Friday, September 11, 2009

Wraz z Sierpniem...

Pogoda sie zepsula, zrobilo sie zimno i pada deszcz. Tak jakby ktos nagle przelaczyl ten kanal z latem na inny program. Musialam dzisiaj wyciagnac cieplejsze rzeczy z szafy: dzinsy, skarpetki i adidasy. Przez pogode szarobura wszyscy byli dzisiaj nie w humorze. Dzieci sie klocily i plakaly na zmiane, Robert caly najezony i zirytowany. Jedyne co mi sie dzisiaj udalo to zapisac Natalke do polskiej szkoly. Ania niestety nie pojdzie w tym roku a szkoda, bo jakos mowienie po polsku jej gorzej idzie. Mam wiele watpliwosci co do tej polskiej szkoly. Wydaje mi sie, ze jezeli nie poprze sie sobotniej nauki wyjazdami do Polski to nie nastapia jakies dlugotrwale efekty.
Ogolnie me mysli nie sa za ciekawe. Zaryzykuje popsioczenie tutaj.
Wszystko zaczelo sie chyba od tego, ze przytylam w wakacje ;-), z siedem kilo na pewno. Zalozenie dzinsow numer osiem zostalo zastopowane przez rozrost tkanki tluszczowej. I to zastopowane bynajmniej nie w okolicach talii ale juz nizej!!! Wiec nie przesadzam. I te cztery zmarszczki, ta fryzura, te paznokcie. Olaboga. Kryzys jesienny czy co? Omijam lustro lukiem, patrzac spode lba.
Robert bez pracy blokuje komputer i szuka w jakis dziwnych miejcach, z ksiezycem i Alaska wlacznie. Pamietacie zreszta prawda? A wszystkie moje ruchy w kierunku zarabiania pieniedzy blokowane sa natychmiast i tlamszone w zarodku.
Mialam jeden dobry pomysl ale nie wypalil i rozczarowanie nadal boli. Innych pomyslow nie mam. Na razie nie mam. Ale szukam.

2 comments:

Unknown said...

Z chcęcią poczytam o tych poszukiwaniach i efektach tych poszukiwań. Trzymam kciuki!

thern said...

mi po lecie przytyło się 4 kg. I też nie mogę na siebie patrzeć... ehhh!