Sunday, September 29, 2013

Doktor Jekyll and Mr Hyde

Alkohol zmienia czlowieka. W kogos nie do poznania. U nas jest to Zly Bob, ktory odniosl spektakularne zwyciestwo nad Robertem. Walczylam z nim wczoraj pol nocy, po tym jak obudzil mnie o pierwszej nad ranem kiedy to wrocil od swojego kuzyna, z ktorym wypil 30 piw. Zostalo mi wygarniete znowu co zrobilam zle przez 11 lat, dowiedzialam sie, ze on mnie nie moze zniesc, dowiedzialam sie, ze nie dostane czego od niego chce, dowiedzialam sie, ze skrzywdze wlasne dzieci, ze jestem a..hole. On sobie tak wszystko ladnie zaplanowal jak najtanszym kosztem a ja poniewaz jestem zlosliwa i wredna nie chce sie na to zgodzic. Dlatego wlasnie jestem nienormalna. On sie stad nie wyprowadzi a jak nie zrobie czego on chce ode mnie to przestanie placic za czynsz.  
Dowiedzialam sie, ze ostatni tydzien pazdziernika Bob ma wolny tydzien wakacji i zabiera dzieci do Pittsburgha. Na Halloween i inne atrakcje. Ja na to, ze beze mnie dzieci nigdzie nie jada i nie wyrazam zgody. Pieklo sie rozwarlo. On mnie nie wezmie, bo moj widok jest mu wstretny a on od dziesieciu lat nie spedzil tego swieta z dziecmi. No przykro mi Bob, ze ty to sobie tak wszystko ladnie planujesz a ja nie chce sie na nic, co jest dla ciebie takie wygodne zgodzic.
Potem nastapila dwugodzinna przerwa od 2 do 4 nad ranem kiedy to Bob rozmawial przez telefon, bo ma przyjaciol, ktorzy go wspieraja. A potem wziela go ochota na wspolzycie i zgadnijcie do kogo przyszedl? Wybronilam sie tym razem histeria, modlitwa i grozeniem policja. Nastepnym razem zadzwonie po policje a jak dojdzie do penetracji zglosze gwalt. Zarty sie w tym momencie skonczyly.
 

Saturday, September 28, 2013

Minal Tydzien

Najgorsze to te lzy. Nie chce ich, nie potrzebuje a plyna i plyna. Dzisiaj musialam wyjsc ze sklepu spozywczego, bo sie rozplakalam. Zobaczylam te dzikie tlumy ludzi i zaczelam sie zastanawiac jak najlepiej wydac te sto dolarow jalmuzny i sytuacja mnie przerosla.
Wypadaloby sie juz zaczac zbierac do kupy ale jakos mi to nie wychodzi. Chodzenie do pracy i zajmowanie sie dziecmi z twarza pt.: "wszystko jest cacy - glacy" mnie wyczerpuje. Jak mam chwile kiedy jestem sama - to placze.
Staram sie nie zastanawiac nad za wieloma rzeczami na raz, bo wtedy wpadam w panike.
Moj maz nie ma czasu porozmawiac, zreszta juz rozmawialismy. Przedstawil mi swoj przemyslany latami plan: szybki rozwod, dzielimy wszystko pol na pol (w tym dzieci), wyprowadzamy sie do New Jersey i zyjemy dlugo i szczesliwie. Co prawda male zmiany bedziemy musieli wprowadzic, ja na przyklad bede musiala rzucic prace a dzieci swoja szkole i przyjaciol. No ale niestety jest to jedyna droga, ktora umozliwi Robertowi utrzymanie wszystkiego i pomaganie mi bez ograniczen. Taki sie zrobil przedsiebiorczy, ze wszystko chce zalatwic najszybciej i najtaniej.
Dzisiaj Robert ma dzien wolny. Myslicie, ze spedza go rozwiazujac jakies problemy, pomagajac mi robic zakupy oraz spedzajac go z dziecmi? Taka wersja istniala w srode. Od tego czasu uplynelo duzo wody w Hudsonie. Okazalo sie, ze kuzyn potrzebuje pomocy przy remoncie domu. Dzieci przyjda z polskiej szkoly i zapytaja gdzie tatus, bo przeciez wiedza, ze ma wolne. A tu niespodzianka, tatus ma cos innego do roboty. I to jest wlasnie osoba, ktora chce wylaczna opieke nad dziecmi.
Dowiedzialam sie, ze to zle znosze ze wzgledu na element zaskoczenia, on przeciez mial czas sobie wszystko przemyslec. Ale mam "take it easy" i "try to relax". Wlasnie to zamierzam zrobic jak tylko przestane plakac... ale wtedy to jego ladnie zaplanowane zycie mu sie troche skomplikuje.....

Thursday, September 26, 2013

Zmiany

Malymi kroczkami dzien po dniu. Dzieci musialy zreygnowac z marzen o chodzeniu na jakiekolwiek lekcje tanca. Nie zapisalam je na zuchy, ktore sa w polskiej szkole. Wczoraj zrezygnowalam z lekcji pianina. Najchetniej zrezygnowalabym z polskiej szkoly, ale jakiekolwiek pozory normalnosci musze zachowac. Poza tym w sobote jak dzieciaki ida do szkoly to jest to jedyny czas kiedy jestem sama i moge pomyslec o zyciu i cos pozalatwiac.
Robertowi bardzo sie spieszy z tym rozwodem, tak bardzo, ze az sie go zapytalam czy juz ma kolejny slub nagrany. Druga mozliwosc to taka, ze chce zebym wszystko szybko podpisala zanim sie zorientuje, ze on mnie w balona robi (i "balona" to jest bardzo eleganckie wyrazenie, zastepujace mnie eleganckie wyrazenie). 
Zadzwonilam dzisiaj na numer pomocy, ktora oferuje moja praca. Prawnik ma sie ze mna skontaktowac. W sobote bede mogla poszperac po internecie.
Dzieki Bogu mam przyjaciol, ktorzy sa przy mnie,wspieraja i pomagaja.
Dziekuje Wam bardzo!


Monday, September 23, 2013

Dzien Numer Trzy

Pojezdzilam sobie wczoraj meblami bez ograniczen. Jak przejechalam juz w jedna strone, to doszlam do wniosku, ze bez sensu to zmieniam i musialam potem pojechac w inna strone. Wszystko wszedzie lezy na podlodze. Tylko Robert ma wlasny pokoj skonczony, ze wszystkimi swoimi klamotami. Wyglada jak pokoj nastolatka: "ja i moje zabawki". Pamietam 6 lat temu mial taki sam pokoj, od tego czasu chlopak sie w zaden sposob nie zmienil, w zaden nie rozwinal.
 I nie myslalam, ze wykorzysta go glownie do picia. Jak teraz ma wlasny kat, to moze nie? Nie spalam dzisiaj od pierwszej, bo przeciez swietnie sie bawil z kumplem przez telefon i tlukl sie po calym domu.
Powiedzialam mu, ze ma jak najszybciej znalezc sobie inne mieszkanie, wyprowadzic sie oraz zalatwic papiery o rozwod. Dopiero jak zniknie mi z horyzontu i przestanie mnie nerwowo wykanczac bede w stanie wziac sie za prawdziwe moje problemy pt.: "Jak zyc?" a nie "Jak zyc z alkoholikiem". Na pewno mi sie od razu polepszy jak tylko sie wyspie I nie bede sie musiala codziennie wieczorem zastanawiac: wroci - nie wroci? pijany - trzezwy?
Ania z Dominika zostaly gdzie byly a ja mam wspollokatorke - Natalie. Jej pierwsza akcja na nowych smieciach bylo powieszenie tuz nad lozkiem plakatow jakis nastolatkow z Disney Channel i 1 Direction, rzecz jasna. Dziecko mi zaczelo dorastac I w takim to waznym dla nas czasie tatus postanowil zwariowac... 

