W zyciu mialam kilka milosci, kazda z nich miala inny charakter. Pierwsza milosc - zaczarowana. Wszystko bylo ekscytujace i nowe, pierwsze doswiadczenia, wielkie uniesienia. Wszystko palcem po wodzie pisane, niedopowiedziane. W zlym czasie sie spotkalismy, za wczesnie. Dziwnie sie skonczylo, ale wspomnienia zostaly do tej pory szczegolne. Sentyment i czar pierwszej milosci pozostaje do konca zycia. Druga milosc - przyjacielska. Pomylilam sie i w efekcie wykorzystalam. Zmarnowalam drugiemu czlowiekowi pare lat zycia majac nadzieje, ze z przyjazni i przywiazania zrodzi sie cos wiecej. Do tej pory mi smutno, ze tak egoistycznie potrafilam zranic. Trzecia milosc - niemozliwa. Dzielilo nas wszystko. Miejsce, poziom intelektualny, nawet wzrost. Strach, ze dzieli nas wiecej niz laczy. Strach zmiany i poswiecenia. Musialabym zostawic wszystko co znam i przeniesc sie w zupelnie inny swiat. Nie mialam nawet swiadomosci czy to wszystko bylo na powaznie. Czwarta milosc - zakazana, najbardziej bolesna. Facet ze zobowiazaniami. Pare lat mi zajelo zeby sie pozbierac, chociaz od poczatku sobie tlumaczylam, ze i tak nic by z tego nie bylo. Nigdy nie chcialam zranic osob postronnych. Nigdy nie chcialam miec wszystkiego, tej drugiej osoby w pelnym wymiarze. Piata milosc - wyboista droga. Pelna niespodzianek, probujaca sie przebic przez problemy zycia codziennego. Jest bardziej dojrzala, bardziej swiadoma, osadzona na trwalszych fundamentach. Dostarcza skrajnych emocji, balansuje na krawedzi. Ciagle sie jej ucze...
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
1 comment:
Bardzo wzruszajacy wpis. Tak ladnie ujete w paru zdaniach pare lat radosnych i bolesnych wzlotow i uniesien.
Post a Comment