Friday, July 16, 2010

Szok kulturowy numer jeden

Mama zapragnela sobie buty kupic. Kolo ich mieszkania jest male centrum handlowe pt.: "szmaty, graty, majty w kwiaty". Wchodzimy do sklepu obuwniczego. Mama zapomniala sobie cienkich skarpetek do mierzenia. Pani podala dwie cienkie podkolanowki, zreszta miala tylko jedna, musialam pojsc do sasiedniego sklepu kupic jej nowe pudelko. Mama zdecydowala sie na buty, zaplacilam i wychodzimy. A pani za nami krzyczy: "Ale pani zapomniala zostawic podkolanowki". Ja z mama konsternacja, patrzymy po sobie. Pani zdarla z mamy podkolanowki, w jednej zreszta zrobila sie dziura i wsadzila z powrotem (!!??!?!) do pudelka. Powiedziala, ze przeciez nie zaplacilysmy za nie i bedzie dla nastepnego klienta. Na moj argument (bo niepotrzebnie sie odezwalam) , ze to przeciez niehigienicznie dowiedzialam sie, ze niektorzy klienci sie domagaja a nawet chwala mozliwosc wypozyczenia podkolanowek. Co kraj to obyczaj? Nie wiem, moze sie juz zamerykanizowalam i przewrocilo mi sie w glowie, ze wymagam do mierzenia butow jednorazowych skarpetek? Chociaz mama mnie pocieszyla, ze ona chociaz tutaj mieszka nie zgadza sie na mierzenie butow w skarpetkach z czyims grzybem i smrodem ;-)))

2 comments:

thern said...

hmm to dziwne.. bo we Wrocławiu od kiedy pamiętam- w sklepach z butami zawsze są podkolanówki jednorazowego użytku. Uzywasz i wywalasz potem i nikt się nie czepia..
Co to za sklep był?

swert said...

z jakas wiesniara ;-)