Thursday, September 24, 2009

A dwudziestego piatego wrzesnia...

Piec lat temu urodzila sie Ania. Jako, ze spod znaku Wagi powinna byc zrownowazona, oj nic z tego. Najwieksza indywidualistka w rodzinie, urodzona diwa/gwiazda na Broadwayu/aktorka hollywodzka. Porusza sie z wdziekiem i wrodzona elegancja. Oryginal, ktory wszystko musi miec po swojemu. Ulubiony zawod w przyszlosci: balerina. Ulubione obuwie: czarne lakierki. Ulubiony kolor: czarny, zapewne od czarnych lakierek. Wymarzony prezent za jedyne sto piecdziesiat dolarow: plastikowy domek dla Barbi. Ulubione ubranie: stroj krolewny lub baletnicy. Najwieksza zaleta: cokolwiek robi Ania, wklada w to cala uwage i swe umiejetnosci. Nie ma znaczenia czy jest to wysublimowany atak histerii, robienie zadania czy jedzenie lodow.
Od dwoch dni sprzatam, w niedziele przychodza goscie. Impreza na kredyt. Przegonilam pajaki z katow, gonie mysze, ktora stwarza pozory calkowitego zadomowienia pod stolem w jadalni, umylam okna, starlam kurze, umylam szklo. Jeszcze lazienki, jeszcze podloga, jeszcze kuchnia i korytarz. Zakupilam torbe slodyczy i zabaweczek do szkoly a wieczorem bedziemy piec babeczki. Jeszcze z piecdziesiat razy musze pojsc do sklepu. Musze zaplanowac dzieciom jakies atrakcje, bo inaczej rozniosa chalupe. Na szczescie Robert podjal sie kucharzenia, bo chyba bym zwariowala.
Reasumujac - urodziny w szkole i domu to ciern nie powiem gdzie i duzo roboty.

5 comments:

thern said...

ale jaka radość z dzieci!:)
Wszystkiego najlepszego dla Ani!!!

ania said...

No to Ania moze juz przybic piatke! A Ty jestes wielka, ze wszystko tak organizujesz i trzymasz w kupie!

ourtravelnotes said...

sto lat dla Ani! i dla Ciebie gratulacje :)

Sosna said...

Swertka Kochana !!!! No kope lat Cie nie widzialam ani nie slyszalam, a mysle baaaaardzo czesto. Nareszcie Cie odnalazlam, gratuluje wszystkiego do czego doszlas, a najbardziej dzieciaczkow. Ukochaj Roberta ode mnie (moze cos mu tam swita w glowie:))) Musze poczytac co u Ciebie i wtedy troche pokomentuje, narazie caluje goraco Was wszystkich i przyjedz do Warszawy jak za starych dobrych czasow :)

swert said...

No nie Sosna chyba umarlam wlasnie ze smiechu ;-), jasne, ze Cie Robert pamieta.