Thursday, August 29, 2013

Metropolitan Museum of Art

 
Jakby to ujac - museum jest wielkie i na nastepny dzien czuje sie je w nogach, ktore nastepnie wchodza w ta szlachetniejsza czesc ciala. Oczywiscie bylysmy tam (ja wraz z czworka dzieciakow w wieku siedem do dziesiec lat) "tylko" piec godzin. Normalny czlowiek dorosly pewnie dalby rady od otwarcia do zamkniecia, a i tak nie zobaczylby wszystkiego. Rzecz jasna kulturalni ludzie w muzeum nie uzywaja flesza i przez to niektore/wiekszosc zdjec traci na atrakcyjnosci. No chyba, ze ma sie super sprzet, ktory wie sam co ma robic. Nie narzekam, tam gdzie byly okna zdjecia mi powychodzily hehehe.
 
 
W tle swiatynia Dendur z czasow rzymskich



 
Witraz Louis Comfort Tiffany'ego, Natalia go rozpoznala z lekcji plastyki w szkole. Nauka nie idzie w las.





 
Wystawa broni i zbroi.





Rzezba na scianie, dzieciaki sie cieszyly hehehe. Zapomnialam tytulu a znany byl...
Czesc wspolczesna muzeum, sztuka przez duze eS.



Hol glowny, gdzie po sprawdzeniu plecaka kazali mi zostawic go w szatni,byl za duzy. Przepakowalam butelke wody i jakies batony odzywcze do malego plecaka a cale zarcie zostalo w szatni. Po godzinie chodzenia dzieciaki zaczely umierac z glodu i musialam je wziac do muzealnej jadalni, ktora charakteryzuje sie tym, ze jest horrendalnie droga. W jadalni sie okazalo, ze portfel oczywiscie zostal w duzym plecaku. Pani przy kasie mi pomogla, za polowe zaplacilam zdzierajac kase z kolezanki moich corek (ktora miala na sklep z pamiatkami)  i po posadzeniu dzieciakow przy tym co udalo mi sie kupic pogalopowalam po portfel. Ja wyrodna matka zostawilam dzieci bez opieki, nie dosc, ze wlasne to i jedno cudze. Oczywiscie pierwszy raz nie znalam trasy to zrobilam niezly objazd. Przy okazji zobaczylam nieodkryte wczesniej obszary museum. Z powrotem poszlo mi juz szybciej. Dzieciom museum sie podobalo, a troche sie obawialam bo w muzeum sztuki wspolczesnej (MoMa) umieraly z nudow.
 
c.d.n.


No comments: