Tuesday, May 6, 2008

Chwila grozy

W dniu dzisiejszym moje najmlodsze dziecko, pieszczoszek moj malutki skonczyl dwa!!! lata. Kiedy to minelo. Konsumpcja tortu zostala przelozona na jutro, poniewaz Robert pracuje dzisiaj po poludniu. Nie odbylo sie jednakowoz bez fajerwerkow, z najbardziej nieoczekiwanej strony. Wykapalam pociechy, zeby mogly sie jutro z czystym sumieniem slodyczami wybrudzic. No i rzecz jasna zeby byly czyste, pachnace i przyjemne dla otoczenia. Pierwsza zawsze w kolejnosci suszenia i smarowania balsamem i innych czynnosciach upiekszajacych jest Dominika. Ubrana w zwiewna pizamke zostala wykopana za drzwi z przykazaniem zeby poszla pobawic sie w pokoju w gotowanie obiadu. Przewaznie jestem na nasluchu bez przerwy, zwlaszcza kiedy nie widze dzieciakow. Po samych rykach potrafie wydedukowac czy interwencja konieczna i po odglosach co jest grane tam za rogiem. Tym razem jednak przeoczylam, zignorowalam, poniewaz chcialam sie wydostac z goracej lazienki. W koncu zareagowalam na gwaltowna przemowe Dominiki za drzwiami. Kiedy je otworzylam, zamarlam i ciarki mi polecialy po krzyzu a Natalka iAnia bardzo glosno wstrzymaly oddechy. Dominika stala, cala twarz ubabrana we krwi, krew na pizamie, krew na obu rekach. Natalka zaczela biadolic ze strachu. Wzielam ta trzesaca sie raczyne a tam ciecie, dosyc spore, krew sika. Troche sie nameczylam zeby to zatamowac i zuzylysmy az trzy plasterki z lalka Barbie. Myslalam, ze zlapala za noz ale nie, wykopala z siatki pusta puszke po brzoskwiniach. Juz jest dobrze, wszyscy odetchneli z ulga. Tylko jeszcze bede musiala sie nasluchac kazania po powrocie Roberta do domu. On zawsze uwaza, ze to moja wina, nie ma w slowniku wyrazu wypadek. I nic to, ze prawie zawalu dostalam.

No comments: