Thursday, April 17, 2014

Nalog

Pochlonelo mnie dzikie morze kafeiny. Z dnia na dzien coraz gorzej. Kupilam kawe i odpalilam ekspres. Odstawilam chwilowo lekarstwo na serce. Nie mialo wiekszego sensu uspokajanie sie tabletkami i pobudzanie sie kawa oraz herbata. Moglabym w efekcie rzeczywiscie kopyrtnac.
Na razie czuje sie super, oczywiscie w glowie.
Mam zachwycajace efekty czynnosci zyciowych.
W dwa dni umylam wszystkie okna (7 malych plus balkonowe duze), wyszorowalam dwie lazenki szczoteczka do zebow, starlam kurze i wytarlam brudne powierzchnie wszedzie, poodkurzalam, umylam podlogi, zrobilam pranie, poskladalam,  poodkladalam tysiace rzeczy na miejsce, pojechalam z dziecmi w plener, goscilam jedna kolezanke dzieciakow przez dwa dni  i noc a dwie pozostale przez pol dnia.
Do tego robilam to co zwykle, czyli wydawalam posilki, mylam gary i pilnowalam interesu.
Szkoda, ze ten cudowny stan nie moze trwac wiecznie.
W pewnym momencie trzeba bedzie rzucic po raz enty (dziesiaty?).
Zaplanowalam koniec euforii na przyszly wtorek.
Bede plakac i umierac na migrene i z rozpaczy.

3 comments:

Karuzela said...

Żeby mnie kofeina wprowadzała w taki stan, Ty szczęściaro jedna. Nie bój sie tego co bedzie póżniej, trwaj chwilo.
Powodzenia w działaniu w kazdej sprawie, trzymam kciuki...

Karuzela said...

Trzymam te kciuki od dłuzszego czasu, ale tak naprawde wierzę w modlitwę...

swert said...

ja tez wierze w modlitwe I w czytanie biblii, zawsze cos tam znajde.