Wednesday, June 27, 2007

Wakacje

Tak bardzo spodobalo nam sie z daleka od domu, ze jeszcze nie wrocilysmy. Po tygodniu spedzonym w towarzystwie rodziny Roberta (nigdy wiecej wspolnego mieszkania z banda nastolatkow!), wyladowalysmy w jego rodzinnym domu. Wcale nie chce mi sie wracac do Nowego Jorku. Pracujemy w ogrodzie warzywnym, byczymy sie na trawie za domem, dzieci mocza sie w malym baseniku. Cisza, spokoj, caly dzien mozna chodzic w pizamie kolo domu. Niestety nie moge zalaczyc zadnych zdjec, poniewaz oczywiscie nie wzielam sobie kabelka. Odpoczelam sobie, troche sie wyciszylam, pare rzeczy przemyslalam. Robert daleko to mam swiety spokoj ;-)))

Friday, June 15, 2007

No to pojechalysmy ;-)

Jak dodac do tego podwojny wozek, torbe z pieluchami, torbe z zapasami, torbe z jedzeniem na dziewieciogodzinna podroz, torbe z kamera, aparatami i ladowarkami to bedzie wszystko ;-)
Posted by Picasa

Tuesday, June 12, 2007

Czy wspominalam juz?

Chyba nie wypowiadalam sie jeszcze nigdy na jakze frapujacy temat rodziny mojego meza. Jest to temat - rzeka, dobry na ksiazke sensacyjna, serial, reality show, co kto lubi... Wymienie zaledwie pare oryginalow jak: alkoholik - despota, uzalezniony od narkotykow i wpadajacy w ciagle tarapaty, bulimiczka z noworodkiem, nalogowa klamczucha i mitomanka oraz niezdecydowana uczuciowo. Nieprzerwanie sie cos w tej rodzinie kotluje i warzy. Ludzie rozstaja sie i wracaja do siebie, bez konca sie przeprowadzaja, kloca sie i nie odzywaja oraz obgaduja sie za plecami. Wszyscy oczywiscie bardzo sie kochaja i caly czas powtarzaja "love you". Raz na rok, co rok mobilizuja sie na tyle zeby spedzic wakacje w tym samym miejscu (jakby malo im bylo calorocznych ekscesow). Przyswieca im wspolny cel: spedzenie wszystkich wnukow razem, dobro dzieci, swietna zabawa tadi tadi da. W tym roku skonczyly mi sie juz argumenty zeby sie wykrecic. Robert ma spokoj poniewaz pracuje, nie zmienia to jednak faktu, ze ode mnie oczekuje sie obecnosci. Probowalam wyslac tylko Natalie i Anie, ale primo: ich tatus zglasza obiekcje, secundo: do kompletu brakuje nadal Dominiki, a ona moze tylko z mama (niby ze ja). Tak sobie mysle, ze jak przezyje to, to na dlugo bede ze swojego zycia bardzo zadowolona. A poza tym samo miejsce kusi wszelakimi atrakcjami: http://www.lakesideohio.com/
Moze warto zatem odlozyc na bok wszelkie animozje i brak gotowki i pojsc na zywiol. Jakos przestalam byc spontaniczna odkad mam dzieci, za duzo mysle i za malo zyje pelna piersia ;-). A rodzina? Coz, przynajmniej bede miec spokoj az do nastepnego roku ;-).

Saturday, June 9, 2007

Park Centralny


Najlepsze lekarstwo na wszelkie smuteczki to wyjscie z domu. W zwiazku z tym zmobilizowalam sie i zabralam wczoraj dzieci do Parku Centralnego. Najpierw poszlysmy do zoo, ktore sklada sie z dwoch czesci: w tej mniejszej mozna poogladac i wlasnorecznie nakarmic zwierzaki domowe, w drugiej mieszkaja takie zwierzeta jak: pingwiny, mis polarny, moja ulubiona wydra, malpki, foki itd. Jak poszlam po raz pierwszy do tego zoo to bardzo smieszyl mnie fakt, ze trzymaja tam zwierzeta domowe. Jednak kiedy Robert opowiedzial mi o swoim koledze z pracy, ktory w calym swoim zyciu (ponad czterdziesci lat) nie ruszyl sie nigdzie (!!!!) poza Manhattan, poniewaz tam jest przeciez wszystko to byc moze dla niektorych dzieci jest to jedyna mozliwosc zobaczenia takich zwierzat "na zywo"? Po nakarmieniu stada koz, lam i owiec udalysmy sie do drugiej czesci zoo, gdzie mialysmy szczescie zobaczyc misia polarnego podczas wodnych igraszek.



