Saturday, September 6, 2008

Codziennosc

W zalozeniu to wszystko jest proste. Wszyscy maja byc zadowoleni i zadbani, maja miec czyste twarze,zeby i podtarte tylki. Maja byc nakarmieni i miec zapewnione to, czego potrzebuja. Mezczyzna rowniez. Z tym, ze on dodatkowo jeszcze wymaga odessania nadmiaru plemnikow, padajacych mu na mozg. Mieszkanie powinno byc z wygladu mile dla oka. Wymaga to troche czasu i nakladu energii ale nie za duzego wysilku intelektualnego. Kluczem jest prawidlowa organizacja. Kobieta nie powinna zalatywac wczorajszym oddechem i nieswiezymi pachami. Powinna znalezc w sobie sile i energie na caly dzien i noc rowniez. Powinna byc wsparciem i opoka. Powinna zajac sie wszystkimi wokol niej najlepiej ze spiewem na ustach. Wybierajac stary model zycia z zamierzchlych czasow mezczyzna pracuje, dzieci zdobywaja wiedze w instytucji a kobieta siedzi w domu. Kiedy opanuje ona inteligentne trzymanie jezyka za zebami wszyscy sa szczesliwi. Dni plyna, niby kazdy inny a wszystkie do siebie podobne.
Et, szare zycie dopadlo mnie na pare chwil...

Thursday, September 4, 2008

Pierwsze Koty...

Szkola. Natalia i Ania bardzo lubia i owszem. Nawet jednej lzy nie uronily z tesknoty za swoja biedna matka i z powodu traumy rozstania. Po wymuszeniu calusa na do widzenia poszly i nawet sie nie obejrzaly. U Ani dzieci placza i zgrzytaja zebami. Ona sie wstydzi i malo odzywa ale prze do szkoly z zacieciem i ochota wielka. Duzo opowiadapo wyjsciu, wiele wrazen. Natalia na dzien dobry dostala kartke zakupow na trzydziesci pozycji. Zostawianie i odbieranie Natalki to jedno, wielkie zamieszanie. Jakos sobie zle zorganizowali to wszystko. Rodzice i dzieci kotluja sie na kupe, autobusy szkolne trabia, jacys rodzice bez mozgow parkuja na miejscu dla autobusow, bol glowy, koniec swiata. Najgorsze to odebranie Ani i przejscie z jednej szkoly do drugiej po Natalke. Mam na to dwadziescia piec minut czasu i kurcgalopkiem zajmuje mi to dwadziescia piec minut czasu. Dzisiaj przy trzydziestu stopniach pot lecial mi ciurkiem z czola i zalewal oczy. Glowa tetnila z wysilku i goraca. Sentymentalnie pomyslalam sobie, ze nie wiem jak dawalam rade w zeszlym roku. Przeciez tam bylo dalej?
A jeszcze nawet zadania nie dawali.
Pytam mojej wyrodnej pierworodnej: "A tesknilas za mamusia w szkole?" I strzelam zachecajacy usmiech jaka to jestem fajna, warta tesknoty i w ogole. A Natalka mowi: "Nie". No to robie odpowiednio zasmucona mine, poniewaz co jest do cholery, taka zmije mala sobie na lonie wyhodowalam? I Natalka moje kochane, realistyczne, pragmatyczne dziecko szybko dopowiada: "Ale dalej ciebie kocham?"
Reasumujac szkola moze jest i dobra dla dzieci ale dla rodzicow (przynajmniej dla mnie) to ciern w tylku. Te tony papierow, korespondencja z nauczycielka, jakies zbieranie funduszy dla szkoly ze sprzedazy jakis rzeczy, ktorych czlowiek nawet nie potrzebuje, dostarczanie jakis materialow typu sztuczne kwiatki, milion innych pierdul. Gdyby nie dwie godziny z jednym dzieckiem na stanie kiedy to panuje cisza i spokoj w domu to chyba nie lubilabym szkoly moich dziec
i.