Saturday, March 14, 2015

Wkolo jest wesolo.

Zasadniczo powinnam sprzatac zapuszczony dom wlasny. Cudzy juz posprzatalam rano, choc bardzo mi sie nie chcialo.
Za pieniadze to jakos potrafie sie zmobilizowac. Najpierw sobie cos zjem, potem sobie herbatke wypije, potem sobie notke na blogu napisze, moze ksiazke poczytam, potem sobie do lazienki pojde a potem juz bedzie tralala osma wieczorem i za pozno zeby palcem kiwnac. Tak profesjonalnie potrafie przebabic pol dnia. I chodze zdenerwowna, ze w domu panuje ogolny syf i malaria. W glowe sie powinnam puknac, sama jestem sobie winna.
Mam kryzys wygladu zewnetrznego. Poszlam nawet do fryzjera, zeby poprawic sobie humor, ale wcale mi to nie pomoglo. Przez wszystkie zeszloroczne problemy schudlam 12 kilogramow, ale odkad sie przeprowadzilysmy chyba poczulam sie lepiej psychicznie, bo na nowo zaczelam jesc.
No i odzyskalam te 12 kilo a moze nawet wiecej, boje sie na wage wejsc. Im gorzej sie sama z soba czuje, tym wiecej smieci przyswajam. Wszystkie ubrania nie dosc, ze ich malo, stare i znoszone to jeszcze sie ciasne robia ;-/.
Kochajacy tatus zabral dzisiaj dzieci. Wole sie nie skupiac nad tym. Ania od wczoraj ma problemy z astma, pan doktor przepisal sterydy i inhalacje. Tlumaczylam Mundze, ze dziecko nie w formie i tak wlasciwie powinno w domu siedziec. No ale gadac to ja sobie moge. Wzial dzieci na Manhattan i nie ma ich juz szesc godzin. Napisalam wiadomosc, ze dziecko musi lekarstwo zazyc, ale odpowiedzi przychodza tylko jak mu sie widzi. Na zewnatrz brzydko i pada deszcz. Brzuch mnie z nerwow boli. Najgorsze zawsze to czekanie, bo czlowiek sie tylko negatywnie nakreca.
Wczoraj poszlam sprzatac i jak nigdy w zyciu zostawilam komorke w kurtce. Oczywiscie jak sprawdzilam to mialam piec nieodebranych polaczen. Trzy od pielegniarki ze szkoly w sprawie duszacej sie Ani a dwa od kobiety z Food Stamps. Powiedziala, ze podejmuja wlasnie decyzje w mojej sprawie i potrzebuja dodatkowych informacji (natychmiast!!??!?!?!). Kazala mi pod telefonem siedziec, poniewaz bedzie jeszcze dzwonic. Oczywiscie nie zadzwonila. Numer telefonu, z ktorego dzwonila nie odpowiadal kiedy oddzwonilam. Dlaczego to wszystko musi byc takie wkurzajace?????
Kase na zarcie dostalam tylko jeden raz na dwa miesiace. Zadzwonilam w zeszlym tygodniu i zlozylam skarge, a jezeli mi odmowia, to wtedy bede skladac reklamacje. Smiechu warte.
Usiluje od dwoch miesiecy odnowic sobie licencje asystentki nauczyciela. Sprawa utkwila (jak wszystkie inne sprawy zreszta) i okazalo sie, ze potrzebuja potwierdzenie od mojej superviser, ze jestem wartosciowym pracownikiem naszej placowki dydaktycznej. Oczywiscie moja superviser nie wiedziala jak sie za to zabrac to zwalila odpowiedzialnosc na moja glowe. Z tym, ze niestety to nie bylo w moich uprawnieniach. Ze wzgledu na to, ze sie zirytowalam niewasko poszlam do dyrektorki naszej szkoly i wyluszczylam jej, ze jestem "frustrated". Pani dyretor wziela telefon i zalatwila co potrzeba w piec minut. Teraz znowu bedziemy sobie grzecznie czekac niewiadomoile.
Wiekszosc ludzi zalatwia sprawy bez problemow i szybciutko dostaja to, o sie staraja. Rozwodza sie bez problemow w szesc tygodni, zasilki maja i inne pomoce, w pracy im cudownie idzie itede itepe. Mnie zawsze idzie jak po grudzie. Happy end zazwyczaj nastepuje, ale niestety zzera mi to duzo zdrowia i czasu. Czy ten rok 2015 nie moglby juz byc tym rokiem kiedy to wszystko sie rozwiaze, wyprostuje i dla odmiany pojdzie do przodu!?!!?!!???



No comments: