Tuesday, March 8, 2016

I po rozprawie...

Na sali sadowej siedzialam ja, moj prawnik i Munga. Ja od dziewiatej niewiadomopoco a Munga od dziesiatej, poniewaz sie spoznil oczywiscie. I tak sobie siedzielismy. Na poczatek przez trzy i pol godziny. Sedzina byla na jakims spotkaniu, nastepnie moj prawnik poszedl po jakies papiery, pozniej okazalo sie, ze zapomnial zaplacic trzydziesci dolarow, ktore mu dalam w grudniu (!!!!) a na koncu przyszla jakas kobita, ktora poprosili przed nami. Jak juz wszystko bylo cacy i sedzina sie za nas zabrala, to po 45 minutach koncentracji okazalo sie, ze byla przerwa na lancz i trzeba bylo sie godzine platac po okolicy. Drzwi laskawie otworzyli z dwudziestominutowym opoznieniem. Cala akcja zakonczyla sie o czwartej czterdziesci. Z dwoch dni zrobil sie jeden i dobrze, bo mi sie cala cierpliwosc wyczerpala na te wszystkie bezsensowne zwloki.
I jak bylo? Przepchalysmy razem z sedzina Munge przez jego wlasny rozwod.
Ze wzgledu na to, ze on rozwodu pragnal, byl pierwszy w kolejce. Sedzina zadawala mu roznego rodzaju pytania. Przy pytaniu na temat "czy w dalszym ciagu zyczysz sobie rozwod?" nastapila dwudziestosekundowa cisza a mnie serce zamarlo ze strachu. Szczesliwie Munga zechcial sie rozwiesc, w zwiazku z tym wszystko zakonczylo sie hepi endem.
Jestem zadowolona, pomimo tego, ze wala sie na ma glowe slowa krytyki. Uprzejmie prosze zwrocic uwage na to, ze nie wypada krytykowac cudzych perypetii zyciowych, bo nigdy nie wiadomo jak zachowalibysmy sie, gdybysmy byli w indentycznej sytuacji.
W kazdym razie kazdy facet zyczylby sobie taki rozwod, jaki dostal Munga. Powinien mnie po doopie calowac.
Przede wszystkim dziecibeda mieszkac ze mna, przy wspolnej, prawnej opiece. Udalo mi sie jednak otrzymac decydujacy glos przy wszystkich decyzjach dotyczacych dzieci. Mam Munge o wszystkim informowac, ale w momencie kiedy nie zgodzimy sie w jakims punkcie ja mam prawo do podjecia ostatecznej decyzji.
Z tego bylam chyba najbardziej zadowolona.
Oddalam Mundze samochod. Niech sie udlawi ;-).
Wywalczylam podzial jego pensji, renty, czy jak to tam sie nazywa oraz polisy ubezpieczeniowej.
Moge rozliczac dzieci w moich podatkach az do czasu kiedy to Munga zacznie zarabiac ponad 50 tysiecy dolarow rocznie, wtedy musze mu "oddac" jedno dziecko.
I co tam jeszcze ;-) aaaaa tak. Dostalam wyimaginowane alimenty ;-))). Ze wzgledu na to, ze Munga ma aktualnie zero zarobkow sedzina opracowala alimenty na podstawie wyimaginowanej pracy, ktora powinien dopiero dostac hehh. Zatem prosze sumiennie trzepac zdrowaski zeby ruszyl doope i rzeczona prace otrzymal. Udalo mu sie do tej pory przepracowac w Nowym Jorku dwa tygodnie na zastepstwa, a teraz potrzebna mu jest stala praca.  
Poza tym hm, w mysl zasady "z pustego nienalejesie" oraz "nie kopie sie lezacego" podarowalam Mundze zalegle pieniadze, ktore mi wisial. Zwolnilam go rowniez z placenia alimentow na mnie. Zadziwilam ta decyzja sedzine i reszte, lacznie z soba. Sama nie myslalam, ze jestem taka codwna osoba hehehe. Z tym calym dlugiem nigdy nie bylby w stanie stanac na nogi, a mnie naprawde zalezy, zeby wrocil do Nowego Jorku i byl blisko dzieci, ktore go potrzebuja. Mam nadzieje, ze skorzysta z tej szansy. Jezeli nie wezmie sie w kupe i czegos ze soba nie zrobi, i to szybko to juz od pierwszego kwietnia beda mu sie kolejne alimenty pietrzyc na glowie, a wtedy to mu ju nikt nie pomoze.
Moj prawnik wstal i oswiadczyl, ze od dwoch lat nie otrzymal zadnej gratyfikacji. Na pytanie sedziny ile uwaza jego praca wlozona w cala impreze byla warta oswiadczyl, ze piecdziesiat tysiecy dolarow hehehehe.W mysl zasady, ze "z pustego nienalejesie" i "nie kopie sie lezacego" zgodzil sie na dziesiec tysiecy, zaplata ktorych obarczyl Munge. Ja chyba tez mu cos wisze, jakies dwa i pol tysiaca, ale akurat wtedy wylaczylam sie na chwile i jakos niedotarloto do mnie. Kazalam mu wyslac rachunek. Dostane to bede sie martwic.
Prawnik ma zlozyc cala robote papierkowa do kupy i zaniesc sedzinie  a ona ma to podpisac. Dopiero wtedy nastapi oficjalny rozwod. Mamy na to dziewiecdziesiat dni. Mam nadzieje, ze mi sie uda oblac wszystko w kwietniu kiedy to dzieci pojada na tydzien do Pittsburgha. Ciesze sie, ze mam to juz za soba, bo wiekszego nonsense, straty czasu i pieniedzy w zyciu nie widzialam.

3 comments:

Kasia said...

Naprawdę byłaś wspaniałomyślna i wyrozumiała! Tak trzymaj!

Natalka said...

Zmień sobie Mikołaja na zająca ;)

swert said...

Tak zajac zdecydowanie lepszy - fajne ma jajka ;-)))))