Sunday, September 22, 2013

Dzien Numer Dwa

Dzisiaj przemeblowanie mieszkania. Moj maz potwierdzil, ze rzeczywiscie tak czuje, tak mysli i tak chce zrobic. Nie, nie chce naprawiac malzenstwa, bo przeciez juz tego probowal (!!??@?!!) i nie potrzebuje korzystac z zadnej pomocy specjalistow. My nigdy nie mielismy ze soba nic wspolnego i nie bedziemy miec, w zwiazku z tym nie ma co naprawiac.
Zaproponowalam mu na poczatek, ze dostanie wlasny pokoj, gdzie bedzie sobie mogl robic co chce. Przeprowadzka kogokolwiek, gdziekolwiek z dnia na dzien jest nierealna.
W zwiazku z tym Roberta przenosimy do pokoju Natalii, mnie i Natalie do pokoju Ani i Dominiki a je dwie do pokoju mojego i Roberta. Dzieciom wytlumaczylismy, ze Robert potrzebuje swojego miejsca gdzie bedzie mogl siedziec po nocach na komputerze. Polaczenie telewizora z komputerem w duzym pokoju mu nie odpowiada, bo kazdy mu lazi a poza tym na kanapie  ma niewygodnie. Dzieci najpierw uprzejmie sie zdziwily a nastepnie poproszone o pomoc zaczely wszystko planowac. Jakos nie wydalo im sie dziwne, ze mama i tata nie beda spac w jednym lozku. Jedynie Ania sie zdenerwowala, bo ona nie lubi zadnych zmian. Nawet przenosiny ubran z jednej szafki do drugiej, w obrebie tego samego pokoju oblala kiedys lzami.
Oczywiscie prosze zgadnac kto bedzie sie dzisiaj tym wszystkim zajmowal a kto idzie do pracy? Kto bedzie musial przesunac wszystkie meble, przeniesc wszystkie rzeczy i ubrania?
Ale to dobrze, jak nie bede miala czasu na myslenie to nie bede tez plakac. A musze przestac, poniewaz jutro trzeba isc do pracy. Trzeba dzisiaj odrestaurowac spuchnieta i czerwona gebe zeby sie na jutro przyjemnie prezentowala.

Saturday, September 21, 2013

Dzien Numer Jeden

Z nowej reszty mojego zycia. Przede wszystkim musze przestac plakac. Nic to nie da, a tylko zmarszczki mi sie od tego robia i glowa mnie boli.
Jakie sa fakty? Moja druga polowa zwariowala najpewniej, bo wszystko to, co mowi nie ma wiekszego sensu. Jedyna pewna rzecz, ktora najlepiej do mnie dotarla to to, ze chce rozwodu. Moj maz juz podobno od trzech lat nie jest ze mna szczesliwy. Nie mamy ze soba nic wspolnego w jego mniemaniu, a nasz zwiazek do niczego nie prowadzi. No fajnie, facet ma prawo do wlasnego, drastycznie odrebnego zdania. Chociaz dla mnie to byly najszczesliwsze lata naszego zwiazku, no ale kobiety to sobie wiele rzeczy potrafia uroic, czyz nie? I ogolnie to milosc jest slepa.
Otrzymalam propozycje nie do odrzucenia, moj maz jest bardzo szczodry i bardzo mu zalezy na moim szczesciu, Otoz pomoze mi znalezc niewielkie mieszkanie, moge isc do szkoly i zrobic dyplom, ktory umozliwi mi znalezienie lepszej pracy. Rzecz jasna on i dzieci zostaja w, do niedawna naszym wspolnym mieszkaniu hehh. (W moim wlasnym tlumaczeniu to moge sie pakowac i spier....).       Moj maz robi postepy w planowaniu, bo pierwsza propozycja to bylo wyprowadzanie sie do stanu obok. W ogole to dzieki Bogu nie wyprowadza sie do Pittsburgha.
Nie wiem dlaczego to ja mam byc ta osoba, ktora ma sie pakowac jak przeciez do prawie wczoraj zylam dlugo i wydawalo mi sie ze szczesliwie. Oczywiscie nie bede sie rozwlekac nad trzytygodniowa sesja alkoholowa, ktora pomogla mojemu mezowi w podjeciu decyzji
i w gruntownym zaplanowaniu naszego (i dzieci) zycia.
Patrze na tego czlowieka, ktory mial mi byc bliski i tuz obok az do konca wrzechswiata i mysle sobie: "Kto ty jestes? Co ci sie czlowieku z glowa porobilo?" Niestety jak wiemy kobiety i mezczyzni to dwa rozne swiaty i ta druga strona na zawsze pozostanie zagadka.
Zamierzam na razie poobserwowac sobie rozwoj sytuacji i zobaczyc co stanie sie dalej. Nie moge nic robic pochopnie ze wzgledu na trojke dzieci, bo to one i ich szczescie sa tu najwazniejsze.

Friday, September 20, 2013

Ja i Moje Zycie???

Dzisiaj o szostej rano sie okazalo, ze moje zycie wcale nie bedzie tak zorganizowane i monotonne jak sobie optymistycznie zaplanowalam w poprzednim wpisie. Wrecz przeciwnie - juz nic nie bedzie tak jak bylo. Wszystko bedzie inaczej. Juz nie bedzie wiecej na dobre i zle, do grobowej deski, i zyli dlugo i szczesliwie. Okazuje sie, ze zbudowalam sobie przez ostatnie trzy lata domek ze szkla, zylam w swiecie iluzji i bajki. Dzisiaj nastapilo przebudzenie, druga osoba mysli zupelnie inaczej, chce czegos innego. I to od trzech juz lat......

Thursday, September 12, 2013

Ja i Moje Zycie

Mialabym szanse wziac udzial w konkursie, moje zycie jest niesamowicie fascynujace od wrzesnia do czerwca:
Od poniedzialku do piatku: praca, odebrac dzieci, zrobic zakupy/isc do biblioteki, ugotowac obiad, pomoc przy zadaniu, polozyc do lozka, umyc naczynia.
Sobota: zaprowadzic do polskiej szkoly, zrobic zakupy, odebrac z polskiej szkoly, ugotowac obiad, zrobic pranie.
Niedziela: isc do kosciola, ugotowac obiad, posprzatac dom.
A teraz prosze bardzo sto komentarzy.......

Saturday, September 7, 2013

Ostatnia Wycieczka

Tak piekny byl dzien dzisiaj, ze grzechem byloby siedzenie w domu. Wybralysmy sie do Parku Centralnego, Wszystkie zdjecia robione sa starym, tanim, ale grunt, ze malym aparatem stad ich jakosc jest wysoce watpliwa.
 
 

 
Jedna z najwiekszych atrakcji to wspinanie sie po skalkach.
 



W dole wesole miasteczko, ktore jest strasznie przeplacone i w zwiazku z tym nie dalam sie namowic tym razem. Po wakacjach jest tam lodowisko.



 
Plac zabaw, z konstrukcja w ksztacie murow, po ktorych dnie plynie woda w czasie upalow.  


 
 
W Parku Centralnym oprocz wiewiorek i ptakow, mozna znalezc rowniez konie.
 


 
Ludzie zarabiaja pieniadze w rozny sposob. Sprzedaja pamiatki, robia balony, maluja twarze,graja na instrumentach, pokazuja sztuczki magiczne, wroza z reki, chodza na szczudlach, dmuchaja gigantyczne banki mydlane itd., itp., za kazdym razem cos innego.



 
Fontanna Bethesda


 
Nareszcie udalo nam sie - glownie dzieki naleganiom dzieciakow, na przejazdzke lodka po jeziorze. Czekalysmy w kolejce okolo czterdziestu minut ale naprawde oplacalo sie, bo wszystkim nam sie bardzo podobalo. Ciekawe czy juto beda mi odpadac rece od wioslowania,



 
 
Pomnik Hansa Christiana Andersena.
 



Pomnik Babci Gaski. W pracy korzystam z jej rymowanek namietnie.



