Friday, September 4, 2009

Na Manhattanie.

Budynek o wdziecznej nazwie Flatiron, jeden z pierwszych wiezowcow z prawdziwego zdarzenia. Zlikwidowali rusztowanie zaslaniajace parter od ilus tam lat aby zamiast niego walnac swiecace reklamy Sprinta, ktory tam ma sklep. Szkoda wielka.


Nie udalo mi sie powrzucac zdjec chronologicznie. Juz po polnocy. Nie mam sily kombinowac.

Same zdjecia nie mowia wprost, ze zrobilam je w jeden dzien ;-) wiec moze przejdzie ;-)















Wakacyjne miejsce pracy mojego meza. Do pojutrza, nastepnie znowu znajdujemy sie w punkcie zero, gdyz pracy brak. Na gorze znajduja sie schody, gdzie mozna usiasc i podziwiac panorame Times Square, a pod spodem znajduja sie okienka, gdzie prowadzona jest sprzedaz promocyjnych biletow na przedstawienia w Nowym Jorku. Interesujace zajecie mojego meza to uzeranie sie caly dzien glownie z turystami, ktorzy na przyklad pokazuja mu piec palcow i prosza o cztery bilety, albo chca bilety na przedstawienie "od 2 do piatej" ,ktore to jest "od 9 do drugiej", ewentualnie sami nie wiedza czego chca i nalezy im doradzic, co wcale im ostatecznie nie pomaga, bo i tak sie musza zastanowic. Jakby sie z tego nie smiac to byly z tego pieniadze. W kazdym razie schody do siedzenia na dachu sa w zimie podgrzewane i zapewne mialo to duzy wplyw na koszt budynku, ktory opiewa na "jedyne" 19 milionow dolarow.


Takie tam straszydelka w skosnookim sklepie z pamiatkami.

Wyrwalam sie z domu, poniewaz przyjechala rodzina i pokazywalam siedemnastoletniej siostrzenicy Roberta Manhattan. Wylazilam ze skory, zeby dziewcze zabawic. Przewloklam ja przez glowne atrakcje, ktore mozna zobaczyc w ciagu jednego dnia, glownie z fundnieciem jej wjazdu na Empire State Building za "jedyne" 20 dolarow od osoby. Ile osob zgadloby, ze lalunia byla w stanie przekustykac przez cwierc miasta z polamanymi paluchami u nogi, poniewaz dwie noce wczesniej zaraz po przyjezdzie zachcialo jej sie wyskoczyc z pierwszego pietra w srodku nocy przez okno (!!!!), zeby pojsc do parku w celu zawierania nowych atrakcyjnych znajomosci z ludzmi w jej wieku??? I niech sie ktos inteligentnie zapyta dlaczego nie wymknela sie drzwiami? Ewentualnie przez balkon, pod ktorym zaparkowany byl samochod tesciowej? I czy sie przyznala? Nie, ale owszem przekustykala trzy dni nie wiem jakim cudem i przez Manhattan i przez Bronx Zoo i przez Akwarium i w dalszym ciagu twierdzi do tej pory, ze nie wie jak to sie stalo chociaz ma gips od paluchow do kolana. Czy nalezy jej sie nagroda za najwiekszy imbecylizm sezonu? Czy tez za samozaparcie w znoszeniu bolu? Dobrze, ze tesciowa to jednoosobowe FBI, CIA i wytropila znaki na niebie, parapecie i betonie, co poparte wywiadem srodowiskowym (siostra zainteresowanej) doprowadzily nas do prawdziwej wersji wydarzen. Ufff. Dalej mi piana leci z pyska jak sobie pomysle...

2 comments:

thern said...

uwielbiam Nowy Jork na własnie takich zdjęciach!!! :))
Zresztą sama wiesz, ze kocham NY, tak jak np Ty Włochy ;-)
Flatiron od razu sprawdziłam na swoich zdjeciach sprzed 3 lat i rzeczywiście- były rusztowania z rekalamami citibanku, ehh..

O siostrzenicy- słów mi brak... ale podziwiam, ze przeszła tyle bez słowa, haha:D

Netinka said...

ten Flatiron..eee...jakby to powiedzieć... ;-)