Tuesday, December 30, 2014

Ostatni Dzien

Z naszego starego zycia byl wczoraj. Munga pojechal do Pittsburgha. Przyszedl dwa razy, najpierw rano, zeby przyniesc jakies rzeczy, ktorych nie potrzebowal a nastepnie wieczorem, zeby sie pozegnac. Wieczorem wyslalam dzieci na dol, nie bylo ich dobre dziesiec minut. Przyszly z powrotem cale splakane. Powiedzialy, ze tatus tez plakal. No coz! Dramatyczne zakonczenie dramatycznej serii wydarzen. Ostateczna zla/dobra? decyzja zostala podjeta (przez niego) i teraz wszyscy bedziemy ponosic konsekwencje. Ja tez sie wczoraj poplakalam, ale w sumie to dlaczego? Z zalu, rozczarowania, strachu? Mam nadzieje, ze skoro teraz nie bede miec na glowie wiecznych przepychanek emocjonalnych bede sie mogla skupic nad budowaniem nowego zycia. Czas na moje decyzje ;-).

Sunday, December 28, 2014

Zyje ;-)

W Boze Narodzenie sprzatalam szesc godzin mieszkanie i nie udalo mi sie nawet skonczyc. Dwie sypialnie zostaly mi na dzien nastepny. Musial byc syf, malaria do potegi entej ze tyle mi zeszlo, bo zaprawde dobra sprzataczka ze mnie jest ;-). Po poludniu przyjechal po mnie pastor i pojechalismy do New Jersey do znajomych z kosciola. Bylo bardzo milo, maja przepiekny dom (ktory niestety usiluja sprzedac), a pani domu to doskonala kucharka. Najbardziej smakowaly mi nadziewane karczochy, zezarlam dwa wraz z nadzieniem, ktore mialo w srodku czarne oliwki, ktorych nie cierpie ;-). Bylo to az tak dobre, musialam sie powstrzymac od wylizania talerza. Pastor odwiozl mnie do domu po dziesiatej wieczor i zaskoczyl mnie tym, ze na propozycje herbaty powiedzial: "Tak". Kto do cholery idzie do kogos na herbate po dziesiatej wieczor?!??! Zaproponowalam, bo tak ladnie na filmach to robia (amerykanskich), ale on powinien byl powiedziec, ze juz pozno jest i spadac do domu. No ale trudno, przylazl i gledzil az wkoncu zaczelam usypiac, przebralam sie w pizame i powiedzialam mu, ze ide spac. Dzisiaj nie poszlam do kosciola, bo tak sie nim przejadlam. Nie wiem o co mu chodzi, ale zdaje sie musze troche sie zdystansowac, bo na pastorowa to na pewno sie nie nadaje.
W piatek od siodmej rano do dziesiatej robilam zakupy, udalo mi sie skonczyc sprzatac sypialnie a nastepnie wzielam sie za gotowanie. Zrobilam grzyby z papryka i cebula dla wegetarian i kurczaka dla reszty gosci.
Dobrze, ze jedna kolezanka przyszla wczesniej i mi pomogla bo chyba bym sie nie wyrobila.
Przyszlo dziesiec kolezanek i siedzialysmy do dwunastej, mialo byc drugie tyle ale nie dopisaly. Impreza sie udala. Poszlo pelno wina, gdzie latynoski pily jakies biale, slodkie jak niewiadomoco a reszta czerwone wytrawne. Szkoda tylko, ze mialam kanape na srodku pokoju i mi sie impreza podzielila z jednej strony siedzialy znajome Polki a z drugiej kolezanki z pracy. Nastepnym razem przesune kanape pod sciane i wszyscy beda zmuszeni do zbiorowej integracji.
W sobote poszlam na zakupy, ale nic ciekawego po szale swiatecznym nie bylo. Chcialam kupic cos dzieciakom od mamusi pod choinke. Troche taka slaba bylam po tej imprezie i troche mnie telepalo, chociaz glowa (o dziwo!) mnie nie bolala. W zwiazku z tym reszte dnia spedzilam na kanapie ogladajac "Zemste" ("Revenge"), ktora to z kazdym kolejnym odcinkiem robi sie coraz glupsza.
Dzisiaj sprzatalam chalupe, przyszla tez kolezanka na chwile i pomogla mi zabic troche czasu.
Dzieci sa w drodze, Munga dzwonil., ze sa juz na Manhattanie. Ufffff i po bolu. Dalam rade, chociaz bylo to bardzo uciazliwe przezycie. Kiedys sie przyzwyczaje, ale pierwszy raz jest zawsze najgorszy.
Jedyny stres jaki mi pozostal to wyjazd Mungi. Niech sie spakuje i spada, ja chce miec to jak najszybciej za soba.  

Wednesday, December 24, 2014

Wigilia

To, ze dzieci nie ma nie oznacza, ze sobie spokojnie siedze, placze i uzalam sie nad swoim zyciem. Wrecz przeciwnie - od wczoraj sobie na tylku nie siadlam.
Z okazji imprezy okazalo sie, ze nie jestem w zaden sposob przygotowana na takowa okolicznosc. Musialam na przyklad pojsc do sklepu i kupic kieliszki do wina. Nie pije alkoholu juz od czterech lat i cale szklo oddalam Mundze. Trzeba bylo kawe kupic z kofeina, talerze, ogorki konserowe, wino i inne niebedne rzeczy ;-). Dwa dni latalam po sklepach.
Rano poszlam do kolezanki, ktora potrzebowala pomocy, musiala przesunac szafke na ksiazki oraz polozyc dywan u dziecka w pokoju. W tym celu wszystko trzeba bylo z tego pokoju wyniesc. Zeszlo nam z tym do poludnia, cztery godziny, no ale jakie efekty koncowe!!! Nie sa to zajecia, ktorymi parac sie powinny bialoglowy, no ale czasami mezowie nie sa w zasiegu ;-). Czasami po miesiacach proszenia sie mozna miec juz dosyc.
Dzisiaj wieczorem poszlam ze znajomymi do restauracji na obiad, bylo bardzo milo. Potem skoczylam jeszcze do przyjaciol, ich dzieci zobaczyc. Wieczor zlecial nie wiadomo kiedy.
Tak sie objadlam, ze nie moglam oddychac.
Jutro musze posprzatac, poniewaz niestety wszystkie sklepy sa zamkniete. Cale zakupy bede musiala odwalic w piatek, mam nadzieje, ze sie wyrobie.
Po dzieciach sluch zaginal. Chwilowo nie placze, bo zajeta jestem.

Monday, December 22, 2014

Poniedzialek

Dzisiaj a mnie caly dzien wydaje sie, ze piatek. Jeszcze tylko jutro do pracy i fajrant do piatego stycznia. 
Jak pozegnalny obiad wypadl? W sumie to nie wiem czego sie spodziewalam, zaden cud nie nastapil ;-). Poszlismy do naszej ulubionej restauracji, gdzie kiedys serwowali naprawde pyszne jedzenie. Ale chyba te wszystkie miejsca, gdzie razem chodzilismy stracily na uroku wraz z rozpadem malzenstwa. To juz nie bylo to. Jedzenie mi tak nie smakowalo i generalnie wszystko bylo dziwnie nie na miejscu. Musze znalezc sobie jakies nowe miejsca, zaczac tworzyc nowe wspomnienia i nowa historie. To co bylo miedzy mna a Munga zostawilismy juz dawno za soba, juz nigdy nie bedzie tak jak bylo, za duzo nas dzieli. Najlepiej to zostawic I zajac sie czyms innym.
Zamowilismy jedzenie i troche opowiedzialam co tam u mnie slychac. Oczywiscie przy Mundze na stole lezal jego telefon, najnowszy i najwiekszy iPhone, ktory musial co chwile sprawdzac (jakjategonienawidze). Po dwudziestu minutach Munga sie ubral i wyszedl na papierosa, albo moze musial ten telefon odebrac, nie wiem. Takie zachowanie w moich oczach jest nie do przyjecia. Jak jedzenie przyniesli to zaczelam jesc i tyle. Pewne rzeczy sie nigdy nie zmienia, w tym brak kultury osobistej u Mungi.
Munga mi powiedzial zebym sie przeprowadzila do Pittsburgha. Ale po co to nie powiedzial. W charakterze kogo? Potrzebuje miec dzieci blisko siebie i darmowa opiekunke do nich a on sobie bedzie zyl zyciem singla?  Bimbo wie, ze dzieci przyjezdzaja na swieta, bo mi napisala texta zebym sie nie martwila, poniewaz nie bedzie ingerowac w zaden sposob. Sa w dalszym ciagu w kontakcie ale czy razem czy osobno i ocowogolechodzi???
Jutro dzieci rano ida do szkoly a potem Munga odbiera je wczesniej i jada prosto do Pittsburgha.
Ja z calego stresu i depresji wymyslilam, ze w piatek urzadze sobie w domu urodziny ;-). Chata wolna, dzieci nie bedzie, trzeba to wykorzystac hehehe. Zaprosilam kolezanki z pracy i pare przyjaciolek. Przynajmniej bede miala motywacje zeby posprzatac ten smietnik. Dam rade, przezyje te swieta, urodziny i Nowy Rok!

Thursday, December 18, 2014

Cud na swieta

Zacielam sie i powiedzialam basta! Wytlumaczylam dzieciom, ze bede je zaprowadzac do szkoly, zeby byly na czas. Przestalam odpowiadac na wiadomosci od Mungi. W ponidzialek, we wtorek i w srode zaprowadzilam je do szkoly bezstresowo. W czwartek dostalam wiadomosc od Mungi, ze pieniadze sa na koncie w banku. Tyle, ile sobie zazyczylam. Co prawda nie spalam przez cztery dni dlatego, ze czulam sie jak okropna matka, ale warto bylo. Moglam juz go dawno tak przycisnac hahaha, moze by placil alimenty jak trzeba.
Dzisiaj mnie postraszyl, ze jedzie do mamy i taty, bedzie z nimi mieszkal, zyl z bezrobobcia i kasy na pewno nie zobacze. Aaaa tam. Juz sie nie moge doczekac kiedy pojedzie. Bede miec swiety spokoj. Moze i bede umierac ze strachu jak sobie dam rade, ale przynajmniej odpoczne psychicznie.
Jutro idziemy na pozegnalny obiad. Ja i Munga. Hahaha...

Saturday, December 13, 2014

18 dni

Zostalo do konca tego intensywnego roku. Cobytu dobrego na jego temat powiedziec? Dowiedzialam sie jak wielu mam dobrych przyjaciol. Jak wielu osobom zalezy na mnie i na moich dzieciach. Jak czasami pomoc przychodzi z nieoczekiwanej strony. Gdyby nie te wszystkie gesty dobroci, poswiecona mi uwaga, okazane zainteresowanie juz dawno rozsypalabym sie na kawalki.
Dziekuje wszystkim za milosc, troske i uwage.  
 
Wszystko inne w tym roku bylo nie do pojecia.
 
 
***
 
Koncowka roku bedzie napieta. Munga zlozyl wypowiedzenie w pracy i wyprowadza sie do Pittsburgha 21 grudnia. To znaczy moze sie juz nawet wyprowadzil, nie informuje mnie raczej o swoich planach. W tym tygodniu byl zajety, nie mogl zobaczyc sie z dziecmi, powiedzial, ze kupowal prezenty dla dzieci, ale byc moze zamiast tego sie przeprowadzal. Mial zaczac placic regularnie alimenty, ale skoro wydal na prezenty to oczywiscie nie czuje sie zobligowany. Poddalam mu pomysl, zeby wzial dzieci do Pittsburgha na swieta, zeby to jego rodzina kupila prezenty a nie on. Najpierw mi tlumaczyl, ze mamusia i tatus mu sfinansuja impreze a teraz twierdzi, ze przeciez nie bedzie mial kasy skoro wyda na "kosztowny" wyjazd do Pittsburgha.
Tyle wscieklosci we mnie siedzi, ze czasami sie czuje jakbym miala peknac. Nie cierpie tego, nie cierpie taka byc, nie mam tego w naturze.
Czytam ksiazke o tym, jak pomoc dzieciom przebrnac przez rozwod. Wcale mi ta ksiazka nie pomaga. Z ksiazki wynika, ze jedyna droga do szczescia dzieci w przyszlosci to pokojowa wspolpraca z osoba, ktorej sie nie cierpi. Bleeeee.
Zrobilam cos, z czego nie jestem dumna. Powiedzialam Mundze, ze jezeli nie da mi pieniedzy w tym i w przyszlym tygodniu to nie pozwole dzieciom jechac na swieta. Jest to swinstwo. Czuje sie jak okropna matka, krzywdzaca swoje dzieci. One sie bardzo ciesza, ze jada (co mnie zabija). Nawet nie wiem jak im bede musiala to wytlumaczyc? Modle sie o to, zeby zaplacil. Innej szansy na wyciagniecie od niego kasy nie bede juz miala. Pojedzie do Pittsburgha i bedzie mial wszystko w dupie.
 
***
 
Dotknelo mnie bardzo to, ze wyjezdza. Podlamalo wrecz. Czuje sie jak opuszczona zona. Tak wiem, zostawil mnie juz ponad rok temu. Ale teraz to zostawia tez dzieci. Nie potrafie sobie wyobrazic jak to dalej bedzie. Boje sie w ogole na ten temat myslec.
Radze sobie najlepiej jak potrafie, ale teraz to naprawde bede sama. Tak, wiem nie moglam na niego za bardzo liczyc ale jednak zawsze byl w poblizu. Jakby sie cos naprawde zlego stalo to by pomogl.
Nie wiem jak dzieci to zniosa. Zapytalam sie Natalii co o tym sadzi, powiedziala, ze przeciez beda tam czesto (!@#@#$@??!!!) jezdzic. Reszta tez nie wyglada na zalamane. Dzieci funkcjonuja w inny, niepojety dla mnie sposob.
18 dni, niezabijemnieto.

Sunday, December 7, 2014

Sprzataczka byc, a to ci jest przygoda!

Jak, do tej pory udalo mi sie znalezc siedmioro klientow. Dwojka z nich to klienci stali, raz na dwa tygodnie a reszta sobie jaja robi. Generalnie podejscie klientow do sprzataczek jest takie, ze chca miec zrobione wszystko co sobie wymysla za jak najmniejsze pieniadze. Podejscie sprzataczek do klientow jest takie, ze chca jak najwiecej zarobic, jak najmniejszym wysilkiem. Jak widac nastepuje niekonczacy sie konflikt interesow.
Sprzataczki radza sobie w ten sposob, ze staraja sie zeby im placono za robote a nie na godzine. Tlumaczone jest to tym, ze czasami sprzataczka moze byc w wyscigowej formie i zrobic mieszkanie w dwie i pol godziny a czasami moze miec na przyklad okres i grzebac sie trzy. Robota ponoc ta sama. Generalnie w momencie jak juz sie "oswoi" mieszkanie to sprzata sie je szybciej i mozna skonczyc wczesniej a zgarnac ta sama kase.
Mekka wszystkich sprzataczek jest Manhattan, kraza rozne kultowe opowiesci jakie to mozna zarobic kokosy nie wysilajac sie. Ja na Manhattan na razie sie nie zalapalam, poniewaz trudno mi pogodzic moja "normalna" prace oraz trojke dzieci z kariera w tym zawodzie.
Niestety musze przyznac ze smutkiem, ze jakos nie urodzilam sie, zeby byc sprzataczka. Pomimo tego, ze jestem perfekcjonistka i w zwiazku z tym sprzataczka ze mnie wysokiej klasy to jakos nie moge sobie wyobrazic przyszlosci w tym zawodzie. Wrecz w polowie sprzatania kazdego mieszkania mam zalamanie, kiedy to chce mi sie plakac ze zmeczenia i upokorzenia.
Kazdy klient to inne imie, inna historia i inny rodzaj balaganu.
Moja "najstarsza" klientka, rosyjska zydowka wyglada tak, jakby wyszla prosto z rosyjskiego zurnala mody. Zrobione ma wlosy, makijaz, paznokcie a cale ubranie tworzy calosc doskonala. W lazience cala polka kosmetykow od Diora i innych takich. Jej boyfriend to slawny ( w jej mniemaniu) rosyjski naukowiec. Co roku jezdza sobie na cruise a co tydzien w plener. W ich mieszkaniu mam zawsze najwieksze zalamanie nerwowe. Maja cudownego psa, irlandzkiego setera, ktory po calym domu rozrzuca tone kudlow i natury przywleczonej z zewnatrz. Pan domu chodzi w butach i do tego rozrzuca suszone owocki po podlodze i udeptuje je dodatkowo butami. Pani domu ma w kuchni karaluchy, ktore tak za bardzo jej nie przeszkadzaja. W szafkach lezy conajmniej dziesiecioletni syf a pani chce miec posprzatane wszedzie. Mili ludzie, ktorzy obsolutnie nie maja glowy do sprzatania i w zwiazku z tym zabijaja mnie. Gdyby nie to, ze potrzeba mi kasa i do tego pani kupila mi (na moja prosbe) odkurzacz za trzysta dolarow juz dawno walnelabym tym w pierony.
Na drugim koncu spektrum znajduja sie dwie babcie, ktore mieszkania maja czyste i chyba przychodze do nich tylko po to, zeby dotrzymac im towarzystwa. Jedna caly czas mi mowi, ze zle sprzatam i patrzy mi na rece, w jedej minucie mowi tak a w drugiej smiak. Powoli dochodze do wniosku, ze moze pod sufitem ma cos nie tak jak trzeba. Druga natomiast ma piekne mieszkanie, w ktorym sama moglabym mieszkac i caly czas na nie narzeka.
Kolejny jest zydowski "aktor", ktory mnie czaruje na kazdy mozliwy sposob. Za kazdym razem zaprasza mnie na obiad, proponuje podwiezienie i transport do sklepu. Jestem jego pierwsza sprzataczka i sprzatanie wstepne zajelo mi trzy dni. Facet mial kolekcje pustych, plastikowych opakowan, plastikowych toreb i papierzysk nazbieranych z dziesieciu lat. Dwie lazienki i jedna sypialnie sprzatalam 6 godzin. Druga sypialnie i kuchnie 5 godzin. A salon i jadalnie kolejne 6 godzin. Teraz juz lajcikowo chodze sobie raz na miesiac. Chcialabym chodzic czesciej, bo dobrze placi i ma najpiekniejszy widok na Nowy Jork z 29 pietra. Niestety jego czary mary nie rozciaga sie na jego portfel.
Najsympatyczniejszy ze wszystkich facetow, ktorym sprzatam jest zydowski doktor od stop. Elegancki, starszy pan, ktory w calym domu ma poustawiane stopy. W lazience wisi kotara ze stopami,na scianie wisza stopy, na polkach stoja stopy. Na szyi ma wisiorek ze stopa, na butach ma namalowane stopy a tablica rejestracyjna samochodu informuje, ze jest to "Footdoc". Poza tym jego pasja jest gra w tenisa. Po ataku na World Trade Center zglosil sie do oddzialu pierwszej pomocy i jego uklad oddechowy na tym bardzo ucierpial. Ze wzgledu na swoja pomoc jest dosyc znany. Jego przyjaciolka, ktora zglosila sie na ochotnika do pomocy razem z nim z tego powodu zmarla. Bardzo interesujacy, sympatyczny i dobry czlowiek.
Mam jeszcze jednego, zydowskiego "kawalera", ktorego rodzina (zona z czworka dzieci) mieszka w Kanadzie i jest to "complicated". Nie przeszkadza mu to w proponowaniu mi za kazdym razem wyjscia na obiad, kupowaniu czekoladek i placeniu wiecej niz moja robota jest warta. Zaczelismy od 60 dolarow, potem zaczal mi placic 80 a ostatnio dal mi stowke. Musialam sie wrocic i niestety oddalam mu dwie dychy, poniewaz ta robota naprawde nie jest tyle warta.
Na samym koncu jest przeurocza matka dwojki dzieci, chlopcow (4 i 2 latka), ktorzy kompletnie nie sluchaja. Stan jej mieszkania jest taki, ze sprzatanie kuchni i lazienki zajmuje mi prawie trzy godziny. To prosze sobie wyobrazic ten syf. Dodatkowo gdziekolwiek sie nie rusze mam ich cala trojke przed nosem, co mnie dodatkowo spowolnia. Mamusia sobie w gumki leci i caly czas odwoluje moje wizyty i do tego jeszcze nie kupuje tego, co jej kaze i nie mam czym sprzatac.
 
***
 
Podsumowujac: ludzie to syfiarze. Musze zeskrobywac kupy z toalet, zmywac siki z kafelek, wyluskiwac wlosy lonowe zewszad. Musze tepic karaluchy, szorowac naloty i odkurzac niekonczace sie powierzchnie. Z umiechem na ustach wysluchuje komplementow, historii calego zycia, narzekan i utyskiwan.. Od tej roboty bola mnie kolana, plecy i jestem tak zmeczona, ze czasami zasypiam na siedzaco. Jedyny szczesliwy moment to wtedy kiedy koncze sprzatac i dostaje w rece pieniadze.
Dzieki tej robocie mam nakarmione dzieci. Potrzebuje wiecej klientow, w zwiazku z tym musze sie zaczac reklamowac. Musze wyrobic sobie wizytowki, tylko potrzebny mi jakis chwytliwy slogan. Jedyne co udalo mi sie do tej pory wymyslic to:
"Clean House - Happy You!" ;-)

Saturday, December 6, 2014

Lista problemow na dzisiaj.

1. Munga zaplanowal sobie przeprowadzke 21 grudnia, dzieciom zaczyna sie wolne 24 grudnia. Chce zeby opuscily dwa dni szkoly. I to po tym, jak mu dokladnie wytlumaczylam dlaczego dzieci nie moga opuszczac szkoly!
2. W pracy moja licencja stracila waznosc (nie powinnam pracowac na swoim stanowisku) i musze zlozyc (znalezc) wszystkie papiery od nowa zeby ja odnowic. Za aplikacje sie oczywiscie placi. Dolozyli nowy kurs, ktory trzeba do tego zrobic, szesciogodzinny i za 85 dolarow. Musze skolowac kase i wziac dzien wolny od pracy.
3. Musze zlozyc nowa aplikacje o food stamps. W tym celu musze skompletowac wszystkie papiery oraz wyciagnac od Mungi jakis papier potwierdzajacy to, ze zwalnia sie z pracy.
4. Bede musiala zalatwic dzieciakom jakies ubezpieczenie, znowu kompletacja papierzysk.
5. Musze zadzwonic znowu do IRS, poniewaz wczoraj po wiszeniu na telefonie trzy i pol godziny nie udalo mi sie sprawy doprowadzic do konca. Wisimy im szesc tysiecy dolarow, do ktory wala straszne odsetki. Odpowiedzialna jestem ja i Munga, ktory oczywiscie nie bedzie placil.
5. Musze wiecej pracy znalezc, albo inna prace.

Wszystko musze i to najlepiej na wczoraj. Czuje sie tak, jakby mi glowa miala peknac od tego wszystkiego. Dzisiaj zamiast koncentrowac sie na mojej cudownej pracy myslalam o tym wszystkim. Chyba az za bardzo, poniewaz kobieta do mnie zadzwonila i zlozyla reklamacje, ze mieszkanie nie wyglada tak, jak powinno. O, swietny pomysl, musze napisac notke o mojej cudownej karierze sprzataczki w Nowym Jorku.

Friday, December 5, 2014

Kochajacy Tatus

Podjal nareszcie jakas decyzje. Za dwa tygodnie wyprowadza sie do Pittsburgha. Ponoc rozmawial juz z szefem i wlascicielka mieszkania.
Napisal mi, ze wraca do domu. Bedzie mieszkal z mama i tata w wieku 49 lat.
No trudno, zycze mu wszystkiego najlepszego i tak jakos nie wydaje mi sie, ze bedzie szczesliwy.
Bezsensowne zakonczenie calego bezsensownego roku.
Troche podlamana jestem. Nie wiem, jak sobie poradze.
Nie wiem, jak dzieci to przezyja.
Ten nieszczesny rozwod to chyba nigdy nie dojdzie do skutku.
Na dzisiaj juz wystarczy, czas polozyc sie spac.
Zaczniemy sie martwic na nowo od jutra
Dobranoc, karaluchy na noc...

Wednesday, December 3, 2014

Taaaa sad dzisiaj mielismy

Co nowego ? Nic nowego. Nowa date dostalismy na jedenastego lutego, pa pam. I jak sie wtedy nie dogadamy to bedzie rozprawa ze swiadkami i innymi bajerami. Mamy zrobic liste swiadkow ha!
Wszyscy sie dzisiaj litowali nad tym biednym Munga, ktory tak sie stara, zeby postepowac jak trzeba a wcale mu to nie wychodzi. Biedaczysko nie rozumie, ze jezeli bedzie w dalszym ciagu mieszkal sam w trzech sypialniach to nigdy go nie bedzie na nic stac.  Jezeli nie zmieni stylu zycia I w dalszym ciagu bedzie zyl ponad stan.
Bylam tak naszprycowana melisa, ze wszystko przezylam bezbolowo, wrecz zabawne mi sie to wydawalo. Czysty luz blus.
Munga ma wykazac sie dobra wola i zaczac dawac kase oraz w miedzyczasie powinnismy sie dogadac w sprawie rozwodu. Slowo daje nie wiem dlaczego sie nie mozemy dogadac. Sekretarka pani sedziny powiedziala, ze nawet jezeli sie dogadamy rozwod nie bedzie sfinalizowany predzej niz do roku czasu.
Chyba latwiej rzeczywiscie byloby wrocic do siebie hahaha.
 
 

Sunday, November 30, 2014

Jedenasta w nocy

Melisy brak, sen nie przychodzi. Poplakalam sie dzisiaj rano, poniewaz dostalam maila od Mungi w sprawie rozwodu. Przedstawil mi swoje warunki, w odpowiedzi na prosbe zeby ten rozwod jakos szybko doprowadzic do konca. Munga napisal, ze planuje przeprowadzke do Pittsburga za pare miesiecy. Napial, ze ze wzgledu na to, ze nie bedzie z dziecmi mieszkal chce je na dwa miesiace wakacji (kazde) i w kazde ferie wiosenne. Jezeli bede planowac jakies wakacje z dziecmi bede musiala na wlasny koszt sobie dzieci od niego odebrac a potem dzieci mu przywiezc z powrotem. W swieta laskawie powiedzial, ze mozemy sie wymieniac. Wazny szczegol, dzieciaki maja przyjechac do kochajacego tatusia w sezonie na polowanie, zeby nauczyl je polowac. Kij tam, ze wtedy jest szkola, nauczycielki maja przygotowac zadanie na wynos. Munga zamierza placic child support, ale zastanawia mnie jak tam na tym zadupiu tyle zarobi. Oczywiscie do podatkow ma byc wszystko cacy tak jak jemu pasuje. I co roku mamy robic rewizje zarobkow, zeby bron Boze nie musial za duzo placic.
Mail mnie rozkrochmalil i pojechalam do kosciola w stanie ciezkim. Coby sie jeszcze do konca pograzyc jeszcze do niego zadzwonilam zeby mu przedstawic swoj punkt widzenia. Tak, jakby go to co najmniej obchodzilo. Czyli, ze w moim mniemaniu popelnia blad i zostawia dzieci wtedy, kiedy to beda go najbardziej potrzebowac. Zrobi, co bedzie uwazal. Dobrze, ze do kosciola poszlam, bo pomimo tego, ze zrobilam z siebie cyrk to otrzymalam wsparcie, ktorego potrzebowalam.
Jak sobie zaczynam wyobrazac kochajaca rodzinke Mungi wychowujaca moje dzieci przez dwa miesiace wakacji to slabo mi sie robi. Jakby malo bylo uzerac sie z jednym nieodpowiedzialnym, klamiacym, czlowiekiem doroslym z nalogami, to tam jest ich cala kupa.
O malzenstwo nie walczylam, nie kiwnelam malym palcem u nogi, poniewaz Munga zaczal pic. Ale w tym przypadku przedstawilam mu wlasne zdanie, poniewaz uwazam, ze popelnia blad.
W srode sad, juz sie doczekac nie moge, ciekawe czy jak zwykle nic sie nie stanie. We wtorek bede jednak musiala pojsc po melise, zeby znowu nie zrobic z siebie wyjacego przedstawienia. Naszprycuje sie po dziurki w nosie.

Friday, November 28, 2014

Swieta

Przezylismy Halloween, przezylismy Swieto Dziekczynienia. Jestesmy w polowie drogi, zostalo jeszcze Boze Narodzenie i Nowy Rok. Jak dobrne do pierwszego stycznia to bede najszczesliwszym czlowiekiem pod sloncem.
W tym roku odwolalam Christmas. Nie mam pieniedzy na choinke, nie mam na prezenty, nie mam na wymyslne zarcie. Uszczesliwilam kochajacego tatusia, niech on sie tym zajmie. Niech zabierze dzieci do swojej kochajacej rodziny, przez caly rok nie kwineli palcem zeby mi pomoc. Niech dzieciaki nakarmia, zabawia i niech kupia prezenty. Wszyscy beda sie cieszyc, oprocz mnie rzecz jasna ale niezabijemnieto. Nie bede musiala sie szarpac, wyklocac, nastepnie martwic oraz rujnowac karty kredytowe, a dzieciaki beda zadowolone.
Poza tym w Swieto Dziekczynienia byly ze mna,  Munga sie spakowal i pojechal do Pittsburgha.
My natomiast dostalysmy zaproszenie do domu mojej przyjaciolki i spedzilysmy czas z nia, jej mezem, dziecmi i rodzicami.
Dzisiaj ugotowalam w domu obiad swiateczny numer dwa, poniewaz dostalysmy indyka od pastora. W mojej pracy natomiast co roku w czasie swiat robia koszyki z jedzeniem dla rodzin w potrzebie i w tym roku tak wykombinowaly kolezanki z biura, ze z koszykiem wyladowalam ja. Usilowaly mi wyltumaczyc, ze ktos z potrzebujacych zrezygnowal, ale jak przycisnelam do muru kogo trzeba to dowiedzialam sie jaka byla prawda. No ladnie, ze mi pomagaja. Jakbym wiedziala od razu, ze to dla mnie bylo, to zapewne bym sie poryczala. A tak nie bylo mnie w pracy w srode, poniewaz pojechalam na Manhattan na kurs pierwszej pomocy, koszyk przywiozla mi kolezanka do domu i obylo sie bez histerii.
Jutro jedziemy do Connecticut na urodziny kolezanki Ani, mam nadzieje, ze bedziemy sie swietnie bawic. Musze zaczac na nowo jakies zdjecia zaczac robic, bo dzieciaki rosna jak na drozdzach i powinnam to utrwalac dla potomnych, krewnych i znajomych krolika.