 
Urocza altanka na wielkiej skale, w ktorej zjadlysmy lody. Swiatlo pieknie wpadalo przez liscie do srodka, ale bylo to ponad mozliwosci aparatu, ktorym dysponowalam.


 
Ostatnie zdjecie przed zejsciem do subwaya, widok na Piata Aleje.
 

Monday, September 2, 2013

Zegnajcie Wakacje - Witaj Szkolo!

Jutro do pracy ide...Co prawda tylko na dwa dni, ale jednak. Trzeba brwi wydepilowac, nogi ogolic, ubrac sie do ludzi i przyoblec twarz w przyjemny/uprzejmy wyraz. Rano jak juz tam dotre i ledwo rozkleja mi sie powieki bede musiala odpowiedziec na niezliczone: "how are you/how was your vacation/how do you feel?", nie cierpie tego. Rano mi sie nie chce nigdy z nikim gadac a jeszcze mniej szczerzyc zebow.  
Pracuje w typowo damskim srodowisku, wiec wszyscy zwracaja uwage na najdrobniejszy szczegol. Co kto ma na sobie, jakie buty, jakie paznokcie, jakie wlosy i wszystko chca wiedziec, a jak sie czlowiek w koncu oddali to obgaduja go za plecami. Trzeba uwazac na to, co sie mowi, do kogo i nawet jakie sie miny robi. Uwazac trzeb nie tylko na kontakty z wspolpracowanikami ale rowniez rodzicami dzieci i samymi uczniami. To ostatnie to material na osobny wpis.
Szkola jest zroznicowana kulturowo, mam kolezanki z Palestyny, Egiptu, Izraela, i rzecz jasna szeroko reprezentowana jest ekipa latyno-amerykanska. Z Europy ja jestem... sama jedna - biedna. Inaczej odbierze to co powiem kolezanka o imieniu Isamar a inaczej ta o imieniu Randh. Zazwyczaj wole sie nie odzywac, ale to tez moze byc zle odebrane, bo zaraz pada niesmiertelne "what's wrong?".
W tym tygodniu bedziemy przygotowywac klasy i przechodzic rozne szkolenia, z ktorych najwazniejsze sa procedury w razie ataku jakiegos psychola.
W przyszly poniedzialek zaczyna sie prawdziwa jazda, bo przychodza dzieciaki. Niewtajemniczonych uprzejmie informuje, ze pracuje w przedszkolu dla dzieci z opoznieniami rozwojowymi. Mamy wszystko: dzieci autystyczne, z zaburzeniami mowy, ruchu, nieprzystosowane do zycia codziennego, z ADHD itede. Nic w naszej szkole nie jest proste, kazde najmniejsze polecenie wywoluje zawsze tysiac roznych problemow. Dzieci gryza, bija, wrzeszcza, piszcza, rzucaja sie na podloge, uciekaja, mocza sie albo maja pieluchy, wymiotuja, placza, nie mowia, robia dzikie awantury itede itepe.
W tym roku bede w zintegrowanej klasie, gdzie 60 procen dzieci ma problemy, a reszta to dzieci rozwijajace sie prawidlowo. Kontakt tych drugich z tymi pierwszymi ma przyspieszyc rozwoj tych pierwszych i pomoc im w nawiazywaniu kontaktow miedzyludzkich. Czasami, choc rzadko, dzieje sie na odwrot i wtedy jest jeszcze weselej.
Duzo Polakow wysyla dzieci do naszej szkoly, bo dwie i pol godziny jest za darmo a jak ktos chce to moze sobie drugie tyle dokupic za bardzo atrakcyjna cene. W porownaniu z polskimi, prywatnymi przedszkolami nasza szkola jest tania i stad jej popularnosc. Cieszymy sie rowniez bardzo dobra opinia. I tu ja wkraczam do akcji, poniewaz wlasnie glownie tymi polskimi dziecmi powinnam sie zajmowac. Jak na razie w teorii, bo jak bedzie w praktyce w przyszlym tygodniu nie wie nikt. Jedno wiemy na pewno - nikomu nie bedzie sie nudzilo...