Wednesday, August 20, 2014

Dramat Ludzi Potluczonych

W poniedzialek wieczorem zadzwonil do mnie Munga z oswiadczeniem, ze bardzo mnie kocha. I czy moglibysmy wrocic do siebie (??!!??!!!). Akurat bylam w trakcie wiercenia dziur w scianie i dobrze, ze nie walnelam sobie wiertarka w oko. Zapytalam sie uprzejmie, czy moze bimbo wyjechala gdzies i czuje sie samotny, czy tez moze sie poklocili? Uslyszalam, ze to definitywny koniec, Munga juz tak dluzej nie moze, ona jest alkoholiczka (??!!!!?) i nie zna go tak dobrze jak ja, w zwiazku z tym sie bardzo stesknil. I czy moze chcialabym zeby przyszedl, on mi bardzo chetnie pomoze wiercic dziury w scianie. Dobrze, ze mialam druga linie i sie malo kulturalnie rozlaczylam. Kolo jedenastej wieczorem Munga zaczal wydzwaniac, ale jakos nie odbieralam ;-). O jedenastej trzydziesci!!!
wyslal mi sms'a, ze jest w okolicy, poniewaz jezdzi na rowerze  on moze przyjsc i bardzo chetnie pomoc. Zrobilam szybka akcje zaciemniania mieszkania i napisalam, ze ide spac. Rzeczywiscie sie pojawil, posterczal pod blokiem z pol godziny, pogledzil z lumpami na lawce co siedzieli i chyba poszedl. Nie wiem, bo udalo mi sie jakos zasnac. Trzezwy to on raczej nie byl, chociaz moge sie mylic poniewaz mogl byc w stanie glebokiego wzburzenia.
Rano tego samego dnia (w poniedzialek) mial odebrac dzieci i wziac do siebie na dwa dni, ale sie nie pojawil. Telefonu nie odbieral. Dopiero po poludniu napisal, ze jest chory I lezy w lozku.
We wtorek rano jak wstalam to juz na mnie czekal sms od bimbo, dlugosci e-maila. Ona mnie bardzo przeprasza, ze w ogole do mnie pisze, ale chciala pare rzeczy wyjasnic, bo wlasnie zerwala z Munga w niedziele i wyjezdza z Nowego Jorku na zawsze (??!!!?!!). Dowiedziala sie jak Munga jej naklamal na temat jego percepcji rozwodu, nie wiedziala ile bolu przysporzyla mnie i dzieciom. Jej powiedzial, ze malzenstwo nie istnialo od maja zeszlego roku a rozwod mial byc sfinalizowany w czerwcu. Dlatego sprowadzila sie do niego w lipcu. Na wakacje pojechali w ten sposob tylko dlatego, ze Munga jej powiedzial, ze my o wszystkim wiemy, zgadzamy sie I w ogole jestesmy hepi. Zrozumiala, ze klamal jak przywiozl dzieci i zobaczyla szok wymalowany na ich twarzach. Od tej pory meczyly ja watpliwosci az do czasu jak sprawdzila jego telefon i poczytala sobie nasze sms'y. Munga pokazywal jej tylko te sms'y ode mnie, ktore pokrywaly sie z jego prawda przedstawiona. Laska jest wierzaca i teraz ma dylemat moralny.
Stracilam wczoraj pol dnia na darmowy counseling biednej kobiety. Odwalilam kawal dobrej roboty.  Wytlumaczylam jej, ze przeszlosc, to przeszlosc, co sie stalo, to sie nie odstanie wiec nie ma sensu sie nad tym umartwiac. Ja zaczelam juz nowe zycia i dzieci jeszcze sobie zyl nie podcinaja. Niech sie zastanowi co jest dobre dla niej i jej dziecka. Przeprosilam ja za wyzywanie od kurew i  nazywanie bimbo ;-), powiedzialam, zeby nie brala tego do siebie, bo to mialo tylko wyprowadzac Munge z rownowagi. Osobiscie nic o niej nie wiem i nie jestem tego typu osoba, ktora tak sie zachowuje (ulzylo mi prawde mowiac). Na koncu sesji wygladalo na to, ze juz nie bedzie sie wyprowadzac, tylko pojedzie w odwiedziny do corki, zeby odpoczac i sobie wszystko przemyslec. Bedzie musiala szybko sie zdecydowac, poniewaz szkola zaczyna sie za dwa tygodnie.
Munga tez ze trzy razy zadzwonil i mu wytlumaczylam, zeby sobie jaj nie robil. Laska sprowadzila sie dla niego specjalnie z Florydy, wszystkim walnela a on nie wklada zadnego wysilku w prace nad zwiazkiem. Jak bedzie klamal, to z zadna laska mu nie wyjdzie. Zamiast powielac te same bledy, ktore ze mna popelnil moze by cos ze soba zmienil?
Dobrze byloby jakby pozostali razem poniewaz: primo: dzieci ja juz znaja i mowia, ze jest "nice", secundo: ja mam spokoj i Munga nie wisi mi na glowie, tertio: jemu bedzie latwiej placic alimenty, kiedy bedzie z kims mieszkal, kto mu pomoze w fnansach.
Oboje sie biedni pochorowali po tych wszystkich jazdach, jedno lezalo w lozku caly poniedzialek i drugie tez. Ciekawe czy w jednym lozku lezeli. Cholera ja nie mam czasu nawet pierdnac a co dopiero lezec w lozku i sie umartwiac nad soba.
Wczoraj wieczorem po drodze z pracy Munga zadzwonil. Powiedzialam mu, zeby jechal do domu i rozwiazywal swoje zyciowe problemy a nie zawracal mi gitare.
Na razie cisza i spokoj. Co za cyrk!!!

6 comments:

Grazyna 1 said...

Tak sie ucieszylam ze przezylas przeprowadzke, urzadzanie na nowo i stres zwiazany z caloscia a tu znowu dalas sie w wmanewrowac w nie swoje problemy , Munga wykorzystuje bez skrupulow i Ciebie i ja. A juz email od niej to dla mnie szczyt bezczelnosci , ale jak wiesz ja to ja a Ty to Ty. Przesylam pozdrowienia i zycze samych radosnych wydarzen w nowym domu .

swert said...
This comment has been removed by the author.
swert said...

Jakby byl hepi end Grazyna, to nie byloby o czym pisac na blogu (wykasowalam poprzedni komentarz bo zapomnialam poprawic literowki).

Karuzela said...

Masz racje Swert, nie warto dzielic włosa na czworo. Jestes zuch, przeprowadzka poszła jak z płatka, radzisz sobie świetnie, wkrótce rozpocznie sie rok szkolny. To temat, na którym warto sie skupić.

Anonymous said...

No faktycznie cyrk. Trzymaj sie, i nie dawaj sie zwariowac. Bo Munga tak szybko nie zmadrzeje!

Dorota w Colorado

kobiet-a said...

Po prostu niedługo zostaniesz świętą;)