Saturday, December 13, 2014

18 dni

Zostalo do konca tego intensywnego roku. Cobytu dobrego na jego temat powiedziec? Dowiedzialam sie jak wielu mam dobrych przyjaciol. Jak wielu osobom zalezy na mnie i na moich dzieciach. Jak czasami pomoc przychodzi z nieoczekiwanej strony. Gdyby nie te wszystkie gesty dobroci, poswiecona mi uwaga, okazane zainteresowanie juz dawno rozsypalabym sie na kawalki.
Dziekuje wszystkim za milosc, troske i uwage.  
 
Wszystko inne w tym roku bylo nie do pojecia.
 
 
***
 
Koncowka roku bedzie napieta. Munga zlozyl wypowiedzenie w pracy i wyprowadza sie do Pittsburgha 21 grudnia. To znaczy moze sie juz nawet wyprowadzil, nie informuje mnie raczej o swoich planach. W tym tygodniu byl zajety, nie mogl zobaczyc sie z dziecmi, powiedzial, ze kupowal prezenty dla dzieci, ale byc moze zamiast tego sie przeprowadzal. Mial zaczac placic regularnie alimenty, ale skoro wydal na prezenty to oczywiscie nie czuje sie zobligowany. Poddalam mu pomysl, zeby wzial dzieci do Pittsburgha na swieta, zeby to jego rodzina kupila prezenty a nie on. Najpierw mi tlumaczyl, ze mamusia i tatus mu sfinansuja impreze a teraz twierdzi, ze przeciez nie bedzie mial kasy skoro wyda na "kosztowny" wyjazd do Pittsburgha.
Tyle wscieklosci we mnie siedzi, ze czasami sie czuje jakbym miala peknac. Nie cierpie tego, nie cierpie taka byc, nie mam tego w naturze.
Czytam ksiazke o tym, jak pomoc dzieciom przebrnac przez rozwod. Wcale mi ta ksiazka nie pomaga. Z ksiazki wynika, ze jedyna droga do szczescia dzieci w przyszlosci to pokojowa wspolpraca z osoba, ktorej sie nie cierpi. Bleeeee.
Zrobilam cos, z czego nie jestem dumna. Powiedzialam Mundze, ze jezeli nie da mi pieniedzy w tym i w przyszlym tygodniu to nie pozwole dzieciom jechac na swieta. Jest to swinstwo. Czuje sie jak okropna matka, krzywdzaca swoje dzieci. One sie bardzo ciesza, ze jada (co mnie zabija). Nawet nie wiem jak im bede musiala to wytlumaczyc? Modle sie o to, zeby zaplacil. Innej szansy na wyciagniecie od niego kasy nie bede juz miala. Pojedzie do Pittsburgha i bedzie mial wszystko w dupie.
 
***
 
Dotknelo mnie bardzo to, ze wyjezdza. Podlamalo wrecz. Czuje sie jak opuszczona zona. Tak wiem, zostawil mnie juz ponad rok temu. Ale teraz to zostawia tez dzieci. Nie potrafie sobie wyobrazic jak to dalej bedzie. Boje sie w ogole na ten temat myslec.
Radze sobie najlepiej jak potrafie, ale teraz to naprawde bede sama. Tak, wiem nie moglam na niego za bardzo liczyc ale jednak zawsze byl w poblizu. Jakby sie cos naprawde zlego stalo to by pomogl.
Nie wiem jak dzieci to zniosa. Zapytalam sie Natalii co o tym sadzi, powiedziala, ze przeciez beda tam czesto (!@#@#$@??!!!) jezdzic. Reszta tez nie wyglada na zalamane. Dzieci funkcjonuja w inny, niepojety dla mnie sposob.
18 dni, niezabijemnieto.

No comments: