Wednesday, December 25, 2013

Swiateczny Poranek

Wczoraj poprosilam Munge, zeby sie dzisiaj postaral. Powiedzialam mu, ze to nasze ostatnie swieta razem i czy moglby sprawic, zeby dzien byl udany. Poprosilam, czy moglby jedna noc I jeden dziec nie pic.
Okazalo sie, ze nie kupil dzieciom prezentow pod choinke. Wczoraj dal im po kartce swiatecznej z pieniedzmi w srodku (co dokladnie nagral na telefonie), ale pod choinke nie mial nic. Nie wiem co w zwiazku z tym robil w mallu cztery godziny, ze spoznil sie na wigilijna kolacje.
Moze kupowal swojemu Bimbo prezent, bo dokladnie na ten temat dyskutowal przez telefon noc wczesniej, tak zebym slyszala.
Oczywiscie kupil sobie poltoralitrowa butelke wina i poszedl rozmawiac ze swoja laska przez telefon o czym nie omieszkal mnie poinformowac.
Rano dzieciaki wstaly przed siodma. Dalam Ani na noc Benadryl i sie przynajmniej wszystkie wyspaly.
Poszly budzic kochajacego tatusia, oczywiscie bez skutku. Weszlam do jego pokoju a tam na podlodze oprozniona do polowy butelka wina. Wzielam ja i wylalam do zlewu. Wyskoczyl z lozka jak z procy od razu. Polecial do kuchni, otworzyl lodowke i wylal do zlewu  mleko dzieci, moj barszcz, karton bulionu i nastepnie galon wody. Dzieci zaczely plakac. Powiedzial im, ze to wszystko moja wina, bo wchodze do jego pokoju i ruszam jego rzeczy. Zostalam nazwana "asshole" i dowiedzialam sie, ze on rowniez pojdzie do mojego pokoju i zacznie wyrzucac moje rzeczy. To jest jego dom, on placi czynsz i rachunki a ja sie mam wynosic. To, co on sobie robi w jego pokoju, to jego sprawa.
Biedaczek nie moze sie nawalic z samego rana, teraz bedzie musial pojsc do sklepu i uzupelnic zapasy. Ciekawe co jeszcze sie dzisiaj stanie zanim ten dzien sie skonczy.
Daj mi Boze sile zebym to jakos przezyla.

No comments: