Wednesday, October 8, 2008

To i owo, kolorowo


Jesienna modnisia, jak schudla to sie w koncu w ciuchy miesci ;-)

Po imrezie urodzinowej nastapil demontaz i dewastacja dekoracji, ktore wieszalam w pocie czola.

Uniwersalna technika jedzenia loda wodnego.

Zywot czlowieka zmeczonego.

Jestem sobie przedszkolaczek,
Mam warkocze i plecaczek.

Sunday, October 5, 2008

Zakochana, niezmiennie

Nie wiem juz nawet od ilu lat , wiem tylko, ze w tej materii nic sie nie zmienia. Zawsze moj numer jeden, moje lakarstwo na wszystkie smutki i moj afrodyzjak. Zawsze przy mnie na dobre i na zle. Dzisiaj dla mnie zaspiewal. Bylam prawdziwa ja, obnazona i egoistyczna i ON.
Muzyka przeniknela kazda moja komorke, rozsadzila umysl. Slowa tego nie opisza. Glos, aranzacje piosenek niesamowite. Tylko pewien niedosyt pozostanie, ze krotko, jeden bis i wszystkich wykopali do domu. A ja moglabym i cala noc i bez konca ;-)


Saturday, October 4, 2008

Z jesienia

Do domu zaczal upychac sie zwierzyniec zewnetrzny. Muchy zdarzaja sie jedynie sporadycznie, glownie te male owocowki, doprowadzajace mnie do szalu, ktore lapie na reke. Komary to wycwanione amerykanskie mutanty, ktore nie dosc, ze maja barwy ochronne, czarne w biale plamki i ciezko je namierzyc, to jeszcze sa takie sprytne, ze nie chowaja sie pod sufitem jak porzadny polski gatunek, tylko w najbardziej trudnych miejscach. Sa jeszcze takie wielkie obrzydliwe pseudo stonogi, ktore ciezko jest dogonic, ze wzgledu na przewage nog zapewne. Odwiedzaja nas pajaki, jakies smetne mrowki placza sie po podlodze. No i oczywiscie przypomniala sobie o nas mysza. Byla w zeszlym roku ale inteligentnie przestala przychodzic w odwiedziny kiedy to Robert wystawil klejolapki, malo humanitarne w moim mniemaniu i powiedzialam, ze nie ma mowy. Otoz powyzsza wrocila i czula sie tak, jakby to cale zarcie lezalo pod stolem specjalnie dla niej a nie dlatego, ze mamy na przyklad balagan. Zatrudnilam w zwiazku z tym mojego mysliwego, bo juz od trzech lat sie marnuje i niczego nie upolowal. Na szczescie naganianie przy moim skromnym udziale zakonczylo sie sukcesem i maz obrosl w piorka pawie.

Wypuscilismy zakladnika w krzaki. Niestety zdaje sie byla to mama mysz, bo po paru dniach wyszla w srodku dnia mala myszka, pewnie glodna i szukajaca mamy, poniewaz byla bardzo zagubiona i zdezorientowana. Ja z kolei zlapal kolega po przestawieniu paru mebli. Kosz mamy pod reka na wypadek objawienia sie reszty mysiej rodziny, teraz juz jestesmy profesjonalisci.

Friday, October 3, 2008

Czterolatka


Ania przez rok bardzo sie zmienila. Wyrosla, schudla i rozkwitla. Chetnie chodzi do szkoly, po krotkotrwalym kryzysie, w domu organizuje sobie czas. Najchetniej bawi sie sama, za zamknietymi drzwiami. Uklada niekonczace sie kompozycje z zabawek, urzadza rozne scenki i inscenizacje. Moja najwieksza indywidualistka, wszystko robi inaczej, po swojemu. Kochajace dziecko, umiejace sobie radzic w zyciu. Lubi byc w centrum zainteresowania i popisywac sie przed ludzmi, ktorych zna, bo poza tym jest niesmiala. Niestety najmniej odporna na choroby, alergiczna i astmatyczna, trzese sie nad nia moze troche za bardzo, ale pamietam jak to ze mna bylo. Aniu wszystkiego najlepszego, jestem z Ciebie bardzo dumna.