Monday, November 17, 2014

Panie Dziejku

Zle sie dzieje. Pogoda brzydka, humor paskudny, cialo obolale. I tak wlasnie jeczec sobie bede na blogu, bo po to go mam.
Pracowalam caly weekend. W piatek posprzatalam dwusypialniowe mieszkanie, w sobote dwusypialniowe, w niedziele dwusypialniowe. Wszyscy jakos zaplacili wiecej niz trzeba bylo, chyba widza jak sie zaharowuje na smierc bez sensu (sprzataczka jestem swietna zaprawde), i chcialabym wiedziec: CO SIE Z TYMI PIENIEDZMI STALO? Poszlam dwa razy do sklepu, ot co sie stalo i zarcie kupilam. Wersja okrojona, oszczednosciowa, zadne cuda - same potrzeby, a lodowka dalej pusta. Trzy geby dalej rozwarte, jesc wolaja z czestotliwoscia co dwie godziny hehh.
Z Munga zle mi sie uklada. Najpierw poszlo o to, ze sobie wymyslil, ze po Dniu Dziekczynienia chce na tydzien zabrac dzieci do Pittsburgha. Ja na to, ze przeciez nie moga opuscic szkoly. Zwlaszcza Natalia, ktora codziennie ledwo z zadaniem wyrabia. Nie wiem, jakby sobie poradzila gdyby jej sie caly tydzien skumulowal. Poza tym za co ty chcesz jechac czlowieku? Kase na bezyne, jedzenie, licencje na polowanie posiadasz? Nie, ale oczywiscie kochajacy mama i tata zaplaca. Hahaha.
Tak juz to przerabialismy ostatnim razem, mieli zapalcic a potem czek na alimenty, ktory mial juz byc tuz, tuz, nie dotarl.
Powiedzialam nie ma mowy. Kochajacy tatus oczywiscie powiedzial dzieciom jak to je chce wziac na polowanie a mamusia ble i kuku. Wytlumaczylam dzieciom, ze szkoly opuscic nie moga.
W piatek Munga nagle pojawil sie w mojej pracy, bo gdzie sa dzieci jak im rano powiedzial, ze je odbierze ze szkoly. Nie ma dzieci mocium panie, poniewaz zalatwilam im playdate a o tym, ze miales je odbierac mnie nie wspomniales ani mru mru. Poza tym co za tupet pojawiac sie w mojej pracy? Co to telefonu nie mozemy uzyc? Od razu mi jakas "zyczliwa" kolezanka powiedziala, ze od Mungi czuc bylo alkoholem. No alez sie spienil. Powiedzial, ze umyl zeby i wyplukal. Tylko niestety jak sie pochlalo dzien wczesniej to alkohol i tak bedzie przez wszystkie pory wylazil i czlowieku bedziesz cuchnal jak stary menel i bedzie ci z japy walilo ;-).
Munga oskarzyl mnie o harassing i przestal sie do mnie odzywac, nie odpowiada na texty ani na telefony.
Ja sobie w glowie spiewam "Let it Go".
Powiedzialam mu, ze jezeli mnie nie bedzie informowal o swoich planach nie ma prawa dzieci ruszac. Natalka nie bedzie sluzyla za posrednika pomiedzy mama i tata, poniewaz ten ostatni nie moze zadzwonic albo wyslac teksta jak normalny czlowiek. Albo sie zacznie umawiac jak ktos normalny albo do widzenia. Ja nie bede dzieci po wsi szukac, bo tatus im rano po drodze do szkoly powie, ze je odbierze a ja nic o tym nie wiem. Dzisiaj bylo to samo, mialam na policje dzwonic, ale je akurat odebral i zawiozl do domu jak bylo oberwanie chmury. Napisalam mu teksta, ze moge go wpisac na czarna liste w szkole I w ogole nie bedzie mogl dzieci odbierac.
Mam dosyc uzerania sie z imbecylem, ktory sie zachowuje jak rozpuszczony pieciolatek.
Nie wiem jak przezyje Swieto Dziekczynienia, Boze Narodzenie, cholerne wlasne urodziny i Nowy Rok!!!
 
***
 
A poza tym stara bieda, w sadzie kupa, po food stamps sluch zaginal a ja sobie ogladam film pt.: "Revenge" (w Polsce "Zemsta") zamiast Biblie czytac!

Thursday, November 6, 2014

Wladza

Rodzica nad malym dzieckiem jest nieograniczona. Dzieckiem mozna dyrygowac, dziecku mozna naklamac, dzieckiem mozna manipulowac. Dziecko wierzy we wszystko, co mu rodzice powiedza. Dziecko kopiuje zachowania, slowa i reakcje rodzicow. Mozna dziecku najwieksza ciemnote wcisnac, zrujnowac przyszlosc, nauczyc nienawisci.
Czasami pokusa jest bardzo silna, bo nie jest to wszystko trudne do osiagniecia.
Owszem moglabym zaprogramowac swoje dzieci jak maja postepowac ze swoim ojcem. Moglabym zrobic im pranie mozgow i nastawic je przeciwko niemu. Moglabym ze szczegolami kazdego dnia im przypominac jak to skrzywdzil mamusie (moim zdaniem) i jakich czynow niegodnych sie dopuscil.
Cala wscieklosc, krzywde i zal moglabym z siebie wyrzucic i uzyc do tego, ze zwiazek pomiedzy dziecmi i ojcem zostalby zniszczony.  Nie napracowalabym sie.
Nie zamierzam, nie planuje tego zrobic, chocby nie wiadomo jak wielka by byla moja wlasna nienawisc. Dzieci patrza na wszystko inaczej, do pewnych rzeczy musza same dojrzec i dorosnac, a wlasne rozczarowania musza same przezyc.
Moje corki bezwarunkowo kochaja swojego ojca, wierza w kazde jego slowo. Czasami az ciezko mi w to uwierzyc, bo jak slucham tych wszystkich farmazonow, ktore Munga im wsciska to az mi glowa rosnie. Musze nieraz wyjsc do innego pokoju, zeby im nie wyrzeszczesc prosto w twarz co tak naprawde mysle.
Juz troche czasu w Wisle/Hudsonie uplynelo i dlatego mam mniej wiecej sposob radzenia sobie ze zwiazkiem dzieci - Munga wypracowany.
Przede wszystkim staram sie zamknac gebe na klodke. Zachowanie moich dzieci mi uswiadomilo, ze one same maja prawo okazywac niezadowolenie zachowaniem swojego ojca, moze je to denerwowac (Natalie wrecz wkurwiac), ale ja nie powinnam sie odzywac. Bo je bardziej boli moja reakcja niz jego przewina. Moje wrzaski, oskarzenia i wscieklosc je tylko jeszcze bardziej wyprowadza z rownowagi a nie zmieniaja niczego. Jezeli chce zeby dzieci mnie szanowaly to musze zachowywac sie kulturalnie ;-). W momentach kryzysowych przypominam sobie slowa kolezanki: "Unikaj go jak Eboli".
Mam inteligentne corki i one widza co sie dzieje. Moze teraz jeszcze nie zadaja sobie sprawy ze wszystkich szczegolow skladajacych sie na zdrade/rozwod, ale kiedys wszystko zrozumieja same, bez mojego udzialu.
Zwiazek moich dzieci z Munga to jest ich sprawa, Mundze albo sie uda  zachowac to, na co pracowal jedenascie lat, albo wszystko spierdoli. A jak doskonale juz wiemy w spierdalaniu sobie zycia Munga pomocy nie potrzebuje. Spierdoli zwiazek z dziecmi na wlasna reke, bez mojego w tym udzialu.
Na mnie spoczywa obowiazek zeby moje corki wiedzialy jaka jest roznica pomiedzy tym co zle a tym co dobre. Staram sie je uczyc prawidlowego postepowania i wpajac im zasady moralne. Dlatego tez zaciskam zeby i probuje  nie krytykowac Mungi jako czlowieka (np.: "oooo ten was ojciec to idiota (prosze wsadzic dowolny epitet) jest!", "wasz ojciec nie ma pojecia o czym mowi", "wasz ojciec tylko wszystko potrafi spierdolic" itd. itp.), probuje krytykowac wylacznie to, co on robi.
Na przyklad jezeli sie spoznia (ZAWSZE!!!), to tlumacze corkom, ze bycie na czas jest bardzo istotne, w ten sposob okazujemy szacunek dla innych ludzi.
Jezeli lapia go na klamstwie i pytaja mnie jaka jest prawda, to im mowie prawde.
Nie mam zamiaru wykorzystywac moich dzieci do wyciagania od tatusia pieniedzy. Po pierwsze wiem, ze jakby mial to by im dal ;-). Jakby mial to mnie by tez dal. Ostatnio zadzwonilam z placzem  i zgrzytaniem zebow i akurat mial, to dal. Ale zazwyczaj nie ma, bo wszystko wydaje na: swoje wielkie mieszkanie, samochod, telefon, pralnie chemiczna, kablowke, jedzenie poza domem, papierosy, alkohol i inne wlasne, bardzo istotne potrzeby ;-). Najpierw wydaje na siebie a poniewaz jego potrzeby sa wielkie nie starcza juz biedakowi na nic wiecej. Corki mi powiedzialy, ze o cokolwiek go prosza to wysyla je do mamusi. Trudno, tatus - egoista nic na to nie poradzimy.
Uff rozgadalam sie, ale to jest bardzo trudny temat. Moje corki zachowuja autonomie w kontaktach z ojcem i nie wtracam sie do ich wzajemynch relacji. Jednak ze wzgledu na to, ze nie mam do niego zaufania staram sie  dyskretnie wszystko kontrolowac. W momencie kiedy Munga robi cos nie tak, jak trzeba - odkladam kulture na bok i nastepuje koniec swiata.

Tuesday, November 4, 2014

I co mam napisac?

Ze bardzo zly dzien mam dzisiaj? Siedze i placze a dzieci kraza wokol mnie zmartwione? Bo mamusia ma totalna zalamke? Bo mamusia ma wielki problem ostatnio z radzeniem sobie w zyciu?
Mamusia nie wie, co ma za genialny plan wystrugac zeby jakos wyjsc na prosta?
 Nie wiem jak mam zaplacic za czynsz, rachunki, jedzenie, potrzeby dzieci. Nie wiem. Chocbym sie zajechala na smierc, pracowala od rana do wieczora to i tak mi sie to na dlugi dystans nie uda. Prawdopodobnie kopyta wyciagne. Juz tak mialam, dwa tygodnie temu, ze po jednym tygodniu harowania nie wstalam z lozka, bo mi blednik nawalil.
Nie mam pomyslu na zycie, nie mam sily miec pomysl na zycie. Jedyny pomysl jaki mam to isc sprzatac. A sprzatanie mnie wykancza!
Wlasnie przez caly weekend mialysmy grype zoladkowa, najgorsza w historii naszej rodziny. Trzy dni zdychalysmy wszystkie po kolei. Jeszcze mi sie nigdy nie zdarzylo zebym miala problemy gora, dolem i jeszcze zemdlala nad toaleta, Wczoraj musialam wziac dzien wolny, bo ostatnia byla Ania.
Kochajacy tatus planuje podobno przeprowadzke do Pittsburga do mamusi i tatusia. No fajnie bedzie mial, czynsz, rachunki bedzie mial zaplacone, zarcie podstawione pod nos a sam zarobi sobie kase na lewo i nie bedzie musial placic alimentow. Jak mu sie uda to moze i bimbo do niego wroci.
Bedzie zyl dlugo i szczesliwie, tylko i wylacznie zajmujac sie soba.
W sadzie bylam podpisac papiery, Munga do tej pory nie wycofal sprawy rozwodowej. No i fajnie, cos tam robia w tym sadzie, jakies papierki przerzucaja, za cos tam kase dostaja, rachunek mi wystawia na tysiace dolarow a co ja z tego mam? Gowno!
Miasto do tej pory milczy w sprawie food stamps, musza widocznie ciezka decyzje podjac.
Cud prawie, ze jeszcze sie nie zdecydowalam zeby pojsc do jadlodajni dla bezdomnych, ale slowo daje nie moge sie do tego zmusic!!!!
Zle sie czuje, serce mnie boli, albo mnie w piersi sciska, przytyka mnie. Tutaj tak ladnie slownik polski tlumaczy, ze anxiety attacks, to sa ataki niepokoju. Ataki strachu przed tym, jak byc doroslym? No chyba, ze jedynie w prosty sposob trace rozum. Powinnam moze zalamac sie nerwowo, wtedy wsadziliby mnie od razu na jakies przyjacielskie pastyleczki i mialabym wszystko w dupie. Dziwi mnie tak na marginesie, ze jeszcze sie nie zalamalam nerwowo, ale to chyba tylko i wylacznie dzieki melisie.
Co jest najbardziej zabawne w tym wszystkim? Kochajacy tatus ma zasadzone placic 650 dolarow na tydzien! Jest to bardzo duzo, ale wyliczyli mu to z jego pensji. Munga zarabia w tydzien tyle, co ja przez caly miesiac. Teraz zabawna czesc: gdyby mi placil dwiescie dolarow na tydzien to bylabym ustawiona. Mialabym pieniadze na wszystkie wydatki. Moze nie na buty dla dzieci, prezenty na Boze Narodzenie, jedzenie w restauracji, ale na podstawowe rzeczy owszem, wliczajac ten cholerny czynsz. Tik tak, kolejne odliczanie do pierwszego rozpoczete. Zamartwiam sie tym - codzien!!!
 
***
I zeby zakonczyc optymistycznie: za listopad czynsz zaplacilam ;-) (tylko dlatego, ze odcieli mi tydzien, za to, ze wprowadzilysmy sie pozniej i kochajacy tatus doplacil piecset dolarow po tym, jak zadzwonilam do niego i dostalam histerii przez telefon).
To tyle na dobranoc.

Tuesday, October 14, 2014

Jesienia

Momentami jest mi zle, smutno, beznadziejnie. O tej porze roku najbardziej tesknie za Polska.
Za ludzmi, Rynkiem, obwarzankami, kebabem, Plantami. Troche tez  tesknie za ta osoba, ktora bylam w Krakowie. Towarzyska, spontaniczna, nie wiedzaca, co to stres.  Czasami mam dosyc obecnej siebie: wiecznie zmeczonej, fizycznie obolalej, zawalonej robota/obowiazkami/zmartwieniami. Chcialabym pojsc i dac "czadu" jak za dawnych czasow. Nie przejmowac sie niczym.
A tu nie ma sil, nie ma z kim, nie ma kasy.
Et, jesien! Zdjecia Plant w zlotych lisciach bardzo zle mi robia.
Jestem tutaj "na stale" juz od 12 lat (Resvaria popraw mnie jesli sie myle, ty masz glowe do tych wszystkich obliczen), wczesniej jezdzilam na wizie turystycznej chyba z piec lat. Troche wody w Wisle/Hudsonie juz uplynelo. Juz tesknie inaczej, juz tak nie boli, za serce nie rwie.
Krakow i Tatry juz mi sie tak czesto po nocach nie snia.
Tesknota ewoluuje juz chyba w nostalgie i sentyment.
Juz raczej nie placze. Zreszta pod koniec zeszlego roku wylalam chyba caly zapas lez.
Juz wiem, ze do Krakowa pojade juz tylko jako turystka.
 
Najbardziej tesknie za mama.




 
Kiedys jeszcze polece ;-)

 
W Krakowie bylam z dziecmi w 2011 roku.

Saturday, October 11, 2014

Ciezki byl tydzien

Ale dalam rade. Stala praca, plus popoludniami cztery sprzatania. Plus jeszcze zaprowadzanie dzieci codziennie do szkoly. O tym jeszcze chyba nie pisalam. Codziennie wstaje rano o 5:30 (czasami 15 minut zajmuje mi wygrzebanie sie z lozka), biore prysznic i pakuje wszystkim lancze do szkoly. Dzieci musze obudzic o 6:30, przy sniadaniu ich nie poganiam, chce zeby spokojnie usiadly i zjadly. O 7:15 powinnysmy wyjsc z domu, zazwyczaj jest to 7:20. I zasuwamy dwadziescia piec minut.
Jak dzieci wchodza do szkoly to wskakuje na rower i pedze, zeby do pracy zdazyc na osma. Zazwyczaj wbijam sie na czytnik o 7:59. Po szkole najpierw dzieci szly same do biblioteki i znowu jechalam na rowerze ta sama trasa i je odbieralam , ale w domu bylysmy kolo czwartej. Bylo to strasznie meczace, tracilysmy prawie godzine a ja do tego bylam wyrabana. W zwiazku z tym dzieci chodza do domu same. Tak, jestem straszna matka, umieram ze strachu jak ida. Nie wiem co zrobi kochajacy tatus jak sie o tym dowie. Ale za to w domu jestesmy piec po trzeciej ;-).
Jak wszyscy zapewne pamietaja zaprowadzanie dzieci do szkoly mialo byc obowiazkiem tatusia. Jak to wychodzi w praktyce kazdy sie moze domyslic. Nie wyobrazam sobie zimy.
Wczoraj zrobilam pranie w rekach, zeby zaoszczedzic kase. A dzisiaj jeszcze zakupy i noszenie tego wszystkiego ze sklepu. Z kasa cienka, wiec musialam zuzyc resztke karty kredytowej.
Ugotowalam dzisiaj dwa obiady na radosna przyszlosc (rosol i chili)  jeszcze musze kontynuowac pranie, bo naskladane mamy z trzech tygodni. Posprzatac jeszcze musze, wcale sie nie pale po sprzatnieciu czterech mieszkan ;-). Niekonczacasierobota.
Powiedzialam pastorowi, ze sie jutro do kosciola nie wybieram. Musze odpoczac, na ofiare nie mam.
Nie wiem jak to dalej bedzie, nie wiem jak mam dzieci wykarmic, czynsz i rachunki zaplacic.
Munga idzie w poniedzialek z powrotem do pracy, ale sad nie wjedzie mu na pensje przez trzydziesci dni, poniewaz tyle dostal na znalezienie sobie nowego prawnika. Nie wiem czy bimbo przyjechala po meble, ale Munga do konca miesiaca ma sie wyniesc z mieszkania. Zobaczymy co ciekawego wymysli, jak na razie od poniedzialku sie nie odzywa.
Z food stamps dostalam papier, ze musze doslac dodatkowe dokumenty, wiec tez na razie nic z tego nie wyszlo.
Jak sobie radze? Poobgryzalam wszystkie paznokcie i pije melise.
Gdyby udalo mi sie zalatwic cztery plejsy na tydzien to bylabym ustawiona zyciowo ;-), musze sobie zrobic wizytowki. Jak na razie czynsz wisi mi nad glowa jak miecz Damoklesa.

Thursday, October 9, 2014

Skonfundowany

Mialam sie nie wtracac we wspolne pozycie Mungi i bimbo, poniewaz nie moja to sprawa. Wszystkie emocje typu zlosc, zazdrosc, rozpacz zostaly pogrzebane pod problemami innego typu. Nie mam czasu, ani sily sie zastanawiac co sama czuje, milosci na pewno juz nie. Zazwyczaj wkurzenie totalne (i prosze wymienic wkurzenie na mocniejszy wyraz).
W kazdym razie bimbo zadzwonila do mnie dzien po sadzie zeby sie dowiedziec co tak naprawde w sadzie sie wydarzylo. Munga naopowiadal jej roznych ciekawych rzeczy lacznie z tym, ze mieli go aresztowac za nieplacenie alimentow. Rezygnacje z rozwodu wyjasnil swoja katastroficzna sytuacja ekonomiczna: "Cheaper to keep her" (kiedys sie z tego smialismy pamietam:
We wtorek, po sadzie Munga poinformowal dzieci za pomoca sms'ow, ze zerwal z bimbo.
W srode bimbo nic nie wiedziala, ze Munga z nia zerwal.
Usilowalam jej dymplomatycznie wytlumaczyc, ze on pogrywa na dwa fronty. I tak nie powiedzialam jej prosto z mostu, co on w tym sadzie powiedzial. To jej powiedzialam dopiero w ten poniedzialek.
I tak moje ogledne i oszczedne opisy pomogly jej ponoc podjac decyzje o spakowaniu maneli i wyprowadzeniu sie do Pittsburgha w niedziele.
W poniedzialek do mnie zadzwonila i wtedy jej opowiedzialam co Munga w sadzie wymyslil. Wstal przed sedzina i powiedzial; "Wysoki Sadzie chcialbym wycofac moja sprawe rozwodowa ze wzgledu na to, ze chcialbym zebysmy z zona wrocili do siebie. Serce mi sie kraje kiedy widze moje dzieci przychodzace do mnie w odwiedziny a potem idace do domu ich matki. Chce zebysmy byli znowu rodzina".
Sedzine zdeka przytkalo, ale powiedziala, ze oczywiscie Munga moze zrobic jak uwaza. Probowala cos tam zasugerowac na temat poradni malzenskiej ale jak zobaczyla moja mine to przestala. Poinformowala Munge, ze mu sie nie oplaca rezygnowac z rozwodu, jezeli ja bede kontynuowac postepowanie.
Caly zeszly tydzien Munga gral na dwa fronty: dzwonil i tekstowal do mnie i do bimbo na przemian. Do mnie zebysmy wrocili do siebie a do niej zeby ona wrocila albo, ze on bedzie sie wyprowadzal do Pittsburgha. Mnie kocha, ja kocha. Wiemy o tym stad, ze bimbo placi rachunki za telefon i zrobila wydruk rozmow i sms'ow.
Ten czlowiek cierpi chyba na rozdwojenie jazni. Ma dwa zycia i nie wie, ktore tak naprawde chce. Jedyne co wie, to chyba tylko to, ze nagle zostal sam i nikt sie nim nie zajmuje, nie zaspokaja Jego potrzeb, a te sa przeciez priorytetowe.
Bimbo opowiedziala mi kilka ciekawych historii, pt.: Munga po piciu. Kobieta doszla do wielu wnioskow juz po dwoch miesiacach zycia z Munga, mnie to zajelo jedenascie lat. Widac madrzejsza jest ode mnie.  Moze bylam bardziej zaslepiona miloscia, chociaz te lgarstwa w ktore ona uwierzyla sa duzo wieksze.
Podziekowala mi za to, ze ja "uratowalam". Wcale mnie ta uwaga nie cieszy, bo czuje sie jakbym wsadzila nos w nie swoje sprawy. Jedno wiem na pewno: jak wyszlam z tego sadu to wiedzialam, ze ta kobieta ma prawo wiedziec, jaka jest prawda. Munga obiecywal sie z nia ozenic, rozmawial na ten temat z jej corka. Jak zamierzal to zrobic jezeli postanowil zrezygnowac z rozwodu?
Czy tez moze chcial utrzymywac dlugodystansowy zwiazek z bimbo mieszkajaca w Pittsburghu a tutaj mieszkac ze mna i dziecmi? Wyltumaczylam mu juz kilkanascie razy, ze nas zwiazek zostal zakonczony, jedyne co chce od niego to rozwod (powiedzial, ze mi go nie da).
 
***
 
Bimbo ma przyjechac w ten weekend i zabrac swoje meble.
Tylko dzieci sie ciesza z zaistnialej sytuacji. Dla nich dziewczyna tatusia i jej corka byly wkurzajace, one chca go tylko dla siebie. Ja sie na nie patrze i jestem przerazona, bo nie wiem co sie z nimi dzieje jak do niego ida. Jak jeszcze bimbo tam mieszkala to czulam sie pewniej, teraz beda tylko one i kochajacy tatus. Ten sam, ktory powiedzial, ze kiedys pojawi sie pod szkola dzieci, wezmie je i juz ich wiecej nie zobacze!

Monday, October 6, 2014

Zosia - Samosia

 
Wesolo jest bez mezczyzny - trzeba sobie radzic samemu. Najgorzej przy przeprowadzce: pakowanie, noszenie ciezarow, rozpakowywanie - nic to, bulka z maslem praktycznie. Problemy zaczynaja sie dopiero przy skladaniu, wieszaniu, podlaczaniu i operowaniu urzadzen.
Do skladania mebli, wieszania zaluzji i bardziej ambitnych operacji wykorzystalam mezow kolezanek. Z reszta postanowilam poradzic sobie sama.
Pozyczylam wiertarke, poziom, elektryczny srubokret i zabralam sie do dziela.
Poczatki byly trudne, wywiercenie jednej dziury nie sprawialo problemu, ale juz dwoch - owszem,
 a do tego jeszcze w linii prostej? Olaboga.
 
 
 
Jak widac powyzej wywiercilam szesc dziur i bylo dalej krzywo, to mi musial maz kolezanki poprawic, bo mi sie pomysly skonczyly w pewnym momencie oraz sciana.

 
Tu juz bylo lepiej, poniewaz nie bawilam sie w wieszanie w lini prostej ;-)

 
W skladaniu mebli jestem dobra, lata praktyki na meblach z Ikei, tak ze z ta szafka nie mialam problemow. Poplakalam sie dopiero przy mocowaniu jej do sciany.


 
Tutaj najpierw probowalam powiesic haczyki w linni prostej, wywiercilam szesc dziur i tylko haczyk z prawej strony byl tak jak trzeba. Nie wyszlo w linii prostej, postanowilam na ukos, ale jak widac haczyk w srodku mi nie wyszedl. I tak tez reczniki wisza, ale jestem z siebie dumna, poniewaz sama dokonalam tego dziela.


 
Tutaj juz objawilo mnie, ze to ja jestem pania wiertarki a nie ona moja, w zwiazku z tym poleczka wisi pieknie, roznica w poziomie tylko pare milimetrow i trzeba sie porzadnie przygladnac ;-).
Polka na buty ponizej, to juz prawie mistrzostwo swiata, jak sie zaslonilo butami to krzywizny sie wyprostowaly. Tylko sciana z tylu pusta i mam nadzieje, ze wszystko nie lupsnie, bo kolki sa w troche za duzych dziurach ;-).
 
 

 
 
Dwa haczyki -  latwizna, wisialo w dwie minuty hehehe. Na oko.



Szafke musialam przymocowac do sciany za pomoca dwoch srubek i takich metalowych, jakzesietoonenazywaja? Nie chybocze sie, ale zalamanie nerwowe mialam porzadne ;-).
Do tego jeszcze powiesilam dwa karnisze i wszystkie obrazki.
Jak przyszedl taki jeden od napraw, czarnoskory dzentelmen to mu pokazalam karnisz i pochwalilam sie, ze nauczylam sie wiertarke obslugiwac, a on na mnie popatrzyl, pokiwal glowa i powiedzial: "Single mother?"
 
***
 
Po tych wszystkich, pouczajacych robotach doszlam do wniosku, ze faceci to jednak lepiej zrobia i tyle. Mozgi im jakos w prostych liniach pracuja.
Najgorsze bylo dopasowywanie rozmiarow wiertla do kolka i kolka so srubki. Kolkow mi poszla do kosza na smieci ilosc wielka.
Jedno wiem na pewno - wiertarki sie juz nie boje ;-).


Saturday, October 4, 2014

Wspomnienie Przeprowadzki

 
 Prosze Panstwa zdjecia zaraz po przeprowadzce oraz stan na dzien dzisiejszy. Jak widac zrobilam wielkie postepy, tylko wypadaloby posprzatac. Z tym to wieczny problem. Szewc bez butow chodzi w zwiazku z tym sprzataczka swert ma bajzel ;-). Przynajmniej wszyscy sie dowiedza jak to wyglada na codzien. Jak posprzatam na Boze Narodzenie i wyciagne dekoracje to zrobie piekne zdjecia (obiecuje!), ktore zaladuje zapewne w kwietniu ;-))). Pierwsze dwa zdjecia powinny byc na odwrot, ale juz nie mialam sily zmieniac.Ostatnie zdjecie to pokoj moj i Natalii, nie moglam znalezc stanu po przeprowadzce ;-(. Tam to juz totalny sajgon panuje ;-))).
\

 









Wednesday, October 1, 2014

Klamca

Wczoraj szampansko sie bawilismy w Sadzie Najwyzszym. Nastapilo pare naprawde fantastycznych zwrotow akcji. Najpierw Munga przysiadl sie do mnie i powiedzial mi, ze mnie kocha i zebysmy wrocili do siebie. Nastepnie zaczal sie modlic (!!!?!?@#*!@?): "Panie Jezu wybacz mi wszystkie moje grzechy, pomoz wejsc na droge poprawy i spraw zeby Izabela mi przebaczyla i wrocila do mnie". No przykro mi, ale zaczelam sie smiac, mimo tego, ze Munga zarliwie sie do modlenia przykladal. Jestem grzesznikiem, nic nie poradze, ze mnie to rozbawilo. Powiedzial mi rowniez, ze jak wroce do niego to mi odda paszporty dzieci, ktore nawet ma przy sobie. Jakos nie interesowalo mnie to na tyle, zeby poprosic go zeby pokazal czy aby na pewno. 
Moj prawnik mnie olal, tak ze prawie caly czas siedzial na innej sali sadowej, gdzie mial widocznie bardziej lukratywna sprawe, ktora przyniesie mu pieniadze (nie tak jak moja). Kiedy stanelismy przed sedzina, security clerk musiala isc go szukac.  Powiedzialam mu, co o nim mysle: ze sie nie stara, bo wie, ze mu kasy ta sprawa nie przyniesie, ze co w ogole do tej pory osiagnal, i ze nie jestem happy. 
Prawnik Mungi rowniez sie pojawil, zazadal zwolnienia z reprezentowania Mungi i zaplaty za poczynione uslugi w wysokosci siedmiu tysiecy dolarow. Pani sedzina powiedziala, ze to juz Munga z nim musza miedzy soba rozwiazac. Pocieszyla nas rowniez cudowna informacja, ze ogolne koszty sprawy rozwodowej zazwyczaj wynosza od 20/30 tysiecy dolarow wzwyz i im szybciej sie dogadamy, tym lepiej. Z tym, ze ja tu nie widze zadnego dogadywania sie, tylko chodzenie do sadu niewiadomopoco. Ja chce tylko zeby podpisala ten cholerny papierek o sciaganie alimentow???
Moj ulubiony moment nastapil, kiedy Munga wstal i powiedzial sedzinie, ze chce wycofac sprawe rozwodowa, poniewaz serce mu sie lamie za kazdym razem kiedy dzieci do niego przychodza a nastepnie musza isc i on chce zebysmy wrocili do siebie i znowu byli rodzina. Pani sedzina powiedziala, ze owszem mozemy nad tym popracowac, jakis counseling i tralala ale jak popatrzyla na moj przerazony wyraz twarzy to sie zorientowala, ze ja nie nadaje na tych samych falach co Munga. Powiedziala, ze nie radzi mu wycofywac sprawy, poniewaz skoro ja chce kontynuowac to i tak zloze wlasny wniosek. Munga ma trzydziesci dni na znalezienie nastepnego prawnika i moze w kazdej chwili wycofac sprawe. Zostawila mi malenka furtke, bo powiedziala, ze co sie nie stanie, to ja moge zlozyc jakas "Answer", moj prawnik sie ucieszyl i powiedzial, ze sedzina mi pomogla. No fajnie tez sie super ciesze. 
Moj prawnik pomachal papierkiem, ktory ma mi zapewnic alimenty, ale bez widocznego skutku, do piatego ma sie cos wyjasnic a moze i nie. 
No i tyle.
Nastepna rozprawa (niewiadomopoco) drugiego grudnia. Ciekawe jak do tego czasu mam zyc i z czego. Sedzina mi powiedziala, ze nie moze mi poddac pomyslow jak sobie radzic ani tez nie moze mi finansowo pomoc. Moglaby podpisac cholera alimenty zeby mu zaczeli sciagac z tego zera, ktore posiada, no ale to nastapi w jakiejs blizej nie okreslonej, optymistycznej przyszlosci. 
Wieczorem skontaktowala sie ze mna dziewczyna Mungi, ktora mi powiedziala, ze sie pakuje i wyprowadza do Pittsburgha. Powiedziala, ze Munga ja blaga i prosi zeby zostala, wyprowadzila sie z nim do New Jersey i tratatata. Ponoc codziennie ja zapewnia jak ja kocha i jak mnie nienawidzi. Wytlumaczyl jej, ze chce zrezygnowac z rozwodu, poniewaz go nie stac na kontynuowanie sprawy. 
Nie wiem co to za czlowiek, ktory pogrywa na dwa fronty, ale mi sie to w glowie nie miesci. 
Dzisiaj Dominika przyszla z nowina ze szkoly, gdzie spotkala corke bimbo, ze tatus sie wyprowadza do Pittsburgha. 
Ciezko stwierdzic czy to prawda. Wyglada na to, ze Munga klamie pana Jezusa, mnie, bimbo, moje dzieci, jej dziecko, prawnika i Sad Najwyzszy. Aha i swoja kochana mamusie, ktora jako jedyna we wszystko wierzy. 

