Wednesday, December 5, 2007

Sroda

Czasami mam dzien jak dzisiaj i osiagam punkt kryzysowy i mam wszystkiego dosyc. Najchetniej to usiadlabym i poplakala sobie w kaciku schowana. Zwlaszcza po calej nocy nieprzespanej kiedy krazylam od jednego kaszlacego, placzacego dziecka do drugiego, do trzeciego. Ania ma trudnosci z oddychaniem, u niej przeziebienie wywoluje reakcje astmatyczne. Musimy robic inhalacje. Od samego rana placz i klotnie, glowa mnie boli .
Zadzwonilam dzisiaj do szkoly, pani byla zainteresowana wylacznie kiedy Natalia przyjdzie, poniewaz sprawdzaja obecnosc. Ciekawe czy jak przekroczy jakis limit to nas wypisza?
Mam dosyc niekonczacej sie listy wydatkow i wyrzeczen. Jak naciagnac skapy budzet, dodatkowo zrujnowany przez strajk zeby na wszystko wystarczylo? Od rana do wieczora tylko mysle i mysle i kombinuje zeby bylo dobrze. A tu wlasciciel stuka do drzwi, gdzie czynsz, ludzie dzwonia gdzie pieniadze. Pieniadze, pieniadze, tylko o to sie rozchodzi.
Wczoraj pognalam z wywieszonym jezykiem do mojego pana ginekologa, ktory kazal mi zrobic badanie krwi i ustalil termin badania w szpitalu na przyszly tydzien. I wcale mnie to nie cieszy, ze mnie w tym celu uspia.
Dzieci, zwlaszcza Dominika robia balagan w zastraszajacym tempie. Nie nadazam ze sprzataniem, a jak juz mi sie cos uda osiagnac to efekty trwaja przez piec minut gora. Gary, gotowanie, zakupy, skladanie do kupy posilkow, mycie, ubieranie, czesanie, karmienie w kolo macieju to samo, niekonczaca sie opowiesc/syzyfowa praca. Nagrody brak. Nigdy nie bylam typem domatorki, probuje sie jakos w swej roli odnalezc, ale kazdy potrzebuje chwili wytchnienia. Skad brac sile? Skad naladowac od nowa baterie?
I wez sie w kupe i bedzie dobrze i dasz sobie rade i poradzisz sobie i bla bla bla i rym cim cim. Jak jest granica moich mozliwosci? Wiem jedno, po pieciu latach zycia w szybkim tempie zaczynam wymiekac.

1 comment:

Anonymous said...

Jak byłam Au Pair i zajmowaąm się 2 dzieci, to tęz wciąz coś robiłam a dzień mijał nie wiaodmo kiedy. Z tym, że sprzątanie i gotowanie do mnie nie należało, cudownie:) Za to zmęćzona byłam krzykami, zabawami itp też i szzęśliwa, ze o 5pm miałąm już wolne.
Z bycia matką nie mozna się zwolnić i to jest trochę dołujące, ehh..
Natomiast jeśli chodzi o Natalke i szkołe- wirusy na pocz będzie przynosić ale to i dobrze, bo w taki sposób nabierze odporności, dlatego potrzebne jest by dzieci chodziły do przedszkola. Poza tym towarzystwo rówiesników to dobre dla psycho-fiz rozwoju dziecka (powiedziała thernity, której mama była całe życie "Przedszkolanką").