Saturday, October 11, 2014

Ciezki byl tydzien

Ale dalam rade. Stala praca, plus popoludniami cztery sprzatania. Plus jeszcze zaprowadzanie dzieci codziennie do szkoly. O tym jeszcze chyba nie pisalam. Codziennie wstaje rano o 5:30 (czasami 15 minut zajmuje mi wygrzebanie sie z lozka), biore prysznic i pakuje wszystkim lancze do szkoly. Dzieci musze obudzic o 6:30, przy sniadaniu ich nie poganiam, chce zeby spokojnie usiadly i zjadly. O 7:15 powinnysmy wyjsc z domu, zazwyczaj jest to 7:20. I zasuwamy dwadziescia piec minut.
Jak dzieci wchodza do szkoly to wskakuje na rower i pedze, zeby do pracy zdazyc na osma. Zazwyczaj wbijam sie na czytnik o 7:59. Po szkole najpierw dzieci szly same do biblioteki i znowu jechalam na rowerze ta sama trasa i je odbieralam , ale w domu bylysmy kolo czwartej. Bylo to strasznie meczace, tracilysmy prawie godzine a ja do tego bylam wyrabana. W zwiazku z tym dzieci chodza do domu same. Tak, jestem straszna matka, umieram ze strachu jak ida. Nie wiem co zrobi kochajacy tatus jak sie o tym dowie. Ale za to w domu jestesmy piec po trzeciej ;-).
Jak wszyscy zapewne pamietaja zaprowadzanie dzieci do szkoly mialo byc obowiazkiem tatusia. Jak to wychodzi w praktyce kazdy sie moze domyslic. Nie wyobrazam sobie zimy.
Wczoraj zrobilam pranie w rekach, zeby zaoszczedzic kase. A dzisiaj jeszcze zakupy i noszenie tego wszystkiego ze sklepu. Z kasa cienka, wiec musialam zuzyc resztke karty kredytowej.
Ugotowalam dzisiaj dwa obiady na radosna przyszlosc (rosol i chili)  jeszcze musze kontynuowac pranie, bo naskladane mamy z trzech tygodni. Posprzatac jeszcze musze, wcale sie nie pale po sprzatnieciu czterech mieszkan ;-). Niekonczacasierobota.
Powiedzialam pastorowi, ze sie jutro do kosciola nie wybieram. Musze odpoczac, na ofiare nie mam.
Nie wiem jak to dalej bedzie, nie wiem jak mam dzieci wykarmic, czynsz i rachunki zaplacic.
Munga idzie w poniedzialek z powrotem do pracy, ale sad nie wjedzie mu na pensje przez trzydziesci dni, poniewaz tyle dostal na znalezienie sobie nowego prawnika. Nie wiem czy bimbo przyjechala po meble, ale Munga do konca miesiaca ma sie wyniesc z mieszkania. Zobaczymy co ciekawego wymysli, jak na razie od poniedzialku sie nie odzywa.
Z food stamps dostalam papier, ze musze doslac dodatkowe dokumenty, wiec tez na razie nic z tego nie wyszlo.
Jak sobie radze? Poobgryzalam wszystkie paznokcie i pije melise.
Gdyby udalo mi sie zalatwic cztery plejsy na tydzien to bylabym ustawiona zyciowo ;-), musze sobie zrobic wizytowki. Jak na razie czynsz wisi mi nad glowa jak miecz Damoklesa.

4 comments:

Anonymous said...

Jestem pelna podziwu . Szkoda tylko ze sad i reszta nie zdaja sobie sprawy co przechodzisz. Ex bym nie wierzyla , bo gdyby mu zalezalo na dzieciach to by pomagal. Jemu zalezy na wlasnej wygodzie i nie cofnie sie przed zadnym klamstwem. Grazyna1

Anonymous said...

Kiedys na Vistaprint robilam wizytowki tylko za cene przesylki,sprawdz czy to jeszcze maja
dorotkah

Karuzela said...

Gdy "wczytałam się" w Twój rozkład zajęć, pomyślałam , ze musisz więcej myślec o sobie...Wciągaj dziewczynki w prace domowe, dobrze, że wracaja do domu same - zuchy ! Łap chwile relaksu, celebruj nawet przerwy na picie melisy, bys miała uczucie odprężenia. Dużo pracujesz, oby Ci sił starczyło.Jesteś dzielna !

swert said...

Mam "relaks", kiedy dzieci sa u kochajacego tatusia. Wtedy jestem jak manekin bez zycia. Siedze, czekam kiedy wroca, ogladam "once upon a time" I probuje sie pocieszyc zapychajac lodami, nutella I melisa.