Monday, September 22, 2014

Wystraszylam sie dzisiaj.

Nie na zarty. Alez zacznijmy od poczatku zeby zapelnic ta dziewicza strone.
Bylam dobra dziewczynka, po raz enty rzucilam kofeine i niezle mi to szlo przez dluzszy okres czasu. W zeszlym tygodniu pochorowalamsiem. Zlapalam wirusa od wszystkich zawirusowanych dzieci w szkole lub tez zwyczajnie sie przeziebilam. Stawialam sie na nogi aspiryna, witamina C, multiwitamina (dla pewnosci ;-), olejkiem szwajcarskim inhalujacym i herbatka z cytryna.  Normalna herbatka by mi nie pomogla, w zwiazku z tym wiadomo - dalam czadu (tak ze cztery dni), jedna herbatka, druga herbatka.
Wczoraj juz sobie wypilam kawusie, no a dzisiaj juz dwie. Okolo szostej siedzialam z dziecmi przy stole, robilysmy zadanie no i mnie przydusilo. Inaczej niz zazwyczaj. Do tej pory najpierw serce zaczynalo mi galopowac, a potem dopiero czulam uscisk w piersi i brak oddechu. A dzisiaj mnie przydusilo znienacka, ze poczulam sie jakbym miala zemdlec.  Pare razy, kazdy nastepny raz byl mocniejszy. Nie wiedzialam co sie ze mna dzieje. Na szczescie jak szybko przyszlo, tak szybko przeszlo. Zazylam sobie odstawiona do lamusa pastyleczke na spowolnienie serca. Teraz, z dwie godziny pozniej czuje sie okej, chociaz nie do konca jak trzeba. Staram sie siedziec cichutko w kacie i udawac, ze mnie nie ma.
Przy tej okazji poinstruowalam dzieciaki co maja zrobic gdyby mamusia walnela sztywna na podloge (zadzwonic na pogotowie i do najblizszej kolezanki).
Slowo daje rzucilam palenie, rzucilam picie, rzucilam meza a tej cholernej kawy rzucic nie moge!!!

Sunday, September 21, 2014

Rok

Minal dzisiaj odkad Munga wypisal sie z rodzinnego interesu.
Jak sie miewam? Calkiem niczego sobie. Udalo mi sie wykopac go z mojego zycia, bo nic nie wskazywalo na to, ze kiedykolwiek sie wyprowadzi. Nic nie wskazywalo rowniez na to, ze wyschnie strumien moich lez i serce przestanie bolec, a bolalo tak bardzo, ze az tchu brakowalo. A jednak.
 Znalazlam nowe mieszkanie, spakowalam stare, przeprowadzilam i rozpakowalam. Przy okazji nauczylam sie obslugiwac wiertarke, podlaczac roznego rodzaju kable i urzadzenia oraz naprawiac wszelkie awarie w ich funkcjonowaniu. Wszystko pozalatwialam i kupilam sama.
Juz jakis czas temu odstawilam tabletki na spowalnianie serca a niedawno melisa mi sie skonczyla, do polskiego sklepu jeszcze nie dotarlam i jakos zyje. Juz nie mam tak strasznych nerwow jak kiedys, lekow i obsesyjnych zachowan (np. sprawdzania czy wszystko jest dokladnie pozamykane i pochowane). Spie po nocach i nie mam non stop problemow zoladkowych.
Jakos udaje mi sie codziennie wykarmic dzieci, a wszystkie rachunki sa zaplacone, glownie dzieki temu, ze dorabiam sprzataniami. Powoli rozbudowuje moj interes sprzatalniczy, ale jezeli nadarzy sie okazja zmiany pracy to na pewno z niej skorzystam.
Robie kurs Food Protection na internecie a w pazdzierniku zapisalam sie na dwa kursy udzielania pierwszej pomocy.
Mialabym na pewno lepsze osiagniecia gdybym nie byla taka wypruta tymi sprzataniami.
Jakos funkcjonuje jako wtorna dziewica ;-), pewnie dlatego, ze po sprzataniach nie mam sily sie ruszac i myslec ;-). Nad tym co czuje tez nie za bardzo sie zastanawiam.
Przez rok schudlam z dziesiec kilo, co bylo zdecydowanie najwiekszym plusem tego wszystkiego, ubrania na mnie lepiej leza.
Powoli w pamieci zacieraja sie wszystkie krzywdy, niesprawiedliwosci i bolaczki. Tylko siniak na moim kolanie, ktory jest tam od lutego i nie chce zniknac przypomina fizycznie o traumatycznych przezyciach. Smieje sie, ze to Bog go tam zostawil, gdybym kiedykolwiek miala chwile zwatpienia. Gdyby mi do glowy przyszedl pomysl, ze Munga zostal cudownie przeistoczony w ksiecia z bajki.
Najgorzej jest jak dzieci sa u Mungi, jest mi ciezko za kazdym razem i to jak na razie sie nie zmienia. Miejsca sobie nie moge znalezc, pomimo tego, ze jestem zajeta i odliczam godziny do ich powrotu. Mam w sobie pustke, ktorej nie moge zapchac zadna iloscia lodow i Nutelli.
To tez przejdzie z czasem, ale musze nad tym popracowac.
Poza tym mam niska samoocene i malo kiedy patrze w lustro. Czasami czuje sie bardzo samotna i boje sie jak to dalej bedzie. Czasami nie mam sily i wydaje mi sie, ze nie dam rady.
 
                                                                    ***
Cudowny zwiazek Mungi z bimbo przezywa kolejny kryzys. Wiem, bo mnie obydwoje indywidualnie o tym informuja. Jedno do mnie wraca a drugie sie ze mna konsultuje.
Bimbo wrzucila corke w samochod i pojechala na caly weekend do kolezanki do Bostonu, bo miala ponoc tak dosyc.
Jedno mowi co innego, niz drugie, wiec ciezko stwierdzic, kto mowi prawde. Ja wychodze z zalozenia, ze obydwoje klamia i usiluje unikac kontaktow w nimi. Dobrze sie dobrali, bo sa tak samo potluczeni, maja takie same zainteresowania, sa z tej samej wsi, pija i pala, obydwoje sa bez pracy i pieniedzy, wiec nie wiem dlaczego nie zyja dlugo i szczesliwie ze soba.
Ja wiem, ze odczywam niewypowiedziana ulge, ze mam to juz za soba.

Monday, September 15, 2014

Kryzys wieku sredniego...

Jest to chyba, poniewaz nie widze innego wytlumaczenia. Oprocz choroby umyslowej rzecz jasna!
Munga chce zebysmy wrocili do siebie. Powinnismy to zrobic dla dzieci (!??@#^**#!?), byloby to tez dobre rozwiazanie ze wzgledu na finanse i w ogole on mnie kocha i teskni za mna (??!!!!?!?!). Dziwne oswiadczenie z ust kogos, kto mieszka z kims innym, gdzie ta kobieta mysli, ze sa razem a jej corka mysli, ze mamusia i Munga beda sie hajtac.
Moglabym sie z tego smiac, gdyby nie to, ze Munga oswiadczyl, ze zamierza wycofac sprawe rozwodowa z sadu, poniewaz on nie chce wiecej rozwodu, chce zebysmy byli znowu rodzina.
I tu mnie szlag trafia. Pozyczylam piec tysiecy dolarow na prawnika po to, zeby on mi sie teraz wycofal???? Jezeli strace ta sprawe teraz, to zeby sie w ogole rozwiesc bede musiala zaczynac wszystko od nowa za nastepne piec tysiecy niewatpliwie! Za kazdym razem jak sobie mysle "eee tam on mnie juz niczym nie zaskoczy" niestety mu sie to udaje.
Munga jest teraz w nastepujacej sytuacji: pracy nie ma (przedstawienie sie zamknelo a na otwarcie nastepnego trzeba zaczekac), bimbo go utrzymuje, poniewaz on nie ma w ogole pieniedzy, pracy ponoc szuka codziennie bez zadnych efektow. Wydaje sie jakby mu nerw zaczynal z lekka strzelac, poniewaz Munga zle znosi sytuacje stresowe. Nie wiem skad mu przyszlo do glowy, ze powrot do mnie rozwiaze wszystkie jego problemy, ale cos sobie tam ubzdural.
Niestety po roku tego balaganu ja juz jestem inna osoba, w innym punkcie zyciowym. Nie utknelam w kaluzy rozpaczy, tylko zaczelam sobie na nowo ukladac zycie. Calkiem dobrze mi to idzie i on nie jest mi do szczescia wiecej potrzebny. Wrecz przeciwnie - odczuwam niewypowiedziana ulge, ze juz nie musze sie z nim uzerac. Nie wiem, dlaczego do niego to nie dociera, ale jezeli dojdzie do jakis sytuacji awaryjnych zawsze mu moge pomachac przed nosem Order of Protection i zadzwonic po policje.


Tuesday, September 9, 2014

Pomoc

Praca w teatrach na Broadwayu jest swietnie platna, ale w momencie kiedy przedstawienie spada z afisza, wszyscy zatrudnieni tam zostaja skazani na bezrobocie. Czasami zdarza sie tak, ze zostana oni przyjeci do innych teatrow, ale aktualnie za duzo teatrow sie na raz zamknelo. 
Przerabialam to juz z Munga pare razy i dalismy rade. W tym momencie ktos inny musi go wspierac duchowo i wspomagac finansowo. Pracy Munga nie ma od 24 sierpnia. Zdazyl potem jeszcze sobie pojechac na tydzien do Pittsburgha z bimbo. Teraz jeczy, ze nie ma na nic pieniedzy, ale jezdzi wynajetym (ponoc) samochodem, ktory sponsoruje niewiadomokto. 
W takiej sytuacji rzecz jasna wymaganie od Mungi splaty finansowych zobowiazan mija sie z celem. Co prawda moj prawnik twardo cos tam dziala, od bardzo dlugiego czasu jak wiemy,  ale z czego mu beda alimenty sciagac? 
Z bezrobocia?
Wisi nade mna nieuchronne widmo oplaty za czynsz, w zwiazku z tym udalam sie do urzedu w celu uzyskania pomocy od miasta. Nie udalo mi sie wejsc poza recepcje. Po wypelnieniu formularza dowiedzialam sie, ze jezeli dostaje co dwa tygodnie szescset dolarow i moja rodzina sklada sie z czterech osob to mam za duzy przychod (??!?!?!?!). Zostalam wyslana do drugiego urzedu, gdzie posadzili mnie przed komputerem i kazali wypelnic ankiete, ktora widzialam w domu w sobote. Moglam sobie sama wypelnic i nie musialabym brac zadnego dnia wolnego. Teraz maja do mnie oddzwonic i umowic mnie na wizyte w urzedzie, gdzie bede musiala wziac nastepny dzien wolny (!!!). Staram sie o food stamps. Czy juz wspominalam, ze nienawidze chodzic po tych wszystkich urzedach???

