Friday, November 29, 2013

Swieto Dziekczynienia

Bylo bardzo udane. Juz w niedziele o osmej rano bylysmy w sklepie, zeby przescignac caly dziki tlum. Jak wychodzilysmy z zakupami to wszyscy akurat zaczynali sie zjezdzac. Sklepy byly zawalone juz do samego czwartku.
 Sroda nalezala do Mungi, ktory odebral dzieci ze szkoly i przygotowal swiateczny obiad.
Ja w tym czasie zorganizowalam sobie zajecia indywidualne. Poszlam z kolezanka z pracy do hinduskiej knajpy a potem na chalupy. Tam bylo fajnie, bo wszyscy wyjechali a ja mialam nakarmic rybke i podlac kwiatki. Objrzalam sobie dwa filmy z pozycji kanapowo - horyzontalnej. Mialam jechac na Manhattan zeby pojsc do kina na film "The Book Thief" ale bylo tak zimno, deszczowo 
i paskudnie, ze zaniechalam pomyslu.
Do domu dotarlam o osmej. Ja weszlam a Munga wyszedl.
Czwartek nalezal do mnie, ugotowalam obiad swiateczny i jak zjadlysmy to poszlysmy na deser, kawe i zabawe do znajomych. I tak zlecialo.
 

Zdecydowanie Swieto Dziekczynienia to moje ulubione, amerykanskie swieto. Piekne kolory jesienne, rodzinna atmosfera i obiad, ktory jest naprawde pyszny. Wszystkie smaki: slony, slodki, kwasny lacza sie w idealna kompozycje. Ten dzien wiaze sie z rodzina i byciem wdziecznym za to wszystko, co jest w naszym zyciu istotne. Komercyjne szalenstwo zaczyna sie dopiero na dzien nastepny, czyli Black Friday.