Monday, April 11, 2016

Dzien Pierwszy

Zapisuje wrazenia na goraco, bo jak nie zapisze to wkrotce zapomne jak to bylo na poczatku. 
Po drodze do szkoly napisala mama chlopca, ze on dzisiaj nie przyjdzie, poniewaz w nocy bolalo go ucho i jada do lekarza. Wypocilam z tego powodu dodatkowe wiadro ze strachu. W sekretariacie stalam sie szczesliwa posiadaczka karty do odbicia rano i wieczorem w zegarze. Na filmach takie cuda widzialam, glownie w fabrykach ;-).
Z sekretariatu wyslano mnie juz samodzielnie do klasy. Tam dwie panie nauczycielki: jedna special ed, a druga regular ed. Nie udalo mi sie dzisiaj wykoncypowac, ktora jest ktora.
Tyle wiem, ze jedna za duzo wrzeszczy bez powodu i jest momentami bardzo nieuprzejma dla uczniow. 
Oprocz mnie jeszcze jeden facet, ktory zajmuje sie chlopcem autystycznym na pozycji 1:1.
W sumie to nikt mnie nie poinformowal co tak wlasciwie mam robic, skoro moj chlopiec "nie dopisal". Trzymajac sie zasady "geba na klodke" stwierdzilam, ze jak beda czegos ode mnie potrzebowac, to mi powiedza. 
No i zaczelo sie szkolenie, bo dzieci przybyly
Dla mnie szkola podstawowa to jak film science fiction, nie chodzilam, to nie wiem jaki jest sposob nauczania. Musialam sobie zaczac przypominac co do czego. Gdyby to byla wyzsza klasa moglabym zaliczyc lekka zalamke intelektualna. ;-)
Przede wszystkim ta praca obejmuje dlugie odcinki siedzenia. Bardzo dlugie. Teraz bola mnie od tego plecy. 
Jak przyszla pani wicedyrektor szkoly na wizyte, to akurat zajmowalam sie trojka dzieci, wiec nie zdazylam sie zdenerwowac. Dzieci musialy przeczytac ksiazeczke, odpowiedziec na pytanie: "Kim chcesz byc, kiedy dorosniesz?", zapisac odpowiedz i narysowac ilustracje. 
Nastepnie musialam pojsc z dziecmi na lancz. Nas stolowce siedem klas, prosze sobie wyobrazic ten halas ;-). Posiedzialam sobie z chlopcem autystycznym, wiec mialam co robic. A po lanczu wykopali wszystkie dzieci na zewnatrz. To dopiero byl kosmos. Cztery osoby dorosle do pilnowania i ta cala chmara dzieciakow szalejacych na calego. Dla mnie to cud, ze nikomu nic sie nie stalo. 
Po przerwie mialam piecdziesiat minut wlasnego lanczu, gdzie pozwiedzalam sobie okolice.  
Potem nastapily kolejne dwie godziny siedzenia. Cos tam pomoglam, ale pamietalam rady bardziej doswiadczonych zeby sie nie wychylac. Jak wiemy "nadgorliwosc gorsza od faszyzmu". 
Jestem pod obserwacja pozostalych trzech osob doroslych w klalsie, wiec musze sie pilnowac. 
W momencie gdy dzieci poszly do domu okazalo sie, ze w poniedzialki i wtorki nastepuje szkolenie nazywajace sie "professional development". Swietnie i fantastycznie, ale bardziej dla nauczycielek, poniewaz przez poltorej godziny sluchalam o rzeczach, ktore mnie nie dotycza w zaden sposob. Za jakie grzechy musze siedziec dodatkowe poltorej godziny???
Jutro bede sie musiala zajmowac sfrustrowanym chlopcem z opoznieniami, ktoremu odebrali pania, do ktorej sie zdazyl juz przywiazac od wrzesnia a na jej miejsce wsadzili mnie. 




1 comment:

m. said...

Dzien dobry,to ja znowu (Jarząbek ;)) . To szkola masowa czy integracyjna czy jeszcze cos innego?4 osoby na tyle dzieci na przerwie to faktycznie hardcore! Nadal trzymam kciuki i dzieki za ta notke. Wiesz, moze Twoj autysta nie bedzie mocno zestresowany ta zmiana. Poznaliscie sie juz? Ja zawsze ostrzegam nowych terapeutow corki,ze najwazniejsze w pierwszym miesiacu to pokazac,kto rządzi. Po tym etapie proby sil wszystko staje sie prosrsze dla obu stron. Ale moja autystka jest strasznie dominujaca a kazdy autyk to inny przypadek. Bedzie dobrze! Dobrego popoludnia!