Saturday, December 1, 2007

Tydzien Szkolny

Udalo nam sie jakos dobrnac do soboty, a tu wypadaloby posprzatac. Tymczasem najwieksze marzenie to wdzieczne upozowanie sie na kanapie lub w lozku z kawa/ksiazka/kolorowym magazynem/piwem/herbatka itede itepe w rece. Czuje sie jakbym miala prace na pol etatu. Przy sprzyjajacych warunkach atmosferycznych i dobrej kondycji psycho-fizycznej operacja pt.: "zaprowadzic-przyprowadzic do/ze szkoly" zajmuje mi ponad dwie godziny. Kiedy idziemy tam nie jest tak zle, bo jestem jeszcze pelna energii i poza tym droga prowadzi duzo z gorki. Kiedy wracam do domu, po drodze robie zakupy, w miedzyczasie musze nakarmic Anie i Dominike i postarac sie zdazyc z powrotem. Natomiast kiedy juz mam na wozku wszystkie trzy i idziemy ostatni raz to nastepuje agonia. Czuje sie troche tak jakbym porywala sie z motyka na ksiezyc w imie milosci matczynej. Bo niewatpliwie wkrotce wyciagne kopyta przy takim trybie zycia. Oczywiscie nie wiem co sie bedzie dzialo wtedy kiedy spadnie snieg/bedzie bardzo zimno/wozek sie zlamie/ktos bedzie chory. Wole sie nad tym nie zastanawiac. Jak mam chwile zwatpienia to patrze w brazowe, wielkie oczy mojej cory i klepie mantre "dam rade/ona tego potrzebuje/jakos to bedzie/przeciez sie nie rozsypie". W ciagu pieciu dni Natalka przyniosla do domu trzy (!!!) razy zadanie domowe i jakies wirusy nabyte, ktore jak na razie zatkaly jej tylko nos i polozyly spac na jedno popoludnie. Wlasnie o tym przypomnialam sobie jak juz poszla do szkoly, czyli o wymianie chorobsk i innych syfow. Poza tym moje drogie dziecko nie bedzie jadlo w szkole lanczy, ona widocznie gardzi takimi polproduktami stworzonymi z proszkow, wypakowanych z pudelek i podgrzanych w mikrofalowce. Oplacony mam jeszcze tydzien a nastepnie bede sie bawic w kombinowanie okolowieczorne "co by tu spakowac jutro Natalce na lancz?" Ania placze, poniewaz rowniez chce isc do szkoly, za krzywde rozlaki ze starsza siostra mnie "nie kocha" i ogolnie ma depresje. Robert poszedl do pracy i dobrze, bo mu juz zaczynalo sie nudzic, z tym ze doszlo mi pracowanie koszul i spodni do roboty. To prosze mi przypomniec kiedy ja mam dzien wolny? Bo jakos nie postrzegam.

1 comment:

Grazyna 1 said...

Dzien dobry, wiem ze latwo radzic, ale moze w szkole jest ktos kto mieszka w Twojej okolicy ,nie koniecznie z Natalki klasy, ja zawsze pytalam nauczycielke o kontakty, i jakos udalo sie znalesc kogos ze ja rano o inna mama popoludniu bo rzeczywiscie na dlusza mete mozna pasc. Pozdrawiam.