnie nie przeszkadzalo. Wrecz przeciwnie, cieszylam sie kazdym jej jekiem. Zobaczymy na jak dlugo mi sie ten stan utrzyma.
Tak na przyszlosc to powinnam miec gdzie zakorkowane w butelce uczucie wszechogarniajacej mnie beznadziei, kiedy dzieci nie ma i wdychac je, kiedy pociechy zaczynaja doprowadzac mnie do szalu ;-).
Zaraz musze ruszyc tylek i doprowadzic do konca roboty domowe, ktorych nie udalo mi sie zrealizowac przez ponad tydzien ;-).
Jutro ide do urzedu w sprawie food stamps. Musze jakos przekonac sedziego, ze moja sprawa nie zostala przeprowadzona tak, jak powinna. Denerwuje sie, poniewaz jestem chora jak mam pojsc cos takiego zalatwiac. Nie wydaje mi sie, zebym byla rasistka, ale te wszystkie czarnoskore urzedniczki z pieciocentymetrowymi paznokciami patrza na mnie zawsze tak, jakby im sie niedobrze robilo na moj widok i traktuja mnie z druzgocaca wyzszoscia. Czuje sie wtedy nic nie wartym, dyskryminowanym strzepkiem nerwow. Sama chcialam, naszprycuje sie melisa, pojde, zrobie co w mojej mocy i bede miala swiety spokoj.

Friday, April 10, 2015

Movie Night $4.99

Mam taka uciazliwa ceche charakteru, ze jak cos zaczne to na dziewiecdziesiat dziewiec procent to koncze. W zwiazku z tym przemeczylam wczoraj trzecia czesc "Hobbita". Fajnie, ze mam to juz za soba, rwanie zeba jest rownie bolesne, natomiast idzie szybciej.
Specjalna nagroda za najbardziej przewidywalna fabule wszechczasow. Chociaz w sumie fabuly to tam bylo malo. Zostalam zaskoczona jedynie smiercia smoka na samym poczatku, ale jego gadanie widac nie zdobylo popularnosci, stad go wyeliminowali.
(W moim zyciu jest zdaje sie wiecej nieoczekiwanych zwrotow akcji niz w tym filmie).
Roznica polegala na tym, ze jak w czesciach poprzednich caly czas gdzies lezli i nie mialo to konca, tak w tej juz dolezli tam, gdzie mieli dolezc, w zwiazku z tym siedzieli w tym miejscu juz przez cale ponad dwie godziny.  I wszystkie rasy (ludzie, orki/gobliny, krasnoludy, elfy) tlukly sie o to popularne miejsce, bo w innych nie bylo tyle zlota.
Oczywiscie nie licze powrotu hobbita do domu, jak juz sie cala akcja przewalila mi po glowie.
Akcji bylo duzo i szybko, tak ze czasami myslalam sobie "ze co", "ze po co?", "ze dlaczego?".
 Oczoplasu dostawalam od tych wszystkich wygibasow. Z kina pewnie wyszlabym slepa i glucha, ale jak sie siedzi na kanapie to przynajmniej mozna sobie zapauzowac i zrobic przerwe na siku, coby nie zwariowac.
Najfajniejszy oczywiscie byl Legolas, ktory robil to, czego nikt inny by nie zrobil. Do tego nieszczesliwie kochal elfke zakochana bez sensu w kims innym, na tym zyskiwal o 50% wiecej na atrakcyjnosci. Chociaz ten, ktorego elfka kochala to akurat byl absolutnie, super CUTE i do tego jeszcze prawego charakteru, upychal krolowi jak ma sie zachowywac na przyklad.
Szkoda ze umarl, bo musielibysmy sie do konca zycia zastanawiac "jak oni to robili?" oraz "jakie dzieci z tego beda?"
Tatulek Legolasa tez mnie pozytywnie zaskoczyl kiedy to jadac na swoim losio-jelenio-reniferze odcial glowy conajmniej szesciu orkom  na raz jednym plynnym ruchem.
Reasumujac: kto mial umrzec to umarl, kto mial przezyc, to przezyl, kto robil zle a mial robic dobrze zmienil zdanie tak, jak powinien, orly przylecialy jak zwykle na samym koncu, bo wczesniej byly widocznie zajete, a smoka zabili. Wiekszych niespodzianek nie bylo.
Wszyscy wygladali podejrzanie staro, zwlaszcza Gandalf byl jakis szary, zmeczony i nie zrobil na mnie zadnego wrazenia. Nawet sie nie wysilil na zadne czary, mary swoja laska.
Ci co ogladaja filmy wylacznie po kolei i nie czytaja ksiazek przezyja ciezki szok kiedy to w filmie "The Lord of the Rings: Fellowship of the Ring" wszyscy zostana odmlodzeni o dziesiec lat. hehehe
Wszystko to po to, zeby jakos wywalic w bloto miliony dolarow.
Juz sie nie moge doczekac co tez kolejnego pan Jackson wymysli. Czy tez bedzie w dalszym ciagu eksploatowal biednego Tolkiena, ktory sie w grobie przewraca??
Najfajniejsze w tym jest to, ze wydalam piec dolarow a nie czternascie, bo wtedy nie bylabym juz taka zadowolona.

