Najpierw bylo Swieto Dziekczynienia, ktore zawsze ignorowalam a tym razem nagle dotarlo do mnie, ze to przeciez najpiekniejsze swieto amerykanskie. Czyzbym zaczela zapuszczac korzenie?
Nastepnie obchodzilismy hucznie urodziny Roberta, bo on po prostu nie da sobie o nich zapomniec. Juz od Swieta Dziekczynienia zaczyna trabic o swoich urodzinach. Jak dziecko.
Dzieci sa absolutnie do zimy nieprzygotowane jak co roku zreszta. Tylko Ania ma kombinezon, nikt nie ma butow na snieg. Nie mozemy isc do parku na sanki, z braku powyzszych czesci przyodziewku oraz sanek. Wstyd. No ale ten snieg nie pada znowu tak czesto. Gdybysmy mieszkali w srodku lasu to pewnie nie mialabym wyjscia i musialabym kupic. Jak na razie stosujemy worki w butach.
Zajmowalam sie ostatnio glownie kreceniem w kolko i szukaniem wszystkiego oraz przygotowywaniem do najwiekszego klamstwa dziecinstwa moich dzieci. Mikolaj zabral te straszne listy, gdzie sama Natalka miala wpisane czterdziesci ksiazek. Wszystkie prezenty kupilam przez internet i zrujnowalam na nie karte kredytowa, ktorej glownym przeznaczeniem byl wyjazd do Polski w czerwcu. No ale do czerwca daleko a swieta tuz, tuz...
2 comments:
Też zawsze się dziwię, że jak tylko w prognozie pogody pojawi się słowo "śnieg", od razu następuje pospolite ruszenie na sklepy.
Ja również poszłam odśnieżać jeszcze przed śniadaniem - po to, żeby mieć wymówkę i zjeść podwójne :)
oglądałam w TV doniesienia z USA, co się działo w sklepach właśnie i na ulicach:) niezmiennie mnie to zadziwia, ten paraliż i panika. Niechby tak przyjechali do Polski na jedną zimę czy dwie:)))
My to jednak jesteśmy zahartowani i się śniegu nie boimy. Tylko nasi drogowcy wiecznie nie są przygotowani.
Zdjecia są prześliczne!
A karta kredytowa do tego właśnie jest- do kupowania, jak bardzo potrzeba. A do czerwca jeszcze się ułoży. W koncu musi prawda!?:*
Post a Comment