Monday, May 26, 2014

Nienawisc

Do tej pory byla mi obca. Nie spotkalam na swej drodze nikogo, kto by na nia zaslugiwal. Od wrzesnia zeszlego roku mialam roznego rodzaju uczucia ale nie tego rodzaju. Najpierw bylam zalamana, potem uzalalam sie nad soba. Byla tez wsciekla na Munge a potem mu wspoczulam, ze tak wszystko zniszczyl. Ostatnio zajelam sie tez zaloba nad wlasnym malzenstwem.
Moze dlatego nie czulam nienawisci, ze cokolwiek sie dzialo, dotyczylo bezposrednio tylko mojej osoby?
W zeszly wtorek sytuacja sie zmienila.
Munga pojechal na wakacje. Przez dziewiec dni zadzwonil do dzieci tylko raz i rozmawial z nimi przez cztery minuty. Musialo mu sie bardzo spieszyc, poniewaz mial tyle rozrywek. Jak wroci, kiedy wroci to zobaczymy gdzie tak naprawde pojechal, poniewaz opalenizna florydzka jest nie do podrobienia. Nie wiem, czy zadzwonil bo znalazl chwile czy tez dlatego, ze napisalam wiadomosc do jego matki, ze olewa dzieci. Do tej pory sluch po nim zaginal.
Natalia powiedziala, ze Munga nie dzwoni, poniewaz "he doesn't care about us anymore".
Nie wiem, dlaczego akurat we wtorek a nie w srode nienawisc mnie opetala. Moze dlatego, ze w poniedzialek bylam w sadzie i tam po raz pierwszy naprawde odczulam, ze on ma generalnie w dupie co sie z nami stanie. To znaczy co sie ze mna stanie, bo przeciez on wie, ze jak nie bede mogla zapewnic dzieciom dachu nad glowa to od razu wyskoczy, ze on przeciez ma warunki, trzy sypialnie i w ogole, kochajacy tatus sie dziecmi zajmie.
Za duzo mi sie chyba na raz uzbieralo.
Do tego wakacje, na ktore pojechal. Tak i owszem jestem zazdrosna, bo pewnie spedza je z bimbo i jej corka. Kobieca wyobraznia podsuwa rozne scenariusze.
Jak znalazlam mieszkanie to napisalam do niego wiadomosc, zeby do mnie zadzwonil. Czy ktos w ogole mysli, ze zadzwonil? Potrzebuje od niego papierow: poswiadczenia zarobkow i historii kredytowej. Bez tego nikt mi zadnego mieszkania nie wynajmie. Ani slowa sie nie odezwal.
Dziwie sie, ze do tej pory nie udalo mi sie go znienawidzic.
Moze mam opozniony zaplon.
W kazdym razie od wtorku "spalam sie". Dokladnie tak sie czuje, jakby mi w brzuchu rozpalono ognisko nienawisci. Klne po nosem od rana do wieczora inwektywy pod wiadomym adresem. Klne w obecnosci innych ludzi. Zdrowy rozsadek mi wysiadl. Jedyne na co mam ochote to rzucic sie na niego z piesciami i mu dokopac.
Czytalam juz od miesiaca ksiazke po tytulem "How to befriend you ex". Na razie musialam ja odlozyc, bo przyjaznienie sie z tym sk.......em chwilowo stalo sie niemozliwe. Pomoglam mu ile moglam, dalam co chcial, myslicie, ze doczekam sie jakiejs wdziecznosci?
Wiele juz znioslam a czeka mnie drugie tyle. Rzeczy, ktore mnie bezposrednio dotycza moge znosic, "what doesn't kill me, makes me stronger". Ale kiedy zaczynaja cierpiec dzieci to juz inna sprawa.
Dla Mungi skonczyl sie dzien dziecka, niech sobie uzywa na tych wakacjach, bo jak wroci to czeka go brutalny powrot do rzeczywistosci.

1 comment:

Karuzela said...

Moja sąsiadka, gdy została wdową, po latach przyznała, że najbardziej męczyły ją jednoosobowe decyzje dotyczace dzieci. Nie mogła na nikogo liczyć, była z tym sama. Myslę, że uswiadomiłaś sobie, ze za przyszłość swoich córek teraz tylko ty odpowiadasz. To jest trudne, ale jesteś silną matka, wierzę, że dasz sobie radę. Tylko początki, wydają sie trudne...