Thursday, August 14, 2008

Refleksyjnie

W zyciu mialam kilka milosci, kazda z nich miala inny charakter. Pierwsza milosc - zaczarowana. Wszystko bylo ekscytujace i nowe, pierwsze doswiadczenia, wielkie uniesienia. Wszystko palcem po wodzie pisane, niedopowiedziane. W zlym czasie sie spotkalismy, za wczesnie. Dziwnie sie skonczylo, ale wspomnienia zostaly do tej pory szczegolne. Sentyment i czar pierwszej milosci pozostaje do konca zycia. Druga milosc - przyjacielska. Pomylilam sie i w efekcie wykorzystalam. Zmarnowalam drugiemu czlowiekowi pare lat zycia majac nadzieje, ze z przyjazni i przywiazania zrodzi sie cos wiecej. Do tej pory mi smutno, ze tak egoistycznie potrafilam zranic. Trzecia milosc - niemozliwa. Dzielilo nas wszystko. Miejsce, poziom intelektualny, nawet wzrost. Strach, ze dzieli nas wiecej niz laczy. Strach zmiany i poswiecenia. Musialabym zostawic wszystko co znam i przeniesc sie w zupelnie inny swiat. Nie mialam nawet swiadomosci czy to wszystko bylo na powaznie. Czwarta milosc - zakazana, najbardziej bolesna. Facet ze zobowiazaniami. Pare lat mi zajelo zeby sie pozbierac, chociaz od poczatku sobie tlumaczylam, ze i tak nic by z tego nie bylo. Nigdy nie chcialam zranic osob postronnych. Nigdy nie chcialam miec wszystkiego, tej drugiej osoby w pelnym wymiarze. Piata milosc - wyboista droga. Pelna niespodzianek, probujaca sie przebic przez problemy zycia codziennego. Jest bardziej dojrzala, bardziej swiadoma, osadzona na trwalszych fundamentach. Dostarcza skrajnych emocji, balansuje na krawedzi. Ciagle sie jej ucze...

1 comment:

Anonymous said...

Bardzo wzruszajacy wpis. Tak ladnie ujete w paru zdaniach pare lat radosnych i bolesnych wzlotow i uniesien.