Nie wiem kto tu kogo obserwuje?


Bylysmy rowniez w sklepie z pamiatkami, gdzie miedzy innymi byl taki koralikowy zwierzyniec.



Po wyjsciu z zoo poszlysmy szukac karuzeli a udalo nam sie znalezc nawet wiecej szczescia - cale wesole miasteczko. Natalia byla tak podekscytowana, ze skakala piszczac i wymachujac rekami. W takim stanie to jej jeszcze nie widzialam.



I w tym oto momencie bateria w moim aparacie wysiadla i nie udalo mi sie niestety udokumentowac wielkiej radosci na twarzach moich wszystkich dzieci podczas wszelakich przejazdzek na karuzelach. Kiedy udalo mi sie po dwoch godzinach opuscic wesole miasteczko uzywajac podstepu to natknelysmy sie jeszcze na plac zabaw. Tam nastapila trudna do opisania za pomoca slow kulminacja szczesliwosci moich dzieci, poniewaz zbudowany byl tam wodny zamek. Betonowa budowla skladajaca sie z pasazy, baszt, fontann i zjezdzalni miala ta zalete, ze po wszystkich przejsciach plynela woda. Po natychmiastowym zrzuceniu obuwia przez kolejna godzine taplalysmy sie w wodzie. Bedziemy musialy urzadzic kolejna wyprawe, zeby porobic wiecej zdjec, to co udalo mi sie tym razem nieudolnie popelnic mozna zobaczyc tutaj: http://picasaweb.google.com/swertny/CentralParkII

Posted by Picasa

Monday, June 4, 2007

Ostatnio

Caly czas zyje w stanie zdziwienia a moje ulubione slowo to "niesamowite". Na przyklad niesamowity zaprawde jest fakt, ze moje dzieci z przyjecia urodzinowego przyniosly trzy zlote, zywe rybki. Dwie rybki na nastepny dzien zdechly i musialam z Natalia przewalkowac fakt odchodzenia rybek do rybiego nieba. Natalia zapytala jak one dostaja sie do tego nieba, czy balonem? Moze w rewanzu na urodziny Ani bede rozdawac sliczne, male, biale myszki?
Rownie niesamowite sa doniesienia z Polski i te dotyczace kraju i te dotyczace mojej wlasnej rodziny. Dziwie sie: "Jak ludzie moga tak zyc?"
Nadziwic sie nie moge co to dzieje sie z moimi corami, ze tak wyrosly i sie usamodzielnily. Skad czerpia slowa, ktorych uzywaja i pomysly, ktore realizuja kiedy patrze w inna strone lub probuje przez chwile zajac sie soba?
I skad sie biora te mrowki wszedzie, chociaz kupilam pulapki, popryskalam trucizna gdzie sie dalo a nadal znajduje je w roznych dziwnych miejscach (na przyklad na suficie).
Niesamowite jest rowniez to, co dzieje sie za mna. Po ponad czterech latach kompletnego hormonalnego zametu, siedzenia w domu i hodowli dzieci doszlam do punktu kiedy moja cierpliwosc zaczyna sie wyczerpywac a ogolna kondycja i samopoczucie siadac. I absolutnie nie moge sie wziasc w garsc.
Niesamowite sa pomysly Roberta, ktorymi mnie atakuje znienacka kiedy najmniej sie tego spodziewam. Ostatnie dwa to proba wynajecia nowego mieszkania oraz wymiana wszystkich chemikaliow w domu na te przyjazne nam i srodowisku. Pierwszy naklania mnie do zgrzytania zebami, drugi nie jest wcale taki zly, aczkolwiek trzeba zainwestowac troche wiecej nakladow pienieznych.
Zawsze myslalam, ze im bede starsza, tym madrzejsza. Niestety coraz wiekszy mam metlik w glowie.