Tuesday, May 20, 2014

Natchnienia

Do pisania brak. Malo czasu, znikome sily, problemow kupa. Dzisiaj bylam w sadzie cywilnym, poniewaz wlascicielka domu zalozyla sprawe o eksmisje. Munga sie nie stawil, poniewaz w tym tygodniu ma wakacje, wiec sobie pojechal (albo do Pittsburgha albo na Floryde) . W zeszlym tygodniu chodzilam skladac papiery za niego (poniewaz nie mial czasu) a dzisiaj mi ich nie zatwierdzili, poniewaz nie raczyl sie pojawic. Powiedzial mi, ze "ma inne plany" (moze bilet na samolot kupil). Cos absolutnie wazniejszego niz bronienie zony i trojki dzieci przed eksmisja. Przed sedzia w kwietniu obiecywal, ze mi pomoze a teraz juz zapomnial jak sral w gacie ze strachu i mi powiedzial, ze mam sobie sama szukac. Pracownik sadowy mi uswiadomil, ze musze liczyc tylko na siebie, poniewaz jemu nie zalezy na tym, co sie z nami stanie. Dostalam kolejna date w sadzie - osiemnastego czerwca, kiedy stane przed sedzia i ten obcy czlowiek okresli los moj i moich dzieci. Oczywiscie mozliwe, ze do tego czasu uda mi sie znalezc cudowne mieszkanie, tam gdzie mi potrzeba, za niskie pieniadze. HAHAHA.
Munga placi na dzieci, jak mu cos zostanie po zaplaceniu wlasnych spraw, rachunkow i potrzeb. Wyciaganie z niego czeku to droga przez meke. W zwiazku z tym podczas nastepnej rozprawy moj prawnik wystapi o sciaganie mu pieniedzy bezposrednio z wyplaty.
Caly zeszly tydzien nie moglam w nocy spac.
Update:
Dzisiaj obgryzam paznokcie i sie martwie.
Wczoraj poszlysmy obejrzec mieszkanie - cud nad Wisla. Idealne, tam gdzie powinno byc, takie, jakie powinno byc. Troche za drogie, ale trzeba wierzyc, ze sie uda nie? Wczoraj rozmawialam z wlascicielami domu (starsza para), z poltorej godziny. Miedzy innymi wyszlo po drodze, ze jezdzimy do kosciola na Coney Island i, ze jestesmy baptystami. Dzisiaj wlascicielka domu zadzwonila do mnie i powiedziala, ze maz sie zgodzi na wynajecie nam mieszkania, jezeli z powrotem przejde na katolicyzm. Hahaha. Zatkalo mnie normalnie.
Dobrze, ze teraz to wyszlo a nie dopiero jakbym juz tam mieszkala i zaczeliby mi dzieci nawracac.
Jedyne miejsce, gdzie odczuwam spokoj psychiczny to moja praca. Przez siedem godzin straram sie byc tak zajeta, ze nie mysle o niczym , tylko o pracy. Rozwiazywanie problemow cztero- i piecio-latkow mnie uspokoja.

3 comments:

Natalka said...

"maz sie zgodzi na wynajecie nam mieszkania, jezeli z powrotem przejde na katolicyzm." - no i bardzo dobrze! Pamiętaj, że jesteś ofiarą prania mózgu męża i wszystko z czego się strzepniesz, będzie na twoją i twoich dzieci korzyść.

Anonymous said...

Zgadzam się z Natalką!!!!
Poza tym odezwij się wreszcie na skype bo sie martwię!!!

Grazyna 1 said...

Ja tez uwazam ze Natalka ma racje.
Zawsze jest cos za cos ale to jest raczej dobre cos za cos.