Sunday, June 7, 2015

Mission Impossible

Umeczona wlasna wizja w lustrze, rozstrojem zoladkowym, bolami glowy i generalna niewygoda postanowilam sie wziac za siebie. Wina Ani, ktora w bibliotece podsunela mi ksiazke Beaty Pawlikowskiej "Moja Dieta Cud". Nie wiem, co chciala mi w ten sposob zasugerowac, ale powiedziala dyplomatycznie, ze jej sie truskawki na okladce podobaly. Phi, akurat!
Przeczytalam ta cudowna produkcje, ktora mi do reszty obrzydzila cale jedzenie. W sumie nie dowiedzialam sie niczego nowego, ale przekonujaco to bylo podane. Fajnie sie czytalo, czulam sie cudownie, optymistycznie I "in charge" przez pol godziny po zakonczeniu lektury.
W tym roku koncze czterdziesci lat i to ostatni dzwonek, zeby sie ratowac. Dodatkowo trzeba bedzie tego bogatego faceta z domem, samochodem, dobra praca, funkcjonujacym mozgiem i uwaga! lodka (bynajmniej nie rybacka) jakos zainteresowac ;-).
Plan akcji przestawia sie nastepujaco:
1. Trzeba zaczac dbac o siebie i zaczac zwracac uwage na to, co w siebie wrzucam. Nie jest to wielce skomplikowane, aczkolwiek ostatnio dokladnie olane.
2. Chce rzucic mieso/cukier/kawe oraz inne niezdrowe rzeczy, z ktorych w 90 procentach sie sklada sklep spozywczy. Te dziesiec procent to naszpikowane chemia owoce, warzywa i pare innych rzeczy, zazwyczaj drogich. Mieso/kawa/cukier zle mi robia. Mam problemy z zoladkiem, glowa mnie boli i mam rozregulowany tryb zycia.
3. Czas wyciagnac te wszystkie cudowne wegetarianskie i weganskie ksiazki, ktore od dawna posiadam i nauczyc sie do cholery gotowac proste, smaczne, szybkie i zdrowe rzeczy hehehe. W teorii juz wszystko mam opracowane, tylko wcielic to w czyn nalezy. Wyimaginowanym jedzeniem to tylko Piotrus Pan i zagubieni chlopcy mogli sie najesc.
4. Musze przeprosic sie z rowerem. Odkad zaczelam wrzucac dzieci same do autobusu, przestalo byc konieczne codzienne ganianie przez czterdziesci piec minut z wywieszonym jezykiem. Pol roku i juz widze po sobie, ze jest niedobrze. I dodatkowa praca fizyczna wbrew pozorom wcale mi nie pomaga.
5. Wysypiac sie. Isc wczesniej spac i wczesniej wstawac, najlepiej mi wtedy zycie wychodzi.
 
 
***
 
Tak to sie przedstawia na poczatek, wole nie ryzykowac wiekszych zmian, coby mi sie styki nie przegrzaly.
Dzien numer jeden. Dzisiaj. Wstalam rano o 5:40, obudzil mnie sasiad na gorze. Nie wiem, dlaczego oni maja taki porabany grafik. Ona odkurza i sprzata po 9:30 wieczorem, chodzi w butach na obcasach wyprowadzac psa oraz sie z nim wtedy bawi. On natomiast skoro swit dziala, natomiast podczas dnia w ogole ich nie slychac, pomimo tego, ze sa w domu.
Tyle z wyspaniasie, bo przeciez poszlam spac wczoraj po jedenastej, skoro kawe wypilam. Wskoczylam na rower i pojechalam. Zeby miec jakis szczytny cel to do biblioteki i do sklepu, a po drodze z powrotem, do parku. Cudownie bylo, piekna pogoda, tylko pod wszystkie gorki na najnizszej przerzutce i z zadyszka, ogien w udach.
Na sniadanie ugotowalam owsianke, taka z calych ziarenek. Wsadzilam banana, rodzynki, chie, nasiona lnu i troche mleka z migdalow. Bleee za slodkie to bylo za duzo tego banana. W ogole to po to ta baba kazala mi tam go wsadzic? Inna baba, nie Pawlikowska (http://ohsheglows.com/).
Ostatnia kawe wypilam zeby mi sie nie platala po szafce ;-). Teraz juz zostala mi tylko zbozowa, chyba mnie to zabije!!! Od Starbucks do Inki co za upadek. Pojutrze znowu bedzie mnie glowa bolec.
Na owsiance udalo mi sie przezyc dzisiaj bez burczacego brzucha trzy godziny. Cud normalnie, zazwyczaj wytrzymuje godzine. To byla taka zmylka zoladka na dzien dobry.
Po kosciele wrzucilam jablko, wpadlo jak do dziury bez dna. Nastepnie wrzucilam marchewki, plasterki cukinii, pomidorki i papryke zielona. Wpadlo jak do dziury bez dna!!!
Przyjechalysmy do domu i ugotowalam sobie polowke kalafiora, z czego polowe zezarla Ania.
O piatej bylam glodna i wsciekla w zwiazku z tym zjadlam makaron z sosem spaghetti. Po tym ekscesie bede siedziec na toalecie i zdychac oraz miec zgage, juz mi cos po brzuchu jezdzi. Nie czuje sie najedzona, ani szczesliwa i lodow mi sie chce. Zrobie sobie herbatke mietowa, bo o dziwo zasmakowala mi i
wychodze z kuchni. Ide sprzatac, zeby przestac myslec o jedzeniu. Ugotowalam jajka na twardo, ryz brazowy i potem sie zastanowie co z tym zrobic. Dzwoni, tylko nie wiadomo, w ktorym kosciele.






3 comments:

Natalka said...

No i będziesz cierpieć, ponieważ gwałcisz swój organizm. Ale to dobrze - jak się w końcu przyzwyczai i przestawi (odzwyczai i zapomni o syfie) oraz co za czym idzie - oczyści sam Ci podziękuje i przestaniesz myśleć (I potrzebować!!!) jedzenia. Na razie przez kilka tygodni (no może dwa jak dobrze pójdzie) będziesz cierpiała potwornie. Póki co ciocia Dobra Rada :) poleca Fenjan albo ning hong codziennie dwie do termosu popijać cały dzień i nie przejmować się błędami żywieniowymi (ale się starać)zobaczysz sama nie będzie wyrzutów sumienia i starać się, starać się! A będzie git! :)

swert said...

Nie wciskaj mi tu swojej herbaty, mam wystarczajaco ciezkie dziecinstwo!

Natalka said...

Herbata się z Tobą nie rozwiedzie - nie bać się, nie bać się. Walczyć!