Wednesday, September 3, 2014

W tym tygodniu

Przygoda goni przygode. Wczoraj mialam pierwszy dzien pracy. Dla niewtajemniczonych: pracuje w przedszkolu, gdzie osiemdziesiat procent dzieci ma problemy rozwojowe. Poczawszy od autyzmu, poprzez ADHD, problemy z zachowaniem, opoznienia w mowie, ruchu. Wszystkie problemiki, ktore dzieci w wieku od 2 i pol roku do pieciu moga miec sa obecne w naszej szkole. Oprocz tego mamy dzieci rozwijajace sie prawidlowo w tak zwanym Universal Pre - Kindergarten. Dzieci sa zintegrowane w tych klasach zeby dzieci rozwijajace sie prawidlowo daly motywacje i przyklad dzieciom z problemikami. Z tym roznie bywa, zawsze to latwiej brac przyklad z kogos, kto w interesujacy sposob nie slucha ;-). Na przyklad stoi na stole, rzuca stolkami lub pluje na nauczycielke. No ale z optymistycznego zalozenia ma byc odwrotnie.
W tym roku dostalam pozycje w dwoch klasach z UPK. Polowe dnia spedzam w jednej klasie, polowe w drugiej. Wczoraj przygotowywalysmy klasy na przyjscie dzieci.
Dzisiaj byl pierwszy dzien z dziecmi. W sumie bylo spoko. Troche nadwyrezylam sobie gardlo, ale to normalka. Dzieci fajne, tylko jedna dziewczynka plakala. Wszystkie sa nad podziw bystre i nad podziw duzo wiedza, bedziemy musialy sie nagimnastykowac, zeby nie umarly z nudow.
Jutro wielki dzien, pierwszy dzien szkoly moich dzieci. Do szkoly, ktora jest piec minut drogi od domu Ania i Dominika sie nie dostaly. Jest to niesprawiedliwe, poniewaz polowa dzieci z tej szkoly chodzi tam na podrobionych adresach. Beda chodzic do swojej "starej" szkoly, gdzie nie zrobilysmy ani zadania domowego ani kompletnych zakupow. No coz bede musiala wysmarowac list do nauczycielek, gdzie opisze im caly balagan. Niech sie od razu, w pierwszy dzien ciesza.
Munga bedzie musial zawozic dzieci codziennie do szkoly. Na razie nie ma z tym problemu. Pewnie podekscytowany, bo corunia bimbo tez idzie do tej samej szkoly. Postawilam sprawe jasno, ze nie zgadzam sie zeby bimbo kiedykolwiek odbierala nasze dzieci ze szkoly. Juz mi dzisiaj wytekstowal, ze jutro spotkam bimbo. Powiedzialam im zeby trzymali sie ode mnie z daleka, dlaczego do cholery tego nie rozumieja??? Munga zaplacil mi kase, ktora brakowala mi do czynszu. Dostal ja od bimbo, ktora aktualnie chyba placi za wszystko, bo przeciez biedny Bobie nie ma pracy. Mialam opory, ale kasa to kasa, jak daja to trzeba brac ;-). Zobaczymy ile bimbo w takim ukladzie pociagnie.
Jestem podekscytowana, jutro moja najstarsza corka zaczyna junior high school ;-), program dla dzieci uzdolnionych. Zobaczymy jak sobie poradzi ;-)))

Saturday, August 30, 2014

Znowu Sobota

Caly tydzien przegalopowal w podskokach. Conieco udalo mi sie osiagnac. Osiagnelabym wiecej zapewne, gdybym nie musiala poswiecic trzech dni na baby sitting a dwoch na sprzatnia. Ale i tak nie moge narzekac. Powiesilam polki w szafie, rozlozylam dywany, rozpakowalam prawie wszystkie pudla. Tylko swoich rzeczy nie moge rozpakowac, poniewaz musialam sie pozbyc mojej polki na ksiazki i komody na ubrania. Mieszkanie zaczyna ladnie wygladac, co podnosi na duchu. Dostalam co prawda list milosny z czynszem na wrzesien ale nie umarlam ze strachu, bo pozyczylam kase na ten miesiac i juz zaplacilam. W srodku nocy mnie cos tknelo zeby sprawe zalatwic w ten sposob. Gdybym nie pozyczyla, to braklo by mi siedemset dolarow. Munga nie dal pieniedzy od czterech tygodni. Prawnik zlozyl papiery u sedziny, ale pojechala ona na wakacje. Ma wrocic w tym tygodniu i zaczna Mundze sciagac kase...... z bezrobocia hahaha. W zeszla niedziele mial ostatni dzien pracy, teatr zostal zamkniety az do nastepnego przedstawienia (ktore wedlug Mungi ma byc albo w pazdzierniku albo w listopadzie, nie wiem kiedy, bo podal dwa rozne miesiace).
Munga ponoc szukal pracy gdzie indziej, przez okolo dwa dni a nastepnie pojechal sobie do Pittsburgha. Chcial wziac dzieci ale sie nie zgodzilam, poniewaz w przyszlym tygodniu zaczyna sie szkola i robimy zakupy, a Natalia robi zadanie. Rzecz jasna nie musial jechac, mogl zostac tutaj i spedzic ostatnie dni wakacji ze swoimi dziecmi, no ale przeciez to moja wina, nie? Chcial spedzac, z tym, ze nie tu tylko w Pittsburghu a ja sie nie zgodzilam. Tak przedstawil to dzieciom.
Wraca w poniedzialek albo we wtorek albo kiedy mu sie zachce.
Munga pojechal z bimbo, ktora pojechala po swoja corunie, ona tez musi zaczac szkole w przyszlym tygoniu. Zobaczymy gdzie pojdzie. Bimbo wytekstowala mi, ze jest przerazona zapisaniem jej do szkoly w Nowym Jorku, bo nie zna programow po szkole, nie ma zadnych znajomych i nie wie jak pogodzi szkole z praca. No obudzila sie rzeczywiscie. I pomyslec, ze ma jedno dziecko, jakby miala trojke to chyba by se zyly podcinala. Ja na pewno jej nie pomoge i jej znajoma nie bede. Nie mam czasu na nowych znajomych, poza tym niech sie Munga nia zajmuje. Dzieci mi doniosly, ze jej glowne zajecie to wiszenie na telefonie, Munga natomiast gotuje, robi zakupy, robi pranie. Laska ma widocznie inne zalety.
Zrobilam troche zakupow do szkoly, ale juz bylo prawie wszystko wykupione. Tego typu rzeczy zalatwia sie w lipcu. Jutro musimy jechac do Staples i zobaczymy co tam slychac. Nie bede rwac wlosow z glowy, dzieci zaniosa co beda miec i tyle. Ania to nawet nie wiem co ma zaniesc, poniewaz jeszcze nie wiem, do ktorej szkoly. Heca bedzie jak pojdzie do starej, bo zadania domowego nawet nie wyciagnelysmy z koperty.
Dzisiaj bylam juz na plejsie i zaraz biore sie za sprzatanie wlasnego mieszkania. Jak widze ten caly syf u obcych ludzi to przychodze natchniona do siebie i robie wszystko, zeby u mnie tak nie wygladalo.

Tuesday, August 26, 2014

Nie Zdaze?

W tym tygodniu niespodziewanie wypadly mi trzy dni opieki nad dziecmi. Wszystko mialam zaplanowane na ten tydzien rzecz jasna. Zakonczenie rozpakowywania/urzadzania/sprzatania mieszkania? Raczejnieudamisie. Zakupy do szkoly? Wlasnie zakonczylam skladanie wymagan do trzech roznych klas w jedna, gigantyczna liste. Popatrzylam sie na to i slabo mi sie zrobilo. Kochajacy tatus zaproponowal pomoc, ale nie bezinteresownie. Jak zrobi zakupy to nie da mi kasy a poza tym wezmie rachunki i odpisze sobie te zakupy od podatku w przyszlym roku. Niedoczekaniejego powiedzialam, ze se sama zrobie.
Poszlam zapisac dzieci do nowej szkoly: Dominika sie dostala a Ania nie. I wychodzi na to, ze dzieci beda chodzic do trzech roznych szkol. Wszystko sie okaze w pierwszy dzien szkoly. Do tego czasu zapewne zwariuje. Natalce natomiast nie przysluguje autobus szkolny, poniewaz za blisko (??!!?@##^*) mieszkamy, bedzie musiala jezdzic normalnym autobusem z kluczem na szyi. Chyba umre ze strachu a Munga ju powiedzial, ze sie na to nie zgadza.
Pozamawialam na internecine ksiazki dla Natalki do zadania domowego, mundurek dla niej (podkoszulki, spodnie, spodnice) i kosmetyki dla wszystkich. Staralam sie bardzo wszystko
prawidlowo zrobic. Ksiazki Natalki jakims cudem wyladowaly pod naszym starym adresem. Mundurek zostal wyslany w kosmos, bo zamiast 6207 wpisalam 6702.  A kosmetyki o dziwy, o cuda przyszly. Zmiane adresu na poczcie tez jakos udalo mi sie przeprowadzic.
Musialam wisiec dwa dni na telefonie i odkrecac te paczki.
Teraz musze wyciagnac dwa kontenery rzeczy do szkoly, zeby sprawdzic co juz mamy, a co trzeba dokupic.
Nie wiem kiedy mam jechac do urzedu, zeby sie zapytac czy przysluguje mi jakis public assistance. W przyszlym tygoniu juz nie dam rady pojechac bo zaczynam prace.
Jestem aktualnie przytloczona nadmiarem spraw i wlasnym zyciem. Nie mam czasu, nie mam sily a wakacji nawet nie mialam. Ani sie nie moge wyspac ani sobie odpoczac. Moze sobie  w pracy odpoczne, jak na razie to plakac mi sie chce...