Drugi dzien po powrocie, placze sie po domu. Nie wiem za co sie zabrac/odczegobytuzaczac. Na wlasnej skorze przekonalam sie co oznacza powiedzenie "brak kobiecej reki"(w domu).
Wczoraj dzieciaki padly o szostej wieczorem i wstaly dzisiaj o szostej rano. Juz przed siodma stalam karnie pod polskim sklepem w oczekiwaniu na chrupiace buleczki. Jestem spiaca, wszystko mnie boli. Rozpakowalam trzy walizki i zeby rozpakowac czwarta musze najpierw posprzatac Natalii pokoj. Siostra Roberta jak tylko wyjechalysmy wrocila do rodzinnych stron i zdazyla nie tylko sie zareczyc ale i zajsc w ciaze. To by bylo na tyle wielkiej, broadwajowskiej kariery w wieku dziewietnastu lat. Szkoda tylko, ze zapomniala posprzatac i wziac polowy swoich rzeczy. Ufffff. Musze zakonotowac sobie w glowie, ze od mlodziezy nalezy sie trzymac z daleka.
Z dziecmi mam spokoj, wpadly do swojego pokoju i przypominaja sobie wszystkie zabawki. Tylko caly czas domagaja sie jedzenia, chyba w Polsce rozciagnely im sie zoladki ;-).
Jak juz dojde do siebie to dodam wiecej zdjec. Jak na razie jestem wykonczona po wakacjach.
1 comment:
ehhh no właśnie wcale Ci się nie dziwię, że jesteś wykończona. I tak Cię podziwiam, że dałaś radę sama na wakacjach z trójką dzieci!:)
Post a Comment