Wednesday, April 8, 2015

Telefon...

Ja wcale nie musze spac, przeciez nie musze isc do pracy dzisiaj zeby zarabiac kase na utrzymanie dzieci? Dlatego mozna do mnie dzwonic o pierwszej na ranem z milionem problemow?
Bo przeciez Natalia sie wczoraj pochorowala i olaboga trzeba do mnie dzwonic, jakby to byla conajmniej moja wina? Skandal bo jego mamusia i siostra nie maja termometru, ktory sie do ucha wklada??? I co ja mam z tym termometrem do Pittsburgha leciec? On nie ma kasy zeby wziac dziecko do lekarza? Na benzyne nie ma, na to na sramto? To jak sie przepraszam nastawil na dziewieciodniowa wizyte trojki dzieci?
Co JA zrobilam z tymi dziecmi, ze nie sluchaja i zachowuja sie jak potwory (monsters sie wyrazil ??!!??!?!). To nie sa te same dzieci, ktore ON (???!?!?!?!) wychowal? I to wszystko do mnie gada przy dwojce dzieci, ktore nie spia o pierwszej nad ranem i Natalia placze??? WTF?
Przez caly tydzien same problemy. Bo on nie ma pieniedzy, bo dzieci maja zadanie domowe, bo dzieci czegos zapomnialy. I ze wszystkim do mnie.
Text, bo on nie ma zamiaru wiecej pracowac, poniewaz ma problemy ze zdrowiem, zamierza isc do lekarza i starac sie o zwolnienie z pracy. Handicap status. lol.
WTF? Ale na szlajanie sie po lesie i na polowanie to ma sily? Tylko na zarabianie na utrzymanie dzieci nie ma?
Dwa dni temu mowil, ze przywozi dzieci wczesniej do domu. Dzisiaj w nocy mi powiedzial, zebym sobie sama przyjechala po dzieci do Pittsburgha.
Trzy dni temu nie przyjezdza na rozprawe sadowa trzydziestego kwietnia.
Dzisiaj w nocy przyjezdza zeby zatrzymac rozwod, bo to krzywdzi dzieci i my musimy byc razem (??!?!?!?!?!).
Wczoraj mi napisal, ze najlepszym pomyslem byloby zeby dzieci podzielic i jedno dziecko powinno mieszkac z nim. On juz rozmawial z dziecmi na ten temat (??!?!?!?!) i Ania mu powiedziala, ze sie nie zgadza (ciekawe co mu te dwie pozostale powiedzialy?!?!?!?!). Bo on zna wiele takich par, ktore tak zrobily. Bo Munga potrzebuje/chce/wymaga/oczekuje i wszyscy maja sie dostosowac.
Potrzebuje miec pet i zamiast sobie psa kupic dziecko mu potrzebne. Ciekawe dlaczego jedno a nie na przyklad dwoje!
Nastapil koniec swiata, bo mu sie dzieciaki pochorowaly lol.
Ale to on zawsze wychowywal dzieci i teraz jak wyjechal to ja te dzieci mu zepsulam.
Slowo daje cos mu sie z glowa porobilo temu czlowiekowi. Jak szybko do roboty nie pojdzie to mu sie juz do cna wszystko popierdoli.
I oswiadczam tu wszem i wobec, ze to byl ostatni raz, kiedy dzieci pojechaly do Pittsburgha! Kolejnym razem pojada, jak dostane pod nos pismo z sadu, ktore mnie do tego zmusi. Jakby nie dosyc bylo, ze ja tu siedze i sie stresuje przez ich cala nieobecnosc to jeszcze musze wysluchiwac jakis nonsensow!
Druga nad ranem a ja spac nie moge. Glupi idiota mnie obudzil i sam poszedl spac.

Monday, April 6, 2015

Bad, Bad Girl.

W sobotni poranek mialam zaplanowane wiosenno - swiateczne porzadki. Nastawiona bylam pozytywnie. Poszlam do sklepu, kupilam sobie swieza bulke, zrobilam sobie kawy. Dobrze mi bylo dopoki nie siadlam na kanapie i nie zaczelam myslec o dzieciach. I nastroj mi kompletnie siadl, bo dostalam takiego paralizu ogolnego, ze juz tylko moglam siedziec i plakac. W tym stanie doszlam do najbardziej prymitywnego i prostego wniosku, czyli zeby pojsc do sklepu i kupic sobie butelke wina.
W samo poludnie ja otworzylam i ruszylam tylek z kanapy. Udalo mi sie wyszorowac prysznic i kuchenke. Pierwsza butelka zajela mnie na trzy godziny. Poszlam do sklepu po druga butelke. Jak kolezanka zadzwonila to bylam juz w polowie drugiej butelki. W sumie to nie siedzialam na tylku, ale nie wiem co tak naprawde robilam bo efektow zadnych nie bylo  (poza prysznicem i kuchenka). Kolezanka przyszla kolo czwartej, zostawila przygotowania do swiat, meza i dziecko.
Kupila jeszcze dwie butelki wina.
Imprezowalysmy do polnocy.
W niedziele wielkanocna zwleklam sie z lozka, wzielam prysznic, glowe nawet umylam. Nie moglam nigdzie znalezc telefonu zeby poinformowac pastora, zeby nie przyjezdzal po mnie. Dlatego sie przygotowalam, bo mi glupio bylo, ze on przyjedzie taki kawal a ja do kosciola nie pojde. Jak zadzwonil i bylam w stanie zlokalizowac telefon to juz mi kondycja siadla i zaczelam rzygac. W zwiazku z tym powiedzialam mu, jaka ze mnie idiotka, ze pozycja w pionie mi absolutnie nie wychodzi i niestety bardzo mi przykro ale musze isc sie polozyc. 
Slychac bylo, ze pastora wgielo ale kulturalnie powiedzial 'ok'.
 Poszlam spac i tak przespalam cala Wielkanoc. Do znajomych na swiateczny obiad nie poszlam. Glowe zreperowalam sobie dopiero wieczorem, kiedy bylam w stanie wziac tabletki przeciwbolowe.
Dwa dni stracilam bez sensu, ale tez absolutnie przestalam myslec o dzieciach.  
Napisaly mi sms'a "Happy Easter". Nawet nie zadzwonily.
No coz jeszcze szesc dni. Mam oczywiscie ambitne plany hehehe. Musze je sobie na kartce napisac i trzymac sie z daleka od sklepow monopolowych.

Saturday, April 4, 2015

...

Wyslalam dzieciaki do Pittsburgha z kochajacym tatusiem na swieta. Byl to moj wlasny, fantastyczny pomysl. Zrobilam to, co najlepsze dla dzieci. Osiagnelam taki stopien wypalenia materii, ze wystruganie z siebie entuzjazmu na swieta okazalo sie niemozliwe. Przez ostatnie dwa tygodnie pracowalam non stop dwie roboty. Wszyscy chca miec ladnie na swieta nie? Dzisiaj usiluje wlasny dom sprzatnac i najlepiej wychodzi mi siedzenia na kanapie i ogladanie programow w telewizji na temat szukania i renowacji domow.
Dzieci rzecz jasna wcielo, jakby sie pod ziemie zapadly. Gadanie do nich o potrzebie codziennego dzwonienia do mamusi jest bez sensu. Wszyscy oferuja tam szeroki wachlarz atracji i zajmuja dzieciaki od rana do wieczora. Tak, ze czasu nie maja zeby sms'a wyslac.
Jest mi bardzo zle. Tak, wiem, ze mam kupe rzeczy do roboty, ale mi sie ich nawet na kartce napisac nie chce. Spac w nocy nie moge. Siedze i placze.
Nie wiem, czy kiedykolwiek sie do tych separacji przyzwyczaje. Oczywiscie Munga podsumowalby to, ze sama jestem sobie winna, bo przeciez on mi oferuje caly czas, zeby bylo tak jak dawniej. To ja sie nie zgadzam, ergo: mea culpa.
Musze uzupelnic zapas melisy i butelke wina kupic. Na lody juz sie patrzec nie moge.
Nie wiem, jak przezyje do przyszej soboty, na razie mam dolek.