Saturday, July 28, 2007

Wieczorowa pora

A kiedy juz powrzucalam dzieci do lozek, przykrywajac je az po same nosy koldrami zeby nie bylo slychac sprzeciwow ('mamo jestem glodna', 'mamo wody", "mamo nie ta bajeczka', ' mamo a kiedy tata wroci", 'mamo chce isc z toba spac', 'mamo siku') udalam sie na balkon. Tam w me nozdrza uderzyl gesty zlepek zapachow z przewaga ryby. Usiadlam sobie cichutko na krzesle i delektowalam sie milymi odglosami jakiejs rozwijajacej sie beze mnie imprezy w oddali. Na niebie wisial ksiezyc w niewatpliwej pelni. W kubeczku mialam zakupiona dzisiaj i zaparzona melise. Co prawda na opakowaniu napisano zeby cala porcje podzielic na dwa, trzy razy w ciagu dnia ale nie zniechecilo mnie to, zrobilam z tego dwa, trzy lyki. Szanowny maz zrobil mi uprzejmosc nieobecnosci prawdopodobnie calonocnej, w domu panowala wiec cisza i spokoj. Nastepnie oddalam sie czynnosci, do ktorej sie nie przyznam zeby nie spowodowac oburzenia zera komentarzy. Poczulam rozlewajaca sie po ciele przyjemnosc kontemplacji otoczenia. Po drodze z balkonu zwinelam z podlogi pojedyncza fasolke szparagowa, wspomnenie z obiadu. I udalam sie na zasluzony spoczynek. Momentami zycie jest piekne eh...

1 comment:

Netinka said...

Witaj po drugiej stronie lustra Alicjo... tak to wlasnie jest :-) I jeszcze trzeba sie nauczyc usmiechac i cieszyc rzadkimi dobrymi chwilami, zeby to wszystko utrzymac: zwiazek, rodzine...