Sunday, June 27, 2010

Zakonczenie roku

W piatek mialam ostatni dzien pracy. Co za ulga! Nie zebym chciala siedziec w domu ale sama koncepcja chodzenia do pracy mnie wykancza ;-). Jestem z siebie bardzo dumna, dalam rade. Przeorganizowalam zycie calej rodziny i poskladalam wszystko do kupy. Robert wydoroslal i przeszedl przyspieszony kurs przystosowania do zycia w rodzinie, chociaz w dalszym ciagu wszystko zwala na to, ze poszlam do pracy (na przyklad jak Dominika nie slucha to wlasnie dlatego hehh). Wszystkie polskie mamy obdarzyly mnie czekoladkami i kwiatkami. Poplakalam sie raz przy pozegnaniu z chlopczykiem, ktorym sie opiekowalam. I z glowy.
Od wrzesnia nastapi komplikacja, poniewaz zmieniaja nam godziny pracy i nie wiem jak pogodze prace z odbieraniem wlasnych dzieci ze szkoly. Poza tym Robert nagral mi prace jako korepetytor. On ma jakies problemy, nie godzi sie na to zebym pracowala a jeszcze mi dowala obowiazkow. Jednak tym wszystkim bede sie zajmowac dopiero pod koniec sierpnia. Na razie musze sie przestawic na inne tory: co kupic, co spakowac, co zalatwic...

Monday, June 21, 2010

Obiad

Przyszlam z pracy, Robert podchodzi do mnie z blyskiem w oku i paroma zadrukowanymi kartkami:
"Jutro robie tradycyjny polski obiad".
Uprzejmie sie zdziwilam:
"A co robisz?"
"Glupki" hehehehehehe.
Slyszac moje dzikie rzenie przyszla Natalka i przeczytala:
"Golabki" tak jak napisane bylo bez polskich liter, hehehehe.
Poplakalam sie ze smiechu.

Monday, June 14, 2010

A po wizycie....

Tesciu na pozegnanie rzucil haslem: "Przyjedziemy wkrotce, jak wrocicie z Polski". Ufff. Dla mnie raz na rok w zupelnosci wystarczy, wcale mi sie nie podoba, ze sie tak krewni rozjezdzili.Wypadaloby sie gdzies dalej przeprowadzic., najlepiej na Ksiezyc.
Sa plusy i minusy rzecz jasna. Dzieci za dziadkami szaleja, kuzynka trzyletnia natomiast oszalala na naszym punkcie, dziadek z babcia zadowoleni jedli i ogladali telewizor.
Zaliczylam dwa razy plac zabaw, zaliczylam rowerki, zajelam sie dziecmi, nie musialam gotowac. Zaliczylam jedna awanture przed telefon z rozhisteryzowana siostra przyrodnia Roberta, mama dziewczynki, ktora przyjechala i ktora sie cztery dni opiekowalam. Powod tak bez sensu, ze szkoda slow.
Dobrze, ze szybko cos to po mnie splynelo, widac zalezy mi na niej tak jak jej na mnie hehh.
Tylko jedna rzecz mnie zbulwersowala. W niedziele wyszlismy z Robertem po raz pierwszy od dwoch lat z domu, cos zjesc i do kina. Powiedzielismy tesciowej, ze wrocimy kolo 12 i tak tez zrobilismy. Wchodzimy do domu, tesciu spi na kanapie, tesciowa w pokoju dzieci spi z Ania i wnuczka, drzwi zamkniete. W drugim pokoju, za zamknietymi drzwiami spiace Natalia i Dominika. Tesciu i tesciowa mieli dzieci pilnowac tak? To jak to robili jak spali i drzwi byly zamkniete?
Wchodzimy do naszej sypialni, smrod az cofa, jakby ktos zwymiotowal. Sprawdzam Natalie - w porzadku, sprawdzam Dominike - cala zerzygana. Cala buzia, pol twarzy, cale ucho a we wlosach kaluza wymiocin. Serce mi stanelo jak sprawdzalam czy oddycha. Wymiociny byly kolo ust zaschniete, wiec musiala zwymiotowac dluzszy czas przed polnoca. Wykapalam dziecko, do 2 w nocy nie moglam zasnac. Dominika sie nawet nie obudzila jak wymiotowala, moglam rownie dobrze zachlysnac sie i udusic. Moglam wrocic z randki do niezywego dziecka!
Rano tesciowie wyluzowani przy kawusi, juz mi sie nawet do nich gadac nie chcialo. Dzieki Bogu poszlam do pracy.
Dzieci byly w niedziele dwie godziny na urodzinach, okolo 3 po poludniu dostaly pizze. Tesciowie doszli do jakiegos dziwnego wniosku, ze to byl obiad. W zwiazku z tym dali dzieciom czipsy (!!???!?!!) i truskawki i nic poza tym. Dzieci powiedzialy mi, ze byly glodne. Tesciowie siedzieli pod telewizorem jak przyszla przyrodnia siostra Roberta, jesc nie dali. Dominika rzygala czipsami i truskawkami.
Nie chce mi sie nawet kontynuowac tematu.
Podsumowanie: tesciowie wiecej sami znaszymi dziecmi nie zostana. Rodziny Roberta mam dosyc na kolejne szesc miesiecy, jak pomysle o jakimkolwiek kontakcie z nimi wlosy na karku staja mi deba.

Thursday, June 10, 2010

Update

Tesciowa w ramach "niespodzianki" przywiozla tescia i trzyletnia wnuczke. Cieszymy sie bardzo. Na dodatek przyszla sasiadka z dolu z trzyletnim synem. Czuje sie jakbym mieszkala w wesolym miasteczku...

Wednesday, June 9, 2010

Siostra Przyrodnia

Nasza rodzina powiekszyla sie tymczasowo o dodatkowa osobe. Z Pittsburgha przyjechala siostra Roberta, wiek dziewietnascie lat. Udostepnilismy jej pokoj Natalki do konca sierpnia. Pod koniec czerwca ma isc do szkoly na Times Square, a w miedzyczasie szuka pracy. No coz, pamietam czasy kiedy mialam dziewietnascie lat. Dziewcze nie wraca na noc do domu i zapomina zadzwonic. Kladzie sie pozno i spi dlugo. Gdzies w caly obraz jest wpasowany tez bojfrend, ktory wyglada jakby mial dwanascie lat. Jest mila i moge ja poprosic o pomoc a dzieciaki za nia szaleja. Nie wiem jak czlowiek radzi sobie z nastolatka, poniewaz sama dalej tkwie w przedszkolu/podstawowce. Chociaz 19 lat to juz raczej nie nastolatka.
Na dodatek jutro przyjezdza tesciowa...

Friday, June 4, 2010

Blisko coraz blizej...

Wyjazd nie nabral dla mnie jeszcze realnych ksztaltow. Kupilam sobie ladny zeszycik w sklepie za dziewiecdziesiat dziewiec centow z przeznaczeniem na planowanie wyjazdu. Nie mam na to ani sily ani czasu. Jak na razie udalo nam sie zalatwic paszporty dla dzieci. Za kazdym razem jak otwieram te piekne, wypasione, buzeranckie hamerykanskie paszporty to rycze. Myslalam, ze bede plakac jak bilety kupie ale okazalo sie, ze wcale nie. Natomiast paszporty owszem. No piekne sa, maja szpanerskie rysuneczki, obrazeczki, slowa madrosci i co tam jeszcze udalo sie upchnac. Aha wielkiego amerykanskiego orla.... i flage.

Walizek nie mamy ale za to kablowka przyslala reklamowke z takimi wieszczymi slowami jak ponizej, w zwiazku z tym zrobilysmy odliczanie do punktu zero.



Ja prawde mowiac odliczam bardziej do konca szkoly niz do wyjazdu. Nie moge sie doczekac kiedy bede miec wolne.