Saturday, January 17, 2009

Caly zeszly tydzien.

Szkola przetrwania. Bez pracy, bez pieniedzy, bez humoru. Lazenie po urzedach, wysiadywanie godzinami. Co ciekawe zdyskwalifikowali mnie, poniewaz nie jestem obywatelka i nie jestem tutaj legalnie piec lat. Robert jako samotny ojciec trojki dzieci dostal pieniadze na jedzenie, trzysta dolarow. Zwariowal ze szczescia poszedl do sklepu na trzy godziny i wydal dwiescie siedemdziesiat. Ja zyje czekolada ze swiat, czego wyniki da sie znalezc w okolicach pasa. Kazali mi pojsc do pracy. Dadza mi pieniadze na nianke, ktora musze znalezc do czwartku. Robert bierze udzial w programie pod tytulem "Powrot do pracy" co zajmuje mu czas od dziewiatej do piatej po poludniu, jakies szkolenia, ciekawe kiedy ma tej pracy szukac. Pranie robie w rekach dwa razy dziennie, malo bo nie ma gdzie powiesic. Jakas zajeta jestem od rana do wieczora. Zbieranie papierow do zielonej karty. Przy okazji objawil sie dobry duch jako jedyny jasny moment tego tygodnia i rozwial koszmary nocne. W poniedzialek do lekarza, spotkania o pomoc w naturze dla rodziny. Czy juz wspominalam, ze nienawidze urzedow? Zalatwiania, siedzenia godzinami i kompletowania papierow? Urzednicy wszystkich nienawidza. Czasami strach lapie za gardlo ale wiem, ze sobie poradze.

No comments: