Sunday, January 18, 2009

O Mamma Mia!

Przyznam sie bez bicia i nigdy nie podejrzewalam, ze napisze cos takiego. Nigdy nie myslalam, ze przyznam sie przed soba rowniez. Filmowa adaptacja musicalu, ktory nigdy mnie do siebie w zaden sposob nie zachecil stala sie ostatnio jakas moja obsesja. Dobrze mi chyba robi na wszelkie male i duze smuteczki. Wzielam ten film do reki jedynie ze wzgledu na chec przekonania sie na oczy/uszy/psyche jak to Pierce Brosnan bedzie spiewal. I kiedy to moim ulubionym bohaterem filmowym w latach szczeniecych zawsze byl Indiana Jones, dopoki sie nie zestarzal a nastepnie zastapil go bohater wrzechczasow Bruce Willis, ktory urodzil sie jedynie po to, zeby ocalic cala ludzkosc i dlatego jest bohaterem absolutnym. AAAA tak tak nie odbiegajac od tematu, w moim mniemaniu najprzystojniejszym na swiecie aktorem jest wlasnie Pierce Brosnan. Wymarzonym agentem 007, gdzie nie obejrzalam ani jednego tego filmu ale wiara czyni cuda. Jest to tak zwany "moj typ", pojecie wzgledne gdyz moj typ to rowniez John Malkovich, ktorego uwazam za przystojnego w inny sposob. Ufff tyle dygresji, ale w mym sercu burza uczuc szaleje, miedzy innymi dlatego, ze wlasnie strawilam cale niedzielne popoludnie na obejrzenie "Mamma Mia" dwa razy pod rzad. Tak jakbym nie widziala tego filmu juz trzy razy wczesniej. Wiec w mej pokreconej psychice Pierce Brosnan i Ulubiony Artysta Nick Cave zlewaja sie w jeden ogolny super ideal mezczyzny, ktory powinien stanac na progu mej ubogiej sadyby, powiedziec "pojdzze" i poszlabym ;-). Nie wiem jeden zawsze kojarzy mi sie z drugim, moze to przez ten uklad brwi i oczu. Ciesnienie podnosi mi sie natychmiast jak sobie o nich pomysle. Ehem. Przezylam szok widzac spiewajacego Pierce Brosnana i zajelo mi dodatkowe dwa razy zeby to jakos zaakceptowac. To tak jakby Nick Cave nagle zdecydowal, ze bedzie hm kim? Producentem serow plesniowych? Spiewajacy Pierce kladzie mnie na kolana pod telewizorem, moglabym wylizac caly ekran i zeskrobac paznokciami. Jego mimika i muzikalowe gesty rozkladaja mnie na lopatki. Prawie stracilam na samym koncu oddech kiedy to sciagnal z siebie mokra koszule. Tak, ze z uporem maniaka przynajmniej raz na tydzien musze napasc swe oczy tym widokiem. Ludzie, ktorzy stworzyli ten film odwalili kawal dobrej roboty. I nie przemawia przeze mnie bynajmniej sentyment z dziecinstwa kiedy to bawilam sie klockami a moja mama do znudzenia puszczala nagrania ABBY. Teraz tylko nalezy czekac na Oskary i recenzje Ani z Chicago ;-).

5 comments:

Anonymous said...

Nie chce Ci lamac serca, ale nie moge sie przemoc, zeby obejrzec ten film. Widzialam go w ciagu ostatnich dwoch miesiecy w programach na pokladach samolotow i jakos w ogole mnie nie ciagnie. Meryl Streep wyjatkowo mi nie lezy w tym filmie. Sorry!

swert said...

Co tam Meryl kochana Pierce Brosnan sie liczy. A nie podziwiasz jej za to, ze w tym wieku chce jej sie jeszcze tak ruszac? Mojego serca tak zlamac nie jest latwo ;-)

Anonymous said...

Brosnan? Zartujesz:)
Najlepszym Bondem jest Daniel Craig, a przed nim ewentualnie Sean Connery:) Brosnan jest najbardziej mdlym Bondem jakiego znam. Przerost fromy nad trescia, ze tak powiem.

A Bruce W. owszem. Co prawda nie widzialem jak zbawia ludzkosc, ale pamietna fraza z Pulp Fiction (Zeb is dead, baby, Zeb is dead) i cala scena to klasyka nad klasykami:)

swert said...

Drogi Krzysiu alez mnie tylko o ta forme chodzi, tresc mnie nie interesuje bynajmniej ;-)

Anonymous said...

A mi ten film bardzo sie podobal i bardzo poprawil humor. On chyba wlasnie z takich, co to usmiech wywoluja niezaleznie od dnia.